Spojrzenie dwunaste.




STYCZEŃ 2018.
Dortmund, Niemcy.

~*~


Podobny obraz


                -Co ty tak zawzięcie sprzątasz? - Julia podejrzliwym wzrokiem spojrzała na Leę, która od ponad godziny szorowała szczotką kafelki w łazience. Blondynka rzuciła współlokatorce mrożące krew w żyłach spojrzenie, którym dodatkowo zaskoczyła zaintrygowaną jej zachowaniem szatynkę.
                -Mam zły humor! - warknęła, zamykając drzwi tuż przed nosem Wagner. Serce napastniczki Borussi Dortmund zabiło nieco mocniej. Pierwszy raz widziała tak bardzo wkurzoną bramkarkę. 
 Oparła dłoń o błękitną ścianę korytarza i głośno wypuściła nagromadzone wcześniej w płucach powietrze, czym zaciekawiła wychodzącą ze swojego pokoju Langer. 
                 -Julia, coś się dzieję? - spytała podchodząc do niej. Wagner pokiwała jej jedynie przecząco głową. 
                 -Lea jest jakaś ... - urwała szukając odpowiedniego określenia niepokojącego stanu przyjaciółki. - ... nie w humorze. - dokończyła kiwając głową.
 Greta uniosła głowę do góry wzdychając co sprawiło, że Julia zmarszczyła brwi widząc reakcję przyjaciółki. 
                 -Ty coś wiesz? - bardziej stwierdziła niż zapytała. Twarz Grety ozdobiła zbyt niepewna mina a gdy chciała odpowiedzieć na pytanie Julii drzwi łazienki otworzyły się z hukiem a przed nimi stanęła Lea Koch. 
                 -Uważasz, że Roman miał rację? - spytała mierząc Gretę ostrym spojrzeniem. Langer robiła wszystko, żeby nie pozwolić emocjom wybuchnąć i wytrzymać presję wzroku przyjaciółki. 
                  -Nie wiem czy Roman miał rację, bo to z nim znasz się od wielu lat, ale może warto go posłu...
                 -Nie będę go słuchać! - krzyknęła, nie pozwalając Grecie dokończyć swojej wypowiedzi.
                 -Lea uspokój się. - Greta w odróżnieniu do Koch była spokojna. -Roman chcę tylko, żebyś nie popełniła błędu.
                  -A Franco to błąd? - spytała z drwiną.
                  -Nie wiem czy jest błędem, ale wiem, że znacie się na prawdę krótko i każda zbyt pochopnie podjęta decyzja może boleć Cię całe życie. - odpowiedziała.
                  -Mam dość tej umoralniającej gadki, idę się przejść!!! - warknęła zbiegając po drewnianych schodach. Langer odetchnęła głęboko a Wagner nadal próbowała zrozumieć powód tej ostrej wymiany zdań między przyjaciółkami.
                  -O co tu ... chodziło? - spytała, gdy do ich uszu dobiegł głośny trzask zamykanych drzwi. Greta oparła swoje plecy o ścianę.
                  -Lea przespała się z Franco, planuje z nim przyszłość a Roman ... yyy, powiedział co na ten temat myśli. - odpowiedziała a na twarzy starszej z piłkarek pojawiło się zaskoczenie. Historie znajomości blondynki z młodym Włochem bardzo dobrze znała i w tym wypadku zdecydowanie stawała po stronie Bürkiego.
                  -Też masz wrażenie, że dla Romana Lea nie jest tylko przyjaciółką? - zapytała, wbijając w Gretę wymowne spojrzenie. Langer niejednokrotnie widziała spojrzenia, którymi Roman obdarowywał Koch, przepełnionych ciepłem, troską i błyskiem gdy blondynka była blisko niego.
Uśmiechnęła się szeroko dając Wagner tym samym odpowiedź na wcześniej zadane przez nią pytanie.


Podobny obraz

       Blondynka z wyjątkową siłą pchnęła szklane drzwi prowadzące do klatki schodowej nowego bloku w centrum Dortmundu. Ostra kłótnia z Romanem bardzo jej ciążyła, ale nie potrafiła przyznać się do tego przed nikim, nawet samą sobą. Przyjaźń z Bürkim była dla niej bardzo ważna jednak fakt, że płynący czas i kalendarz nie były dla niej łaskawe szukała kogoś kto podzieli jej chęci założenia rodziny. Spuściła głowę pogrążając się w swoich myślach, których w jednym momencie nagromadziło się nad wyraz wiele. Było jej głupio i wyrzuty sumienia dobijało się do niej coraz głośniej. Nie miała jednak na tyle odwagi aby zadzwonić do Romana i przeprosić za słowa, które od niej usłyszał.
  Zamyślona wpadła wprost na idącego na przeciw niej Romana, który postanowił poprosić o radę duet Reus i Götze. Miał nadzieję, że przyjaciele pomogą mu znaleźć wyjście z trudnej sytuacji w której się znalazł. Z pułapki zastawionej przez życie i uczucia.
  Objął Austriaczkę w talii ratując przed upadkiem na ośnieżony chodnik. Ich spojrzenia się spotkały, jej dłonie znalazły się na okrytej zimową kurtką klatce piersiowej bramkarza a cisza między nimi zapadła wręcz idealna. Przerwał ją cichym chrząknięciem.
          -Nie powinienem się wtrącać, to twoje życie. - cichy głos szatyna nieco niepewny i łamiący się zdziwił blondynkę, która otwierała już usta, żeby odpowiedzieć jednak bramkarz Borussi jej to uniemożliwił. - Skoro sądzisz, że Franco jest dla Ciebie idealnym kandydatem to okay, ale nie oczekuj, że będę się tylko przyglądał jak niszczysz sobie życie, w sumie na własne życzenie. - dodał a jego słowa w pewien sposób wyjątkowo ją dotknęły. Zawsze sądziła, że są przyjaciółmi i nigdy nic ich nie poróżni. Obecna sytuacja zrewidowała jej przekonanie.
           -Znowu zaczynasz? - zapytała z wyrzutem. - Przecież się przyjaźnimy... - dodała, panując nad targającymi nią emocjami.
           -Przyjaźnimy się i właśnie dlatego się wtrącam. - odpowiedział spokojnie, wręcz nie okazując żadnych emocji.
           -Przyjaciele chyba powinni się wspierać? - spytała nieco niepewnie. Gdzieś w głębi siebie obawiała się odpowiedzi, którą od niego usłyszy.
           -W głupotach, które popełniają? - zapytał z wyrzutem. -Nie będę Cię wspierał w związku z tym debilem. Rób co chcesz, ale nie przychodź do mnie później z płaczem. - powiedział odsuwając się od niej i odchodząc w kierunku bloku, w którym umówił się na piwo z Marco i Mario.
Lea odprowadziła go wzrokiem a jego słowa odbiły się echem w jej głowie. Może w tym co usłyszała do Romana było trochę racji? Franco znała raptem kilka tygodni. Zbyt wiele o nim nie wiedziała i tak praktycznie nie mieli nawet tematów do rozmowy, potrafił ją oczarować i mówił to co chciała usłyszeć. Dopiero teraz zaczynało docierać do niej to, że stąpa po niepewnym gruncie, po lodzie, którego kruchości nie jest w stanie ocenić. Przyjaźń z Romanem natomiast była pewną inwestycją, znali się na tyle długo a ona wiedziała, że Bürki nie zrobiłby nic co mogłoby ją zranić.

