Spojrzenie piąte.
Dortmund, Niemcy.
wrzesień 2017 r.
Czarne, sportowe audi podjechało na wyłożony kostką brukową podjazd posesji numer dwadzieścia siedem na dość oddalonych obrzeżach Dortmundu. Przednie drzwi otworzyły się chwilę po zgaszeniu świateł, a ze sportowego auta wyszedł jego kierowca.
Wysoki, blond włosy mężczyzna ubrany w czarne spodnie i szarą, jesienną kurtkę zamknął drzwi swojego samochodu, rozglądając się dookoła. Pilotem otworzył klapę bagażnika, z którego wyciągnął dwie, duże papierowe torby wypełnione zakupami zrobionymi na pobliskim rynku, na którym zakupy zawsze robiła jego rodzicielka. Tym gestem chciał sprawić przyjacielowi przyjemność. Piszczek dzwonił do niego zeszłego wieczora skarżąc się na przeziębienie synka. Reus postanowił, że spróbuje go jakoś odciążyć i zaraz po śniadaniu wsiadł w samochód i pojawił się pod domem przyjaciela.
Na posesji poza samochodem Łukasza stał również samochód ich przyjaciółki Joanny, która zaraz po telefonie Piszczka rzuciła wszystko i przyjechała do piłkarza reprezentacji Polski, pomóc mu w opiece nad chorym Maćkiem.
Marco pchnął drewnianą furtkę z metalową furtką w jej centralnej części, co Rex wyczuł, bo znalazł się obok piłkarza po krótkiej chwili, wywołując tym samym uśmiech na twarzy Reusa. Piłkarz lubił psa Piszczka, jak żadnego innego. Miał nawet wrażenie, że Łukasz traktuje zwierzaka jak pełnoprawnego członka swojej skromnej rodziny. Pogłaskał go po dość gęstej sierści, po czym ten odbiegł w kierunku tarasu, na którym dotąd leżał łapiąc jesienna promienie słońca. Odprowadził go wzrokiem, po czym westchnął kierując swoje nogi wzdłuż kamienistej ścieżki, do niewielkiego ganku, na którym wiosną i latem często przesiadywali we dwóch rozmawiając na wiele różnych tematów.
Wytarł zabłocone trapery na brązowej wycieraczce, po czym nacisnął mosiężną klamkę z nadzieją, że Piszczek zapomniał przekręcić klucz w zamku, albo zdążył już odbezpieczyć ich zamek. Bał się zadzwonić dzwonkiem mając na względzie to, że Maciek może jeszcze spać, albo on sam może drzemać gdzieś na fotelu. Miał szczęście, gdyż drzwi się przed nim otworzyły zaraz po lekkim naciśnięciu na klamkę.
Zdjął wierzchnie okrycie, odwieszając kurtkę do wbudowanej w ścianę szafy. Poprawił klubową bluzę z kapturem i cicho wszedł w głąb mieszkania napotykając na śpiącego na kanapie Piszczka, przykrytego cienkim, szarym kocem. Nie chcąc budzić właściciela domu, skierował się do kuchni, w której zaskoczony dostrzegł Gretę Langer, pochylającą się nad ciemnym blatem kuchennym. Uśmiechnął się lekko, po czym odłożył torby na mały, drewniany stół z czterema krzesłami stojący w rogu kuchni nieopodal dużego okna. Podszedł do młodej piłkarki, która lekko podskoczyła czując na swoim policzku jego oddech.
-Czyżbym Cię przestraszył? - uśmiechnął się do długowłosej szatynki szeroko, co spotkało się z jej wymownym spojrzeniem.
-Po prostu nie słyszałam jak wszedłeś. - odpowiedziała ze sztucznym uśmiechem goszczącym na jej twarzy. Reus zmarszczył brwi, po czym oparł się biodrami o ciemny blat kuchenny.
-Götze przestał Cię męczyć? - spytał po chwili, zaskakując tym samym towarzyszącą mu dziewczynę.
