Spojrzenie trzynaste.
Styczeń 2018 rok.
Dortmund. Niemcy.
~*~
Dortmund. Niemcy.
~*~
-Spróbuje Pani swoich sił?
Siwy mężczyzna siedzący za masywnym biurkiem posłał swojej rozmówczyni pytające spojrzenie. Rose Braun, która pod wpływem nacisków Grety i Joanny postanowiła zgłosić się na stanowisko trenerki na czas nieobecności Fabiańskiej, spoglądała dość niepewnie w jego kierunku. Nie była pewna czy podejmuje dobrą decyzję, ale nigdy nie odmawiała nikomu a gdzieś z tyłu głowy miała wspomnienia o licealnych czasach gdzie również i jej największym marzeniem była piłka nożna. Praca trenerska dawała jej choć przez chwilę możliwość powrotu do starych czasów, z którymi wiązała tak wiele marzeń i planów.
-Mogę spróbować. - uśmiechnęła się sprawiając, że mężczyzna odetchnął z ulgą. Zależało mu aby Joanna po macierzyńskiej przerwie wróciła na swoje miejsce a umowa z Braun dawała mu taką gwarancję. Choć polegając na swojej intuicji miał nieodparte wrażenie, że brunetka w klubie zagości nieco dłużej, niż tych kilka miesięcy.
-Na prawdę bardzo się cieszę... - nie dokończył swojej wypowiedzi, słysząc dźwięk przychodzącej wiadomości tekstowej. Wyraz jego twarzy bardzo się zmienił, co Rose wychwyciła.
-Coś się stało? - spytała. Gdy jego spojrzenie zatrzymało się na jej osobie, na jego twarzy pojawił się lekki acz niepewny uśmiech.
-Dałaby Pani radę zastąpić przez tydzień Petera? - spytał, zaskakując Braun.
-Ale ja...
-Peter się rozchorował a w sobotę mamy mecz ligowy. Asia nigdy mi nie odmówiła a na pewno da Pani radę z obiema drużynami. - posłał jej szczery, szeroki uśmiech. Miał nadzieję, że lekarka mu nie odmówi, wiedział bardzo dobrze jak ważne miejsce w jej życiu zajmowała piłka nożna. Fakt, że w liceum była najlepszą przyjaciółką Andre Schürrle sprawiał, że wiedział o niej więcej niż mogła podejżewać.
-No chyba mogę spróbować. - odpowiedziała dość niepewnym głosem. Poza Łukaszem Piszczkiem, Marco Reusem i Andre Schürlle nie poznała z męskiej drużyny jeszcze nikogo. Obawiała się również, że nie uda jej się przekonać do siebie zawodników Borussi Dortmund.
-To co za godzinkę? - zapytał, podnosząc się ze skórzanego fotela. Rose Braun poszła jego śladem, uśmiechając się do niego nadal niepewnie.
-No już się zgodziłam. - zaśmiał się cicho słysząc jej komentarz. Wyciągnął w jej kierunku dłoń z kluczem do pomieszczenia z numerem pięć, w którym na czas nieobecności Fabiańskiej miała urzędować.
-Klubowe ubrania czekają na Ciebie w gabinecie Asi.
-Niech Pan trzyma kciuki, żeby mój debiut nie okazał się totalną klapą. - słysząc jej komentarz mężczyzna zaśmiał się głośno. Miał nadzieję, że Rose Braun uda się owocnie zastąpić niezastąpioną Joannę Fabiańską. Brunetka miała w sobie coś co dawało mu nieodparte wrażenie, że zawojuje sympatię dość nieoczywistych piłkarzy.
Opuściła gabinet prezesa Borussi Dortmund zamykając za sobą drewniane drzwi. Stojąc w wąskim, ale długim korytarzu rozejrzała się dokładnie szukając wzrokiem gabinetu ze złotą tabliczką o numerze pięć. Zważając na fakt, że ma jeszcze niespełna godzinę do planowego treningu męskiej drużyny Borussi postanowiła przebrać się w klubowe ciuchy i przejrzeć notatki Petera, które miałyby jej w jakiś sposób pomóc podczas półtora godzinnych zajęć z zawodnikami.
Z niskiej komody stojące przy drzwiach pomieszczenia zabrała komplet dresu w klubowych barwach. Uśmiechnęła się dostrzegając swoje inicjały zarówno na bluzie, bluzce jak i spodniach. Nie sądziła, że zdecyduje się na przejęcie zespołu Borussi a co dopiero, że prezes jej zaufa i powierzy tak trudne zadanie, zwłaszcza w momencie, w których zawodniczki Borussi stają przed wielką szansą wpisania się na karty historii piłki nożnej. Po kilkunastu minutach stała przed lustrem za brązowym parawanem z uśmiechem na twarzy przyglądając się swojemu lustrzanemu odbiciu. Ortopedia i pediatria były jej powołaniem, ale to piłkę nożną pokochała kiedyś niezwykłą miłością tlącą się w niej cały czas.
Siedząc na blacie małego biurka, na którym panował idealny ład i porządek, kończyła wiązać czarne korki, gdy do pomieszczenia rozległo się ciche pukanie.
-Proszę. - odpowiedziała cicho.
Klamka drgnęła, a drzwi skrzypnęły. Uśmiech wkradł się na jej twarz gdy w pomieszczeniu pojawił się Łukasz Piszczek. Mężczyzna z szerokim uśmiechem na twarzy wślizgnął się do gabinetu dotąd należącego do siostry jego przyjaciela. Przyjechał wcześniej, ciekawy czy Braun zdecydowała się na przyjęcie propozycji Watzke. Po cichu na to liczył, tak jak Joanna, która podsunęła prezesowi klubu pomysł z jej zatrudnieniem. Miał nieodparte wrażenie, że dziewczyny są do siebie bardzo podobne ale w tym wypadku akurat się cieszył licząc na długą przyjaźń jaka mogłaby je połączyć.
-No, no Pani trener. - zaśmiała się komentując jego stwierdzenie. Nigdy nie sądziła, że jeszcze kiedyś założy korki. W liceum piłka nożna była jej największą pasją, jednak paskudna kontuzja jakiej nabawiła się w maturalnej klasie sprawiła, że musiała podjąć radykalne kroki i wybrać medycynę, na którą wszyscy ją namawiali.