-Mnie? On po prostu chciał, żeby Julia do niego wróciła. - odpowiedziała, próbując wytłumaczyć się z nietypowej znajomości z niskim piłkarzem reprezentacji Niemiec.
-Wiedziałem, że nie odpuści. - Reus zaśmiał się, kręcąc głową. -Ty nie jesteś w jego typie. - dodał, lustrując piłkarkę swoim bacznym spojrzeniem.
-Uważasz, że jestem brzydka i nie zasługuję na uwagę znanego piłkarza? - spytała, unosząc brwi i wbijając w stojącego obok niej mężczyznę baczne spojrzenie.
-Ja jedynie chcę Ci powiedzieć, że Mario woli dziewczyny - jakby to ująć, bardziej pewne swoich wdzięków. - odpowiedział.
-Uważasz, że ja nie potrafię? - spytała, przygryzając wargę i przybliżając się do niego nieco bliżej. Przejechała dłonią po jego kości policzkowej, co sprawiło, że Marco spiął się nieco. Nie znał Grety od tej strony i najnormalniej w świecie po prostu tego się po niej nie spodziewał. Zatrzymała kciuk tuż przy kącikach jego ust co dodatkowo sprawiło, że zamarł czekając na dalszy rozwój sytuacji.
-A Ty lubisz, gdy Cę uwodzą? - zapytała unosząc brwi i wbijając w Reusa wyczekujące spojrzenie. Piłkarz Borussi Dortmund szybko się otrząsnął, nie pozwalając na dalszą kolej rzeczy.
-Zrobiłem zakupy. - odchrząknął odsuwając się od niej i kierując swoje kroki do stołu, na którym kilka minut wcześniej zostawił torby wypełnione zakupami.
-Chcesz coś do picia? - spytała po chwili, zdając sobie sprawę z absurdu sytuacji, w której się znaleźli.
-Nie, dzięki. - odpowiedział cicho, chowając zieloną sałatę do lodówki, usilnie unikając wzroku Grety, która pierwszy raz wprawiła go w zakłopotanie. Nic nie odpowiedział tylko szybkim krokiem opuścił kuchnię.
Wpatrując się w próg, za którym zniknął Marco w jej głowie pojawiły się karcące ją komentarze podświadomości. Nie powinna tak reagować na jego słowa względem jej osoby, jednak chciała pokazać mu, że pewne łatki, które jej przyszyli nie są do końca prawdziwe.
-Jesteś idiotką Langer! - warknęła sama na siebie, westchnęła nad swoją głupotą. Miała jedynie nadzieję, że Reus nie będzie jej unikał a ona znajdzie tyle sił, żeby się z tego wytłumaczyć.
Marco odetchnął głęboko i głośno, gdy opuścił kuchnię, w której Greta go zahipnotyzowała i gdyby tylko chciała mogłaby zrobić z nim dosłownie wszystko. Musiał przyznać, że Greta była bardzo piękna, zgrabna i sympatyczna. Idealnie wpadająca w jego gust.
Gdy wszedł do salonu, Łukasz właśnie składał ciepły, futrzany koc i jednym rzutem swojego spostrzegawczego oka dostrzegł dziwny wyraz twarzy swojego przyjaciela.
-Wyspałeś się? - zapytał Marco, próbując ukryć swoje zakłopotanie. Piszczkowi jednak to nie przeszkodziło, żeby uśmiechnąć się pod nosem.
-Nie narzekam. -odpowiedział. -A w kuchni co się stało? - spytał marszcząc brwi. Marco zaskoczyło jego pytanie.
-Nic.
-Jasne. - Piszczek mruknął cicho. -Śniadanie jadłeś? - zapytał.
-Byłem u rodziców, a ona bez śniadania by mnie nie wypuściła. Z resztą przecież znasz moją matkę. -Marco zaśmiał się przywołując im wspomnienia Manueli Reus.
-To kawy Ci chociaż zrobię. - Łukasz zaśmiał się, stając obok swojego przyjaciela. -Asia jest na górze z Maćkiem. - dodał, po czym Reus zniknął na drewnianych schodach z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Co zrobiłaś Marco? - spytał Piszczek, stając w progu kuchni. Greta westchnęła wpatrując się w swojego przyjaciela.