-Boję się. - Piszczek westchnął słysząc jej słowa. Andre Schürlle dużo opowiadał mu o licealnych czasach, w których Rose Braun miała szczególne, pierwszoplanowe miejsce. Wiedział jednak jak wiele przeszła i liczył, że przyjdą dla nich wszystkich w końcu dobre czasy. Pełne szczęścia, pozytywnych zdarzeń i miłości, na którą każde z nich zasługiwało. -A co jeśli dziewczyny mnie nie polubią? - spytała, spoglądając na niego niepewnym wzrokiem. Piszczek jedynie pokiwał zabawnie głową.
-Polubią, zobaczysz. - rozsiadł się wygodniej w dużym, obitym kwiecistym materiałem krześle. Braun spojrzała na niego przymrużając oczy.
-Trening jest za dwadzieścia minut a ty jeszcze w jeansach? - zapytała, spoglądając na zegarek. Łukasz uśmiechnął się delikatnie słysząc jej stanowczy głos. Podniósł się ociążale z krzesła, kręcąc głową.
Wchodząc do budynku wpadł na prezesa, który oznajmił mu, że dziś Petera zastąpi nowy, trenerski nabytek Borussi Dortmund. Ucieszyło go to.
-Już lecę Pani trener. - rzucił, salutując jej i zniknął za drewnianymi drzwiami. Rose wypuściła głośno powietrze zaśmiewając się przy tym. Sięgnęła po gwizdek, kartkę z notatkiami Petera nakreślonymi niechlujnym pismem podczas ostatniego z treningów. Poprawiła bluzę i w myślach dodała sobie otuchy.
Wychodząc z gabinetu wpadła wprost w Marco Reusa, któremu towarzyszył Mario Götze. Blondyn przytrzymał ją, nie pozwalając jej upaść na jasną posadzkę a ona uśmiechnęła się do niego dość niepewnie.
-Pani doktor, tutaj? - Marco nie krył zdziwienia widokiem ortopedki swojej babci. Twarz Braun nadal zdobił niepewny uśmiech, którym obdarowała również przyglądającego się jej uważnie Mario Götze.
-Dzisiaj niestety będziecie musieli się ze mną pomęczyć. - zaśmiała się odwracając się do nich plecami. Napis na tylnej części kurtki zrobił na nich nie małe wrażenie. Reus nie sądził nawet, że miła i bardzo ambitna brunetka może być trenerką ich ulubionego sportu.
-A więc Pani trener idziemy się przebrać. Tak piękne kobiety nie mogą czekać. - zaśmiała się słysząc komentarz niższego z mężczyzn. Poklepała obydwu po ramionach i skierowała się na boisko, na którym po kilkunastu minutach zgromadziła się cała drużyna Borussi Dortmund.
Wszystkie jej polecenia wykonywali bardzo uważnie i dokładnie. Nie kryła miłego zaskoczenia ich zachowaniem i musiała przyznać, że bardzo jej się to podobało. Uważnie przyglądała im się podczas kolejnych części treningu.Widząc uśmiechy na ich twarzach również na jej twarzy zagościł uśmiech. Było jej bardzo miło po tym jak usłyszała wiele ciepłych słów z ich ust. Chodź dotąd miała objekcję co do podjętej decyzji, teraz jakby wszystko się zmieniło.
-Dobra Panowie na dziś wystraczy! - krzyknęła po tym jak dźwięk trenerskiego gwizdka rozniósł się po boisku. Oparła nogę na jednej z białych piłek, nie przestając obserwować uśmiechniętych od ucha do ucha piłkarzy, wymieniających się komentarzami odnośnie treningu przez nią prowadzonego. Gdy kilku z nich stanęło tuż przed jej osobą wymieniając między sobą podejrzane spojrzenia zdziwiła się, niedając jednak tego po sobie poznać.
-Pani trener po naradzie postanowiliśmy napisać petycję do prezesa. - Erik Durm uśmiechnął się szeroko do brunetki, która przyglądała się mu bardzo uważnie.
-Petycję? - spytała niepewnie.
-O zmianę trenera. - zakomunikował Mario Götze uśmiechając się słodko do nieco zawstydzonej kobiety. Reus przewrócił oczami wzdychając głośno, tym samym komentując zachowanie przyjaciół.
-Jeśli mogę doradzić? - stanął na przeciwko Braun, która pokiwała mu lekko głową odpowiadając tym samym na zadane wcześniej pytanie. -Dziesięć kółek wokół boiska jutro rano ostudzi ich zapały. - dodał ścierając swoimi słowami uśmiechy z twarzy klubowych kolegów.
-Zapamiętam sobie Panie Reus. - zaśmiała się dostrzegając rozbawione miny Romana Bürkiego i Andre Schürrle, stojących wraz z Łukaszem Piszczkiem na samym końcu grupy. -Z informacji, którą dostałam jeszcze przed treningiem męczymy się wspólnie do przyszłego tygodnia a podczas meczu musimy współpracować. - uśmiechnęła się w ich kierunku słodko.
-A więc do jutra Pani trener. - rzucił śpiewająco Mario Götze uśmiechając się słodko w kierunku Rose, będącej cały czas w lekkim szoku.
-Będziemy punktualnie. - Bartra poszedł śladem Mario.
-A nawet przed czasem. - dodał Durm.
-Wam nie odbiło przypadkiem? - dotąd milczący Roman spojrzał na młodszych kolegów wymownym spojrzeniem.
-Im już dawno odbiło i to jest najgorsze. - rzucił Piszczek, co Reus skwitował parsknięciem śmiechem. Rose jedynie uśmiechnęła się lekko kręcąc głową. Choć większość z nich na żywo widziała po raz pierwszy w swoim życiu, wszyscy zdążyli zyskać jej sympatię. Odprowadzała ich wzrokiem gdy znikali w korytarzu prowadzącym do szatni.
-Nie będziesz miała łatwo. - Andre zaśmiał się stając obok niej.