-Nic. - odpowiedziała krótko.
-Rozumiem. - rzucił jej wymowne spojrzenie. -Chodź do Aśki na górę. - powiedział, po czym oboje skierowali się do pokoju synka piłkarza reprezentacji Polski.
○
Joanna i Greta chwilę po godzinie dwunastej opuściły dwóch piłkarzy, udając się na dwugodzinny, zaległy trening. Łukasz i Marco dzięki temu mieli czas na poważną męską rozmowę, na bardzo ważny temat, którego nie potrafili od tak porzucić.
-W nieskończoność nie możemy udawać, że o niczym nie wiemy. - Reus spojrzał na Łukasza, który w swoich ramionach kołysał Maćka w rytm babcinej kołysanki. Piszczek westchnął cicho, podchodząc do drewnianego łóżeczka stojącego w kącie jego sypialni. Zakrył chłopca szczelnie kolorową kołderką, po czym usiadł na wolnym fotelu tuż obok swojego przyjaciela.
Marco miał rację. Podwójne życie Jensa, o którym wiedzieli nie dawało im spokoju. Dobrze wiedział, że ich obowiązkiem było zareagować. Joanna była ich przyjaciółką i zasługiwała na prawdę i szczęście, którego Jens niestety jej nie da. Oni chcieli być w stosunku do niej zupełnie fair, więc normalną rzeczą była ich niepewność i nadzieję, że kobieta mimo wszystko się od nich nie odwróci.
-To jaki masz pomysł? - zapytał Łukasz, próbując ukryć swoje zaciekawienie. Piszczek wierzył, że sprawa ze Schmittem szybko się wyjaśni a Fabiańska skupi się na szukaniu prawdziwego szczęścia i co najważniejsze nie będzie rozpaczała po ułudnej miłości.
Marco na dłuższą chwilę zatrzymał swój wzrok na przyjacielu, po czym z kieszeni klubowej bluzy, wyciągnął białą kopertę, którą wraz z zawartością przekazał w ręce Piszczka. Ten jedynie zmarszczył brwi otwierając ją i wyciągając jej zawartość. To co w niej zobaczył bardzo go zaskoczyło. Nie sądził, że Marco uda się znaleźć zdjęcia, na których prezes niemieckiej firmy widnieje ze swoją żoną i synkiem.
-Nie było łatwo, bo Jens bardzo skrupulatnie strzeże swojej prywatność. - wytłumaczył. -Ale dla chcącego nic trudnego. - dodał po chwili, lekko się uśmiechając.
-Mimo wszystko nie wiem czy to dobry pomysł. - Łukasz westchnął przeglądając fotografię. Nie chciał mieszać się w życie Fabiańskiej, choć z drugiej strony bardzo zależało mu na jej szczęściu.
-Stary, ta gnida ją zniszczy a my w porę możemy to skończyć. - Reus wbił w niego wyczekujące spojrzenie. Joanna dla niego również była ważną osobą. Nie tylko znajomą ale i przyjaciółką, której powierzał wszystkie swoje tajemnice i zależało mu na tym, żeby blondynka była szczęśliwa.
-Pojedziemy do niego jak Aśka wróci. Nie chcę ciągać małego. - skapitulował, zdając sobie sprawę z tego, że Reus ma rację. A łez bólu Joanny po prostu by nie zniósł.
Tak ja powiedzieli, tak zrobili. Zaraz po powrocie Fabiańskiej z klubu, pod pretekstem wypadu na miasto z chłopakami pojechali do firmy Jensa, żeby z nim porozmawiać i wyłożyć karty na stół.
W tamtym momencie liczyło się dla nich jedynie szczęście Joanny Fabiańskiej i nic innego nie miała znaczenia.
-Dzień dobry, zostaliśmy prezesa? - Łukasz przywitał się z sekretarką firmy lekkim uśmiechem na twarzy. Miał nadzieję, że Schmitt będzie w swoim gabinecie i uda im się z nim porozmawiać i nie odwlekać tej trudnej rozmowy.
-Prezes ma akurat chwilę przerwy, więc mogą panowie do niego wejść. - odpowiedziała, wskazując im na drewniane drzwi, za którymi znajdował się duży gabinet prezesa niemieckiego oddziału hiszpańskiej korporacji.
-Dziękujemy. - powiedzieli obaj, posyłając jej urocze uśmiechy.
Piszczek zapukał, a gdy usłyszeli ciche "proszę" pewnym krokiem weszli do gabinetu, choć żaden z nich nie wiedział do końca w jaki sposób powinni rozpocząć tą niezbyt łatwą rozmowę.
-Cześć chłopaki, siadajcie. - Jens nieprzeczuwający trzęsienia gruntu pod stopami, posłał im szeroki uśmiech. Wskazał im dłonią na dwa krzesła stojące tuż przed jego biurkiem. -Co was do mnie sprowadza? - dopytał, gdy obaj zajęli wskazane przez niego miejsca, a on sam usadowił się na swoim skórzanym fotelu.
Marco chwilę wpatrywał się w biznesmena, po czym sięgnął do kieszeni swojej kurtki, wyciągając z niej pięć fotografii, które wylądowały na blacie jego biurka. Minę od razu mu zrzedła. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw.
-Myślałeś, że długo będziesz grał w podwójną grę? - spytał, rzucając mu pełne nienawiści spojrzenie.
-Chłopaki to nie tak. - westchnął, gładząc napięte czoło. Nie chciał, żeby to wszystko tak się wydało.
-A jak? - spytał, nieco zdenerwowany Piszczek. -Grasz na dwa fronty, a ostatecznie ranisz obie strony. - dodał, próbując nie wybuchnąć wściekłością. Joanna była jego najlepszą przyjaciółką i chciał dla niej jak najlepiej.
-Ja po prostu kocham je obie. - wytłumaczył, wbijając w obu piłkarzy niemieckiego klubu smutne spojrzenie. Miał nadzieję, że może uda im się go zrozumieć.
-Kochasz? - zapytał, podniesionym głosem Reus. -Człowieku ty ranisz je obie! A w dodatku masz syna! - warknął, uderzając pięściami w blat jego biurka. Gdyby był na jego miejscu zrobiłby wszystko, żeby jego syn miał go na co dzień i co najważniejsze, nigdy nie zdradziłby swojej żony.
-Wiem. - westchnął, luzując krawat. -Co mam według was zrobić? - spytał Jens wbijając w nich wyczekujące spojrzenie.
-Zniknij z życia Asi. - w głosie Piszczka nie było wyrzutu, jedynie prośba co Schmitt wychwycił.
-Myślisz, że to takie proste?
-Masz czas do świąt. W innym razie Twoja żona i teść o wszystkim się dowie. - Reus podniósł się z krzesła, rzucając Schmittowi nienawistne spojrzenie.
-Łukasz ... - Jens miał nadzieję, że może chociaż Piszczek okaże mu choć trochę zrozumienia.
-Aśka robi dla mnie dużo i chcę żeby trafiła na kogoś, kto jej nie zrani i dla kogo będzie najważniejsza. - odpowiedział, po czym idąc w ślady swojego przyjaciela opuścił jego gabinet.
Jens stracił w jego oczach i to najbardziej zaważyło na jego zachowaniu. Bał się jednak najbardziej tego, jak to wpłynie na życie blondynki. Westchnął, zamykając drzwi do jego gabinetu.
Bardzo chciałby, żeby to wszystko okazało się jednym wielkim snem. Niestety.
-Wróciłem. - Łukasz uśmiechnął się lekko do Fabiańskiej, która okryta szarym kocem siedziała na kanapie, wczytując się w fabułę książki. Nieopodal kanapy stał bordowy wózek, w którym od kilkunastu minut pogrążony był we śnie mały Maciuś.
Łukasz zajrzał do wózka, a na jego twarzy pojawił się delikatny i bardzo szczery uśmiech, który przyciągnął uwagę Joanny.