-Tylu facetów na raz nigdy mi nie słodziło. - stwierdziła, pakując piłkę do czarnej siatki, w której Marco Reus chwilę wcześniej umieścił te użyte podczas treningu.
-A w liceum? - uniósł brew ku górze wbijając w Braun pytające spojrzenie.
-Nie znosiliście mnie bo byłam od was lepsza. - odpowiedziała uśmiechając się szeroko do Schürrle.
-No niestety muszę Ci w tym miejscu przyznać rację, ale i tak zawsze byłaś inteligentna i ładna. - dodał, uśmiechając się do niej słodko.
-Ahh ten szowinizm. -westchnęła wrzucając do worka czarne sportowe narzutki.
-Oj zapomniałem, że rozmawiam z feministką.
-Ale taką liberalną. - szeroki uśmiech nie zniknął z jej twarzy.
-Liberalna feministka? - zapytał, rzucając jej rozbawione spojrzenie. -Ale dobra niech Ci będzie... - dodał widząc wymowny wzrok Braun. -To może liberalna feministka da się zaprosić na kawę?
-Ktoś tu się chcę wkręcić do wyjściowej jedenastki? - spytała z uśmiechem na twarzy i wymownym spojrzeniem wbitym w blondyna.
-Po troszku też, ale chyba wolałbym powspominać uczelniane czasy, to co?
-Tak się składa, że dziś mam już wolne. - zakomunikowała.
-I to rozumiem. - odpowiedział energicznie a Rose zaśmiała się głośno.
***
-Nie chcę się wtrącać bo to Twoje życie, ale może powinnaś go zrozumieć? Jest Twoim przyjacielem i Twoje szczęście jest dla niego bardzo ważne. Roman po prostu chcę, żebyś trafiła na kogoś wyjątkowego. - Greta wbiła w blondynkę niepewne spojrzenie. Obawiała się, że przyjaciółka wytknie jej wtrącanie się w nie swoje sprawy, jednak dla niej liczyło się jedynie szczęście bliskich jej osób a taką była dla niej Austriaczka, z resztą nie tylko ona.
-Wiem Greta, o to chodzi, że ja też chcę żeby on trafił na kogoś przy kim będzie szczęśliwy. - uśmiechnęła się smutno. -Ty też uważasz, że Franco to błąd? - spytała po chwili. Greta jedynie westchnęła.
-Znasz go od dwóch tygodni i on już planuje z Tobą rodzinę? - wbiła w nią pytające spojrzenie. -Faceci odwlekają ten moment w nieskończoność a gdy zaliczą wpadkę to jest im trudno podjąć się tego wyzwania i co smutne w większości przypadków wymigują się i zostawiają dziewczynę samą. Zachowanie Franco po prostu daje dużo do myślenia.
-Może masz rację... - westchnęła. -Mam już prawie trzydzieści lat i po prostu chcę być matką, żoną a on chciał mi to dać.
-A może warto poczekać na kogoś kto lepiej Cię pozna i świadomie się z Tobą zwiąże? -podsunęła uśmiechając się do Lei delikatnie. Koch westchnęła. Zdawała sobie sprawę z tego, że słowa Grety to czysta, racjonalna prawda, której ona nie potrafiła przyjąć do wiadomości. Wolała w nieskończoność wierzyć, że tu i teraz to najlepsze rozwiązanie.
-A co jeśli nigdy kogoś takiego nie znajdę? - zapytała a w jej oczach Greta dostrzegła szklące się łzy.
-Może ten ktoś już krąży po Twojej orbicie? - zasugerowała rzucając jej wymowne spojrzenie. Wszystkie zdania, które usłyszała od młodszej przyjaciółki dały jej do myślenia. Mogła jasno powiedzieć, że Langer choć nieco od niej młodsza, życiowo była od niej o wiele dojrzalsza. Zdawała sobie sprawę, że wszystko co przeżyła miało wpływ na jej obecne postrzeganie świata i właśnie w takich momentach jak ten trzymała za nią kciuki najmocniej jak tylko potrafiła. Langer zasługiwała na niezwykłe szczęście, słońce świecące jej każdego kolejnego dnia.
Szatynka podniosła się z krzesła zgarniając z blatu stołu czarny tablet.
-Chyba jednak zdecyduje się na ten remont.- dodała uśmiechając się do blondynki.
-Dziękuję. - głos Lei zatrzymał Gretę w progu kuchni. Odwróciła się do niej i posłała lekki uśmiech w kierunku bramkarki.
-Przecież się przyjaźnimi. - odpowiedziała jedynie, za nim opuściła kuchnie pozostawiając blondynkę samą ze swoimi myślami.
***
***
-Mogę spróbować. - uśmiechnęła się sprawiając, że mężczyzna odetchnął z ulgą. Zależało mu aby Joanna po macierzyńskiej przerwie wróciła na swoje miejsce a umowa z Braun dawała mu taką gwarancję. Choć polegając na swojej intuicji miał nieodparte wrażenie, że brunetka w klubie zagości nieco dłużej, niż tych kilka miesięcy.
-Na prawdę bardzo się cieszę... - nie dokończył swojej wypowiedzi, słysząc dźwięk przychodzącej wiadomości tekstowej. Wyraz jego twarzy bardzo się zmienił, co Rose wychwyciła.
-Coś się stało? - spytała. Gdy jego spojrzenie zatrzymało się na jej osobie, na jego twarzy pojawił się lekki acz niepewny uśmiech.
-Dałaby Pani radę zastąpić przez tydzień Petera? - spytał, zaskakując Braun.
-Ale ja...
-Peter się rozchorował a w sobotę mamy mecz ligowy. Asia nigdy mi nie odmówiła a na pewno da Pani radę z obiema drużynami. - posłał jej szczery, szeroki uśmiech. Miał nadzieję, że lekarka mu nie odmówi, wiedział bardzo dobrze jak ważne miejsce w jej życiu zajmowała piłka nożna. Fakt, że w liceum była najlepszą przyjaciółką Andre Schürrle sprawiał, że wiedział o niej więcej niż mogła podejżewać.