Widok tego niewymuszonego, uroczego uśmiechu sprawił, że wszystkie troski uciekły od zapracowanej pani ginekolog. W towarzystwie Piszczka i jego synka czuła się wyjątkowo dobrze. Ten fakt ją przestraszył.
-Czytasz książki biograficzne? - spytał nieco zaskoczony, dostrzegając okładkę książki, leżącą na jej kolanach.
-Można zobaczyć inne oblicze ludzi, których się zna. - zauważyła, uśmiechając się do niego delikatnie. Łukasz zaśmiał się, przysiadając na zagłówku sofy, na której siedziała Joanna. -A kiedy przeczytam coś o Tobie? - spytała, patrząc na niego wymownym spojrzeniem. Ten jedynie przewrócił oczami.
-A przeczytałabyś?
-No pewnie! - odpowiedziała z entuzjazmem. -Jako pierwsza. - dodała.
-Herbaty? - zapytała, przecierając dłonią swój kark.
Łukasz uważnie ją obserwował. Ciężko było mu z wiedzą o drugim obliczu jej partnera. Joanna była częścią jego codzienności. Zawsze mógł na nią liczyć. Była blisko, obok, bez względu na wszystko. Dlatego miał wiele obaw względem tego, jak ich relacja dalej się potoczy, gdy blondynka dowie się o prawdzie. Miał jedynie nadzieję, że nawet jeśli dowie się o tym, że wiedział o wszystkim i skrupulatnie to przed nią ukrywał.
-Ja zrobię. - powiedział, uśmiechając się do niej lekko.
Joanna miała dziwne wrażenie, że coś jest nie tak. Jednak nie pytała, nie chcąc go zdenerwować.
-A jak? - spytał, nieco zdenerwowany Piszczek. -Grasz na dwa fronty, a ostatecznie ranisz obie strony. - dodał, próbując nie wybuchnąć wściekłością. Joanna była jego najlepszą przyjaciółką i chciał dla niej jak najlepiej.
-Ja po prostu kocham je obie. - wytłumaczył, wbijając w obu piłkarzy niemieckiego klubu smutne spojrzenie. Miał nadzieję, że może uda im się go zrozumieć.
-Kochasz? - zapytał, podniesionym głosem Reus. -Człowieku ty ranisz je obie! A w dodatku masz syna! - warknął, uderzając pięściami w blat jego biurka. Gdyby był na jego miejscu zrobiłby wszystko, żeby jego syn miał go na co dzień i co najważniejsze, nigdy nie zdradziłby swojej żony.
-Wiem. - westchnął, luzując krawat. -Co mam według was zrobić? - spytał Jens wbijając w nich wyczekujące spojrzenie.
-Zniknij z życia Asi. - w głosie Piszczka nie było wyrzutu, jedynie prośba co Schmitt wychwycił.
-Myślisz, że to takie proste?
-Masz czas do świąt. W innym razie Twoja żona i teść o wszystkim się dowie. - Reus podniósł się z krzesła, rzucając Schmittowi nienawistne spojrzenie.
-Łukasz ... - Jens miał nadzieję, że może chociaż Piszczek okaże mu choć trochę zrozumienia.
-Aśka robi dla mnie dużo i chcę żeby trafiła na kogoś, kto jej nie zrani i dla kogo będzie najważniejsza. - odpowiedział, po czym idąc w ślady swojego przyjaciela opuścił jego gabinet.
Jens stracił w jego oczach i to najbardziej zaważyło na jego zachowaniu. Bał się jednak najbardziej tego, jak to wpłynie na życie blondynki. Westchnął, zamykając drzwi do jego gabinetu.
Bardzo chciałby, żeby to wszystko okazało się jednym wielkim snem. Niestety.
○
-Wróciłem. - Łukasz uśmiechnął się lekko do Fabiańskiej, która okryta szarym kocem siedziała na kanapie, wczytując się w fabułę książki. Nieopodal kanapy stał bordowy wózek, w którym od kilkunastu minut pogrążony był we śnie mały Maciuś.