-No chyba mogę spróbować. - odpowiedziała dość niepewnym głosem. Poza Łukaszem Piszczkiem, Marco Reusem i Andre Schürlle nie poznała z męskiej drużyny jeszcze nikogo. Obawiała się również, że nie uda jej się przekonać do siebie zawodników Borussi Dortmund.
-To co za godzinkę? - zapytał, podnosząc się ze skórzanego fotela. Rose Braun poszła jego śladem, uśmiechając się do niego nadal niepewnie.
-No już się zgodziłam. - zaśmiał się cicho słysząc jej komentarz. Wyciągnął w jej kierunku dłoń z kluczem do pomieszczenia z numerem pięć, w którym na czas nieobecności Fabiańskiej miała urzędować.
-Klubowe ubrania czekają na Ciebie w gabinecie Asi.
-Niech Pan trzyma kciuki, żeby mój debiut nie okazał się totalną klapą. - słysząc jej komentarz mężczyzna zaśmiał się głośno. Miał nadzieję, że Rose Braun uda się owocnie zastąpić niezastąpioną Joannę Fabiańską. Brunetka miała w sobie coś co dawało mu nieodparte wrażenie, że zawojuje sympatię dość nieoczywistych piłkarzy.
Opuściła gabinet prezesa Borussi Dortmund zamykając za sobą drewniane drzwi. Stojąc w wąskim, ale długim korytarzu rozejrzała się dokładnie szukając wzrokiem gabinetu ze złotą tabliczką o numerze pięć. Zważając na fakt, że ma jeszcze niespełna godzinę do planowego treningu męskiej drużyny Borussi postanowiła przebrać się w klubowe ciuchy i przejrzeć notatki Petera, które miałyby jej w jakiś sposób pomóc podczas półtora godzinnych zajęć z zawodnikami.
Z niskiej komody stojące przy drzwiach pomieszczenia zabrała komplet dresu w klubowych barwach. Uśmiechnęła się dostrzegając swoje inicjały zarówno na bluzie, bluzce jak i spodniach. Nie sądziła, że zdecyduje się na przejęcie zespołu Borussi a co dopiero, że prezes jej zaufa i powierzy tak trudne zadanie, zwłaszcza w momencie, w których zawodniczki Borussi stają przed wielką szansą wpisania się na karty historii piłki nożnej. Po kilkunastu minutach stała przed lustrem za brązowym parawanem z uśmiechem na twarzy przyglądając się swojemu lustrzanemu odbiciu. Ortopedia i pediatria były jej powołaniem, ale to piłkę nożną pokochała kiedyś niezwykłą miłością tlącą się w niej cały czas.
Siedząc na blacie małego biurka, na którym panował idealny ład i porządek, kończyła wiązać czarne korki, gdy do pomieszczenia rozległo się ciche pukanie.
-Proszę. - odpowiedziała cicho.
Klamka drgnęła, a drzwi skrzypnęły. Uśmiech wkradł się na jej twarz gdy w pomieszczeniu pojawił się Łukasz Piszczek. Mężczyzna z szerokim uśmiechem na twarzy wślizgnął się do gabinetu dotąd należącego do siostry jego przyjaciela. Przyjechał wcześniej, ciekawy czy Braun zdecydowała się na przyjęcie propozycji Watzke. Po cichu na to liczył, tak jak Joanna, która podsunęła prezesowi klubu pomysł z jej zatrudnieniem. Miał nieodparte wrażenie, że dziewczyny są do siebie bardzo podobne ale w tym wypadku akurat się cieszył licząc na długą przyjaźń jaka mogłaby je połączyć.
-No, no Pani trener. - zaśmiała się komentując jego stwierdzenie. Nigdy nie sądziła, że jeszcze kiedyś założy korki. W liceum piłka nożna była jej największą pasją, jednak paskudna kontuzja jakiej nabawiła się w maturalnej klasie sprawiła, że musiała podjąć radykalne kroki i wybrać medycynę, na którą wszyscy ją namawiali.
-Boję się. - Piszczek westchnął słysząc jej słowa. Andre Schürlle dużo opowiadał mu o licealnych czasach, w których Rose Braun miała szczególne, pierwszoplanowe miejsce. Wiedział jednak jak wiele przeszła i liczył, że przyjdą dla nich wszystkich w końcu dobre czasy. Pełne szczęścia, pozytywnych zdarzeń i miłości, na którą każde z nich zasługiwało. -A co jeśli dziewczyny mnie nie polubią? - spytała, spoglądając na niego niepewnym wzrokiem. Piszczek jedynie pokiwał zabawnie głową.
-Polubią, zobaczysz. - rozsiadł się wygodniej w dużym, obitym kwiecistym materiałem krześle. Braun spojrzała na niego przymrużając oczy.
-Trening jest za dwadzieścia minut a ty jeszcze w jeansach? - zapytała, spoglądając na zegarek. Łukasz uśmiechnął się delikatnie słysząc jej stanowczy głos. Podniósł się ociążale z krzesła, kręcąc głową.
Wchodząc do budynku wpadł na prezesa, który oznajmił mu, że dziś Petera zastąpi nowy, trenerski nabytek Borussi Dortmund. Ucieszyło go to.
-Już lecę Pani trener. - rzucił, salutując jej i zniknął za drewnianymi drzwiami. Rose wypuściła głośno powietrze zaśmiewając się przy tym. Sięgnęła po gwizdek, kartkę z notatkiami Petera nakreślonymi niechlujnym pismem podczas ostatniego z treningów. Poprawiła bluzę i w myślach dodała sobie otuchy.
Wychodząc z gabinetu wpadła wprost w Marco Reusa, któremu towarzyszył Mario Götze. Blondyn przytrzymał ją, nie pozwalając jej upaść na jasną posadzkę a ona uśmiechnęła się do niego dość niepewnie.
-Pani doktor, tutaj? - Marco nie krył zdziwienia widokiem ortopedki swojej babci. Twarz Braun nadal zdobił niepewny uśmiech, którym obdarowała również przyglądającego się jej uważnie Mario Götze.
-Dzisiaj niestety będziecie musieli się ze mną pomęczyć. - zaśmiała się odwracając się do nich plecami. Napis na tylnej części kurtki zrobił na nich nie małe wrażenie. Reus nie sądził nawet, że miła i bardzo ambitna brunetka może być trenerką ich ulubionego sportu.