Łukasz zajrzał do wózka, a na jego twarzy pojawił się delikatny i bardzo szczery uśmiech, który przyciągnął uwagę Joanny.
Widok tego niewymuszonego, uroczego uśmiechu sprawił, że wszystkie troski uciekły od zapracowanej pani ginekolog. W towarzystwie Piszczka i jego synka czuła się wyjątkowo dobrze. Ten fakt ją przestraszył.
-Czytasz książki biograficzne? - spytał nieco zaskoczony, dostrzegając okładkę książki, leżącą na jej kolanach.
-Można zobaczyć inne oblicze ludzi, których się zna. - zauważyła, uśmiechając się do niego delikatnie. Łukasz zaśmiał się, przysiadając na zagłówku sofy, na której siedziała Joanna. -A kiedy przeczytam coś o Tobie? - spytała, patrząc na niego wymownym spojrzeniem. Ten jedynie przewrócił oczami.
-A przeczytałabyś?
-No pewnie! - odpowiedziała z entuzjazmem. -Jako pierwsza. - dodała.
-Herbaty? - zapytała, przecierając dłonią swój kark.
Łukasz uważnie ją obserwował. Ciężko było mu z wiedzą o drugim obliczu jej partnera. Joanna była częścią jego codzienności. Zawsze mógł na nią liczyć. Była blisko, obok, bez względu na wszystko. Dlatego miał wiele obaw względem tego, jak ich relacja dalej się potoczy, gdy blondynka dowie się o prawdzie. Miał jedynie nadzieję, że nawet jeśli dowie się o tym, że wiedział o wszystkim i skrupulatnie to przed nią ukrywał.
-Ja zrobię. - powiedział, uśmiechając się do niej lekko.
Joanna miała dziwne wrażenie, że coś jest nie tak. Jednak nie pytała, nie chcąc go zdenerwować.
Następnego dnia.
Marco pakował do swojej torby wszystkie rzeczy, które znajdowały się w jego klubowej szafce. Już dawno miał zrobić z nią porządek, jednak nigdy nie był w stanie znaleźć wolnej chwili, żeby się do tego zabrać. Fakt, że Götze wraz z Julią postanowili spędzić kilka wolnych dni na romantycznej wycieczce w Paryżu sprawił, że wizja siedzenia w pustym, dużym mieszkaniu nie była dla niego optymistyczna. Piszczkowi natomiast postanowił nie zawracać sobą głowy, zwłaszcza mając na uwadze fakt, że ten po prostu chciał spędzić wolną chwilę z Kubą Błaszczykowskim, który postanowił go odwiedzić.
Westchnął, dochodząc do wniosku, że on praktycznie nie ma nikogo z kim mógłby spędzić wolny czas i tak po prostu pogadać, czy pójść na piwo. Hummels mieszkał w Monachium i spędzał czas z rodziną. Bürki wyjechał do swojej rodziny do Szwajcarii, a Marc Bartra razem z żoną i dziećmi na kilka dni przeniósł swoje życie do Hiszpanii. Tylko on tkwił w tym samym miejscu, samotnie w Dortmundzie.
Zamknął drzwiczki metalowej szafki i odwrócił się z zamiarem opuszczenia szatni. Zaskoczony dostrzegł Gretę stojącą w progu pomieszczenia.
Młoda szatynka opierała się ramieniem o framugę, dużych drewnianych drzwi uważnie przyglądając się piłkarzowi. Było jej głupio i nie mogła zagłuszyć dziwnych odgłosów w głowie, które po sytuacji w kuchni Piszczka głośno odbijały się w jej podświadomości. Nie wiedziała sama, dlaczego tak zareagowała na wzmiankę o Götze i komentarzu o innym typie kobiet. Chyba po prostu trafiło to w jej czuły punkt. Bo przecież nie była gorsza od innych dziewczyn.
-Długo tak stoisz? - zapytał beznamiętnie wpychając do torby złożoną w nieładzie klubową bluzę. Greta to zauważyła i zaczęła wątpić w to, że dobrze zrobiła tu przychodząc.