-A więc Pani trener idziemy się przebrać. Tak piękne kobiety nie mogą czekać. - zaśmiała się słysząc komentarz niższego z mężczyzn. Poklepała obydwu po ramionach i skierowała się na boisko, na którym po kilkunastu minutach zgromadziła się cała drużyna Borussi Dortmund.
Wszystkie jej polecenia wykonywali bardzo uważnie i dokładnie. Nie kryła miłego zaskoczenia ich zachowaniem i musiała przyznać, że bardzo jej się to podobało. Uważnie przyglądała im się podczas kolejnych części treningu.Widząc uśmiechy na ich twarzach również na jej twarzy zagościł uśmiech. Było jej bardzo miło po tym jak usłyszała wiele ciepłych słów z ich ust. Chodź dotąd miała objekcję co do podjętej decyzji, teraz jakby wszystko się zmieniło.
-Dobra Panowie na dziś wystraczy! - krzyknęła po tym jak dźwięk trenerskiego gwizdka rozniósł się po boisku. Oparła nogę na jednej z białych piłek, nie przestając obserwować uśmiechniętych od ucha do ucha piłkarzy, wymieniających się komentarzami odnośnie treningu przez nią prowadzonego. Gdy kilku z nich stanęło tuż przed jej osobą wymieniając między sobą podejrzane spojrzenia zdziwiła się, niedając jednak tego po sobie poznać.
-Pani trener po naradzie postanowiliśmy napisać petycję do prezesa. - Erik Durm uśmiechnął się szeroko do brunetki, która przyglądała się mu bardzo uważnie.
-Petycję? - spytała niepewnie.
-O zmianę trenera. - zakomunikował Mario Götze uśmiechając się słodko do nieco zawstydzonej kobiety. Reus przewrócił oczami wzdychając głośno, tym samym komentując zachowanie przyjaciół.
-Jeśli mogę doradzić? - stanął na przeciwko Braun, która pokiwała mu lekko głową odpowiadając tym samym na zadane wcześniej pytanie. -Dziesięć kółek wokół boiska jutro rano ostudzi ich zapały. - dodał ścierając swoimi słowami uśmiechy z twarzy klubowych kolegów.
-Zapamiętam sobie Panie Reus. - zaśmiała się dostrzegając rozbawione miny Romana Bürkiego i Andre Schürrle, stojących wraz z Łukaszem Piszczkiem na samym końcu grupy. -Z informacji, którą dostałam jeszcze przed treningiem męczymy się wspólnie do przyszłego tygodnia a podczas meczu musimy współpracować. - uśmiechnęła się w ich kierunku słodko.
-A więc do jutra Pani trener. - rzucił śpiewająco Mario Götze uśmiechając się słodko w kierunku Rose, będącej cały czas w lekkim szoku.
-Będziemy punktualnie. - Bartra poszedł śladem Mario.
-A nawet przed czasem. - dodał Durm.
-Wam nie odbiło przypadkiem? - dotąd milczący Roman spojrzał na młodszych kolegów wymownym spojrzeniem.
-Im już dawno odbiło i to jest najgorsze. - rzucił Piszczek, co Reus skwitował parsknięciem śmiechem. Rose jedynie uśmiechnęła się lekko kręcąc głową. Choć większość z nich na żywo widziała po raz pierwszy w swoim życiu, wszyscy zdążyli zyskać jej sympatię. Odprowadzała ich wzrokiem gdy znikali w korytarzu prowadzącym do szatni.
-Nie będziesz miała łatwo. - Andre zaśmiał się stając obok niej.
-Tylu facetów na raz nigdy mi nie słodziło. - stwierdziła, pakując piłkę do czarnej siatki, w której Marco Reus chwilę wcześniej umieścił te użyte podczas treningu.
-A w liceum? - uniósł brew ku górze wbijając w Braun pytające spojrzenie.
-Nie znosiliście mnie bo byłam od was lepsza. - odpowiedziała uśmiechając się szeroko do Schürrle.
-No niestety muszę Ci w tym miejscu przyznać rację, ale i tak zawsze byłaś inteligentna i ładna. - dodał, uśmiechając się do niej słodko.
-Ahh ten szowinizm. -westchnęła wrzucając do worka czarne sportowe narzutki.
-Oj zapomniałem, że rozmawiam z feministką.
-Ale taką liberalną. - szeroki uśmiech nie zniknął z jej twarzy.
-Liberalna feministka? - zapytał, rzucając jej rozbawione spojrzenie. -Ale dobra niech Ci będzie... - dodał widząc wymowny wzrok Braun. -To może liberalna feministka da się zaprosić na kawę?
-Ktoś tu się chcę wkręcić do wyjściowej jedenastki? - spytała z uśmiechem na twarzy i wymownym spojrzeniem wbitym w blondyna.
-Po troszku też, ale chyba wolałbym powspominać uczelniane czasy, to co?
-Tak się składa, że dziś mam już wolne. - zakomunikowała.
-I to rozumiem. - odpowiedział energicznie a Rose zaśmiała się głośno.
***
Lea przekroczyła próg kuchni z zamiarem odłożenia do zlewu kubka po mocnej kawie, którą wypiła po powrocie z siłowni. Zmarszczyła brwi dostrzegając siedzącą przy stole, pochyloną nad tabletem Gretę z miną jakiej już dawno u niej nie widziała.
-Coś się dzieję Greta? - zapytała przepłukując naczynie pod zimną wodą. Langer westchnęła przenosząc wzrok na przyjaciółkę.
-Dostałam wycenę domu. - westchnęła, przejeżdżając dłonią po ekranie nowego tabletu firmy samsung.
-Chcesz go sprzedać? - spytała siadając na stojącym obok Langer drewnianym krześle. Bardzo dobrze widziała niepewność w jej spojrzeniu.
-Teraz już sama nie wiem. Z jednej strony przypomina mi o tej tragedii, z drugiej mam z tamtąd wiele pięknych wspomnień. - uśmiechnęła się szeroko na samo wspomnienie dziecięcych lat.
-To może wystarczy gruntowny remont. Totalna zmiana? - podrzuciła.
-Ale co sama mam tam zamieszkać? - zapytała, nie kryjąc zaskoczenia słowami jakie usłyszała od blondynki.
-Zakochasz się, będziesz chciała założyć rodzinę i dom będzie wtedy jak znalazł. - Lea uśmiechnęła się do niej lekko.
-Może masz rację... - westchnęła. -Pogodziłaś się z Romanem? - spytała po chwili ciszy.
-Powiedział, że nie ma zamiaru akceptować mojego związku. - rzuciła cicho ale ze smutkiem w głosie co dało się wychwycić.-Może masz rację... - westchnęła. -Pogodziłaś się z Romanem? - spytała po chwili ciszy.
-Nie chcę się wtrącać bo to Twoje życie, ale może powinnaś go zrozumieć? Jest Twoim przyjacielem i Twoje szczęście jest dla niego bardzo ważne. Roman po prostu chcę, żebyś trafiła na kogoś wyjątkowego. - Greta wbiła w blondynkę niepewne spojrzenie. Obawiała się, że przyjaciółka wytknie jej wtrącanie się w nie swoje sprawy, jednak dla niej liczyło się jedynie szczęście bliskich jej osób a taką była dla niej Austriaczka, z resztą nie tylko ona.
-Wiem Greta, o to chodzi, że ja też chcę żeby on trafił na kogoś przy kim będzie szczęśliwy. - uśmiechnęła się smutno. -Ty też uważasz, że Franco to błąd? - spytała po chwili. Greta jedynie westchnęła.
-Znasz go od dwóch tygodni i on już planuje z Tobą rodzinę? - wbiła w nią pytające spojrzenie. -Faceci odwlekają ten moment w nieskończoność a gdy zaliczą wpadkę to jest im trudno podjąć się tego wyzwania i co smutne w większości przypadków wymigują się i zostawiają dziewczynę samą. Zachowanie Franco po prostu daje dużo do myślenia.
-Może masz rację... - westchnęła. -Mam już prawie trzydzieści lat i po prostu chcę być matką, żoną a on chciał mi to dać.
-A może warto poczekać na kogoś kto lepiej Cię pozna i świadomie się z Tobą zwiąże? -podsunęła uśmiechając się do Lei delikatnie. Koch westchnęła. Zdawała sobie sprawę z tego, że słowa Grety to czysta, racjonalna prawda, której ona nie potrafiła przyjąć do wiadomości. Wolała w nieskończoność wierzyć, że tu i teraz to najlepsze rozwiązanie.
-A co jeśli nigdy kogoś takiego nie znajdę? - zapytała a w jej oczach Greta dostrzegła szklące się łzy.
-Może ten ktoś już krąży po Twojej orbicie? - zasugerowała rzucając jej wymowne spojrzenie. Wszystkie zdania, które usłyszała od młodszej przyjaciółki dały jej do myślenia. Mogła jasno powiedzieć, że Langer choć nieco od niej młodsza, życiowo była od niej o wiele dojrzalsza. Zdawała sobie sprawę, że wszystko co przeżyła miało wpływ na jej obecne postrzeganie świata i właśnie w takich momentach jak ten trzymała za nią kciuki najmocniej jak tylko potrafiła. Langer zasługiwała na niezwykłe szczęście, słońce świecące jej każdego kolejnego dnia.
Szatynka podniosła się z krzesła zgarniając z blatu stołu czarny tablet.
-Chyba jednak zdecyduje się na ten remont.- dodała uśmiechając się do blondynki.
-Dziękuję. - głos Lei zatrzymał Gretę w progu kuchni. Odwróciła się do niej i posłała lekki uśmiech w kierunku bramkarki.
-Przecież się przyjaźnimi. - odpowiedziała jedynie, za nim opuściła kuchnie pozostawiając blondynkę samą ze swoimi myślami.
***
-To opowiadaj co ciekawego u Ciebie. -Andre oparł łokieć na blacie okrągłego, drewnianego stolika jednej z dortmundzkich kawiarni. Widząc jego uśmiechniętą twarz również ta jej jakby się rozpromieniła. Schürrle znała od czasów liceum, w których to łączyła ich prawdziwa przyjaźń. Wszystko zmieniło się w momencie, w którym lekarze rozwiali jej marzenia o grze w piłkę nożną a ona postanowiła wyjechać do Berlina i zająć się spełnianiem drugiego z marzeń zdobiących jej osobistą listę. Cieszyła się gdy czytała o jego kolejnych sukcesach, nie miała jednak na tyle odwagi aby odnowić kontakt, który zerwała.
-Nudy. - odpowiedziała upijając łyk gorącego espresso.
-Od Grety wiem, że to nie prawda. -uciął szybko, przywołując w głowie długie rozmowy z szatynką.
-Czyli o moim związku z jej ojcem też wiesz? - spytała.
-Przykro mi. - powiedział cicho, obdarowując jej osobę niepewnym spojrzeniem.
-Minęło już tyle lat a ja chyba już zamykam tamten rozdział, choć nigdy nie straci miejsca w moim sercu. - uśmiechnęła się delikatnie przywołując w myślach sylwetkę wysokiego dużo starszego od niej bruneta, w którym ponad sześć lat temu zakochała się bez pamięci.
-A dziecko? - zapytał niepewnie. Zadane przez Andre pytanie przywołało kolejne raniące wspomnienia. Dzień, w którym straciła miłość i jej owoc.
-Jego żona Margaret zrzuciła mnie ze schodów. Poroniłam a Thomas zginął gdy jechał do mnie do szpitala po tym incydencie. Jechał za szybko, wypadł z drogi i uderzył w betonowy wiadukt. - mówiąc to jej głos zaczął się łamać a łzy zaczęły zdobić jej policzki.