-Chciałam Cię tylko przeprosić. - powiedziała cicho, po czym wbiła swoje spojrzenie w świecącą się posadzkę. Z Reusem od samego początku miała dobre stosunki i nie chciała tego zmienić. Jednak sądząc po jego reakcji, chyba poniedziałkowego ranka to zrobiła. -Rozumiem. - szepnęła sama do siebie i gdyby nie głos Reusa opuściłaby ją.
-Wczoraj rano, mnie zaskoczyłaś.
-Wiem. - powiedziała, niepewnie się do niego uśmiechając. Miała nadzieję, że Marco szybko zapomni o tym dość nietypowym incydencie, a ten nie wpłynie na ich relacje.
-Piwo? - spytał, zarzucając pasek sportowej torby na ramię. Spojrzał na Langer wyczekującym spojrzeniem.
-Chłopaki wyjechali a ty nie masz się z kim napić? - zapytała, unosząc zabawnie brew. Zaśmiał się. -Jedno piwo! - zastrzegła.
-Jedno i oczywiście odprowadzę Cię do domu. - powiedział. Uśmiechnęła się, kiwając mu z aprobatą głową. Reus uważnie się jej przyglądał i musiał przyznać, że jej uśmiech był wyjątkowo uroczy, czego wcześniej nie dostrzegł.
○○○
Wiem ... znowu nawaliłam. Rozdział miał pojawić się dużo wcześniej a pojawia się dziś. Jest mi wstyd, ale nic na to nie poradzę. Chcę znaleźć wystarczająco dużo czasu na sklejenie kolejnych fragmentów w całość, jednak ten jakby kurczył się wyjątkowo szybko a ja odrywam się od pisania w późnych godzinach wieczornych. Mam nadzieję, że tym razem szóstka pojawi się nieco szybciej. Mam plan aby napisać ją do połowy maja, może to mi się uda?
Wybaczycie mi to?
Oczywiście ocenę rozdziału pozostawiam wam i mam nadzieję, że do zobaczenie nie długo! ☺♥
Pozdrawiam.
Ps. Za błędy przepraszam.
Chłopaki rozegrali z Jensem sprawę po mistrzowsku. Mam nadzieję, że się ich posłucha i zniknie z życia Joasi raz na zawsze.
OdpowiedzUsuńReus i Greta.. coś czuję, że tutaj może się zadziać :D on taki samotny, ona również połączenie idealne.
Czekam na kolejną część i życzę weny. Buźka!
Dziękuję za komentarz.
UsuńCieszę się, że rozdział się spodobał.
Pozdrawiam. :)
Nic się nie stało z powodu tego, że rozdział dodałaś później niż planowałaś. W końcu każdy ma jakieś obowiązki, życie prawatne itd. Nie samym pisaniem człowiek żyje. 😊
OdpowiedzUsuńWarto było jednak poczekać na ten rozdział, bo bardzo mi się podobał.
Łukasz ma cudownych przyjaciół. Może na nich liczyć w każdej sytuacji.
Relacja Grety i Marco jest bardzo intrygująca. To wydarzenie z kuchni, okazało się bardzo niezręczne dla obojga. Na szczęście już sobie to wyjaśnili. Czas pokaże, jak dalej rozwinie się ich znajomość i co z niej wyniknie.
Jens przestał być taki pewny siebie, ponieważ wie już, że znajomi Jaoanny znają prawdę o jego żonie i dziecku. Ciekawe, czy naprawdę zostawi w spokoju Fabiańską, czy będzie chciał jeszcze coś ugrać.
Czekam na następny rozdział, nie mogąc się doczekać dalszego rozwoju akcji.
Uff, mogę odetchnąć z ulgą. ☺
UsuńCieszę się, że rozdział Ci się spodobał.
Dziękuję za komentarz.
Buziaczki. :)
Trafiłam tutaj przypadkiem, połknęłam wszystkie rozdziały i chcę kolejne! :)
OdpowiedzUsuńKolejny rozdział jeszcze w tym tygodniu. ☺
UsuńDziękuję za komentarz.
Buziaczki.