Twarz Andre bladła coraz bardziej pod wpływem opowieści przyjaciółki. Greta nigdy nie odwarzyła się opowiedzieć o tym ferelnym dniu, który zabrał jej rodzinę i zniszczył wszystkie plany z nią związane. Nie rozumiał tego co działo się w ludzkim życiu. Tego bólu, cierpienia i lawiny niepowodzeń. Wiele razy zadawał sobie pytania na które nie udawało mu się znaleźć praktycznie żadnej odpowiedzi. Fakt, że jego największa miłość Ciara Evans, urugwajska piłkarka walczyła z nowotworem jedynie utwierdzał go w beznadziejności ludzkiego położenia względem przeznaczenia. Gdy dowiedział się o tym od Joanny nogi się pod nim ugięły. Przez wiele nieporozumień postanowili zakończyć swój związek. Teraz, gdy dowiedział się o tragedii, która ją spotkała bił się z samym sobą i uczuciami, które od dłuższego czasu go nie opuszczały.
-Możesz na mnie liczyć. - uśmiechnął się lekko chwytając jej dłoń, chcąc dodać potrzebnej otuchy. -Razem z Gretą możecie na mnie liczyć.
-Na prawdę dziękuję. - powiedziała cicho, odwzajemniając jego uśmiech. -Kim jest dla Ciebie Ciara Evans? - zapytała przypominając sobie niedawną rozmowę z Joanną, w której nazwisko piłkarki padało z ust blondynki kilkanaście razy, jeśli nie kilkadziesiąt.
Spojrzenie Andre w jednej chwili jakby przygasło, uśmiech zdecydowanie zmniejszył swój zasięg.
-Spędziłem z nią wiele pięknych i namiętnych chwil. - zaśmiała się dostrzegając lekkie zawstydzenie Schürlle.
-Masz niepowtarzalną szansę stać się jej bohaterem. Nie spieprz tego. - tym razem to ona zacisnęła swoją dłoń na jego. Historia, którą opowiedziała jej kilka dni wcześniej Fabiańska wywołała w niej wiele różnych, skrajnych emocji. Wiedziała jednak, że Andre jest dobrym facetem i popełniane błędy wyjątkowo ciążą na jego sumieniu.
'Bo w miłość gra się przecież do samego końca i nigdy się nie odpuszcza.' pomyślała uśmiechając się do niego ciepło.
***
-To co to za ważna sprawa, którą musisz ze mną skonsultować? - Marco opadł na krzesło na przeciwko swojego kumpla z nastoletnich lat. Andreas Freitag spojrzał na niego wymownym spojrzeniem, na które Reus jedynie wzruszył ramionami.
-Ciebie też miło widzieć Marco u mnie wszystko po staremu dzięki, że pytasz. - rzucił uśmiechając się do niego nieco ironicznie. Reus jedynie wywrócił oczami.
-Sorry ale byłem na obiadku u rodziców. - Andreas zaśmiał się jedynie sięgając pamięcią do czasów, w których w domu rodzinnym Reusa był codziennym gościem.
-Jasne, rozumiem. Sorry, że Cię tu ściągnąłem ale to sprawa nie na telefon. - rzucił opierając łokcie na drewnianym blacie kwadratowego stolika.
-Co jest? - zapytał zaciekawiony zachowaniem swojego menadżera.
-Z Borussi nie odejdziesz? - Andreas zmarszczył brwi wbijając pytające spojrzenie w Reusa. Choć wiedział jaką odpowiedz usłyszy postanowił zapytać.
-Wałkowaliśmy to wiele razy. - uciął, nerwowo stukając palcami o blat kawiarnianego stolika.
Freitag westchnął. Nie mógł zrozumieć zachowania swojego kolegi. Każdy piłkarz i każda piłkarka, którzy znalaźliby się na miejscu Marco nawet przez chwilę by się nie zastanawiali, nie mówiąc już o odmowie.
-Nie rozumiem tej Twojej lojalności względem Borussi. Każdy na Twoim miejscu przyjąłby propozycję Barcy, czy Chelsea. - pokręcił jedynie głową, dostrzegając spojrzenie przyjaciela.
-Stary nie odejdę i już. Możemy więcej nie wracać do tego tematu? - wymowne spojrzenie Marco, choć zrobiło na Freitagu wrażenie, nie sprawiło jednak, że ten postanowił odpuścić temat. Chciał dla niego jak najlepiej i dla tego podsuwał mu kolejne propozycję z nadzieją, że Reus w końcu pęknie.
Lojalność względem Borussi? Może była to i lojalność, która w jakiś sposób nie pozwalała mu nawet dopuścić do siebie możliwości odejścia z klubu, któremu od dziecka kibicował. Wiedział też, że wpływ na takie a nie inne decyzję ma jego ojciec, który nie ukrywa dumy z tego, że jego syn jest piłkarzem Borussi Dortmund.
-Ale to dla Ciebie szansa. - zauważył.
-Jeszcze nie teraz, nie dziś, może kiedyś. - odpowiedział jakby bez przekonania. Bardzo dobrze wiedział, że każda propozycja z jaką zjawia się Andreas mogłaby okrzyknąć go jednym z najlepszych piłkarzy na świecie. Oczy mu się świeciły, co widział ale rodzina była dla niego najważniejsza, bez której nie byłby w miejscu, w którym obecnie się znajdował. Wiedział, że piłka kiedyś przeminie a rodzina jest stałym punktem, na którym zawsze będzie mógł polegać.
-Czyli agent w zasadzie jest Ci nie potrzebny. - stwierdził Freitag uśmiechając się do Reusa szeroko. Ten jedynie pokiwał mu przecząco głową uśmiechając się lekko.
-A reklamy? Gdyby nie ty to niczego bym nie miał. - Andreas zaśmiał się słysząc jego komentarz i widząc dołączoną do niego minę.
-W tej sprawie mam propozycję, ale to nieco później. - odpowiedział mu uśmiechając się tajemniczo, co zapaliło w głowie Marco ostrzegawcze światełko. -Jak długo znasz Gretę Langer? - dopytał, otwierając dotąd leżącą obok jego łokcia teczkę. Marco nie krył zaskoczenia usłyszanym pytaniem. Czyżby o czymś nie wiedział?
-Odkąd jest w klubie a co? - zapytał.
-Przyjaźnicie się? - zmarszczył brwi, wbijając spojrzenie w Marco, który obserwował go bardzo uważnie.
-Ty, co to za pytania? - rzucił nagle wzburzony, co jedynie zaintrygowało Freitaga. Reus nigdy nie zachowywał się w taki sposób, ale postanowił zostawić tę kwestię bez komentarza. Jednak tylko na razie.
-Oj, co ty się tak denerwujesz? - spytał, wbijając w niego podejżliwe spojrzenie. Blondyn jedynie prychnął coś niezrozumiale pod nosem. Freitag jednak puścił to mimouszu. Również na razie. -Lea poradziła jej żeby zmieniła agenta na lepszego a Mario zadzwonił do mnie...
-Jesteś jej agentem? - spytał, wchodząc mu w słowo.
-Od kilku dni. -odpowiedział, zakładając skrzyżowane ręcę na swój kark. Nie zdejmując badawcze wzroku z przyjaciela.
-Tak właściwie to po co ty mi to mówisz? - zapytał, podnosząc swój głos. Dobrze wiedział, że Freitag nie należy do nieinteligentnych i niedomyślnych i nie chciał aby ten sobie cokolwiek dziwnego ubzdurał.
-A nie mogę? - spytał, lekko się do niego uśmiechając. -Ot, ludzka ciekawość. -dodał wzruszając ramionami.
-Możesz, możesz. -odpowiedział, kapitulując pod wpływem wzroku menedżera.
-Mam dla niej kilka interesujących propozycji. - stwierdził wyciągając z teczki kilka kartek zapełnionych czarnym drukiem.
-Jakich? - spytał ewidentnie ożywiony. Freitag zmarszczył brwi obserwując przyjaciela.
Kilka dni wcześniej rozmawiał z Mario, który zasugerował mu, że ich przyjaciel interesuje się osobą Grety Langer. Andreas doszedł do wniosku, że owa dwójka bardzo dobrze by do siebie pasowała.
Kilka dni wcześniej rozmawiał z Mario, który zasugerował mu, że ich przyjaciel interesuje się osobą Grety Langer. Andreas doszedł do wniosku, że owa dwójka bardzo dobrze by do siebie pasowała.
-Ty, co ty taki ciekawy? - zapytał, pesząc Reusa. Uwielbiał go drażnić a okazje do tego ostatnio nadarzały się coraz rzadziej. Fakt, że mieszkał na Sycylii sprawiał, że ich przyjaźń ograniczała się bardziej do rozmów telefonicznych, czy pomocy internetowego komunikatora. Spotkania były również jedynie od święta, ale we Włoszech miał żonę, którą bardzo kochał.
-Po ludzku. - odpowiedział, widząc dość zaciekawione spojrzenie menedżera. Ukrył również swoje zakłopotanie.
-Niech Ci będzie. - uniósł lekko ręce ku górze w geście kapitulacji. -Chcesz wziąć udział w reklamie?
-Jakiej? - Marco pytaniem przyjaciela ewidentnie się zaciekawił.
-Pumy w duecie z Gretą Langer. - oznajmił uśmiechając się do Reusa szeroko. Gretę poznał i zdążył ją polubić, jedynie jej historia sprawiała, że nie potrafił gładko zasnąć.
-Zgodziła się? - zapytał, bawiąc się swoim smartphonem. Andreas spojrzał na niego dość podejżliwym spojrzeniem.
-Zgodziła. - odpowiedział wolno, upijając łyk chłodnej już kawy. -A ty? - dopytał.
-To ja też. - uśmiechnął się lekko.
•••
Willkommen!!!
Trzynastka jest i oczekuje na wasze komentarze wraz ze słodka pszczółką Emmą.
Cieszę się, że udało mi się go napisać w nieco ponad dwa tygodnie. To niezwykła nowość jeśli chodzi o to opowiadanie. Rozdział czternasty może również pojawi się w listopadzie, bo już jest napisany i czeka na korektę. W następnym rozdziale będzie ciekawiej, pojawią się nowe osoby i przede wszystkim Borussia Dortmund w całej swej okazałości.
Zostawiajcie swoje opinię odnoście trzynastki i z tego miejsca zapraszam na spojrzenie czternaste. 😊
A i ...
Ps. Przepraszam za wszelkie błędy jakie tu dostrzeżecie. Starałam się zrobić ich jak najmniej.
Auf Wiedersehen!
Jak zawsze... Dobry ;) Już czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
UsuńPozdrawiam.
Jestem pewna, że Rose świetnie zastąpi Joannę na stanowisku trenera. To naprawdę idelana kandydatka ma jej miejsce i zaczyna się to już potwierdzać. Skoro przypadła do gustu męskiej drużynie to dziewczyny też na pewno bardzo szybko ją polubią i zyska ich zaufanie. W dodatku widać, że ta praca to przy okazji spełnienie marzeń dziewczyny z młodości.
OdpowiedzUsuńNo i odnowiła kontakt z Andre, a na pewno obydwojgu przyjda się przyjaciel obok. Piłkarz przechodzi przez trudny okres, a Rose ma za sobą traumatyczne wydarzenia, których nie da się tak łatwo zapomnieć.
Dobrze, że Greta zdecydowała się jednak zatrzymać dom. Jakby nie było to w nim się wychowała i szkoda by było tracić piękne wspomnienia z nim związane.
Udzieliła także bardzo przydatną radę Lei. Oby dziewczyna ją posłuchała i zbyt pochopnie nie angażowała się w relację z Franco, bo kiedyś może tego żałować.
Marco i Greta wystąpią razem w reklamie! Nie mogę się już doczekać ich współpracy, która zapewne będzie bardzo udana.
Może w końcu w ich relacji coś drgnie?
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. 😊
Bardzo dziękuję za komentarz.
UsuńA co to się wydarzy ... przekonamy się w następnych rozdziałach.
Pozdrawiam gorąco :)
Dzisiaj napiszę krótko, zwięźle i na temat, bo czas mi nie pozwala na więcej. Bardzo przyjemny rozdział i nie mogę doczekać się następnego, a skoro jest już napisany to liczę, że pojawi się szybciutko.
OdpowiedzUsuńŚciskam!
Dziękuję za komentarz. Cieszy mnie, że się spodobał. :-)
UsuńPozdrawiam.