Stojąc przed drzwiami mieszkania duetu Reus - Götze cicho wypuścił powietrze, które dotąd gromadził w swoich płucach. Nacisnął na czarny przycisk uruchamiający dzwonek, a szczęk zamka usłyszał kilka chwil później. Drzwi otworzył mu uśmiechnięty Götze i bez słowa wpuścił go do mieszkania.
Razem z Marco byli świadkami ostrej wymiany zdań pomiędzy nim a bramkarką Borussi. Z jednej strony popierali argumenty Szwajcara z drugiej jadnak uważali, że Lea jest dorosła i wie co jest dla niej dobre a czego powinna się wystrzegać. Po rozmowie bądź co bądź krótkiej, którą nieco później odbyli z Romanem doszli do wniosku, że muszą interweniować zarówno w jego życiu, jak i życiu blondynki, którą swoją drogą bardzo lubili.
   Gdy weszli do salonu na sofie siedział już Marco przeglądając coś w swoim srebrnym macbooku. Na widok Szwajcara uśmiechnął się i odłożył laptop na kamienny parapet. Bardzo chciał mu pomóc, doradzić. Dobrze wiedział, że Lea jest dla niego bardzo ważna, jeśli nie najważniejsza.
           -Piwo, wino, whisky? - Mario rzucił Romanowi pytające spojrzenie. Bürki zastanawiał się przez krótką chwilę.
           -Może whisky... - Götze uśmiechnął się lekko i wszedł do kuchni a Roman przysiadł obok Marco wyraźnie przejętego jego sytuacją.
           -Spotkałem Leę jak do was szedłem. - powiedział cicho sprawiając, że Reus uważnie się mu przyjrzał. -Boję się o nią.Czy ona nie może tego zrozumieć? - spytał, wbijając w Marco pytające spojrzenie.
           -Może się zakochała?
           -A ty po dwóch dniach znajomości chcesz z dziewczyną rodzinę zakładać? - słysząc pytanie Romana zastygł ze szklanką bursztynowego trunku przy ustach.
           -No raczej nie.
           -No właśnie. - odpowiedział.
           -Bo ty z Leą się przyjaźnisz, nie? - Götze podał Bürkiemu niską szklankę w jednej trzeciej zapełnionej bursztynową cieczą o intensywnym zapachu.
           -Przyjaźnimy się. - odpowiedział, nieco zaskoczony zadanym przez Mario pytaniem.
           -Nie obraź się, ale moim zdaniem to ta wasza relacja jest daleka od przyjaźni. - słowa Mario zaintrygowały zarówno Marco jak i Romana. Ten pierwszy dziwił się, że jego przyjaciel jest w stanie zobaczyć coś niebanalnego, nieoczywistego. Coś czego większość osób nawet nie zauważa. Czy był zaskoczony? Bardzo.
            -Niby dlaczego? - Roman nie krył swojego zdziwienia uwagą, którą w jego stronę wystosował Mario. Zawsze sądził, że przyjaźń między nim a Leą jest relacją potwierdzającą słownikową definicję a nagła uwaga Götze zasiała w nim wątpliwości.
             -Ona jest dla Ciebie kimś więcej niż przyjaciółką. -stwierdził a Roman zmarszczył brwi wbijając spojrzenie w niższego z przyjaciół.

***

Podobny obraz

      Słysząc zamykane drzwi niewielkiej łazienki na parterze podniósł wzrok znad czytanej książki. Uśmiechnął się lekko widząc Asię ubraną w ciepłą, wyjątkowo uroczą piżamę będącą świątecznym prezentem od jego mamy. 
           -Wyglądasz bardzo uroczo. - Fabiańska uśmiechnęła się do niego bardzo szeroko obracając się wokół własnej osi prezentując zimowy strój dzięki któremu zarówno jej jak i bobaskowi miało być ciepło w mroźne wieczory i noce.
           -Och te komplementy ... - zaśmiała się. -Ale dziękuję. - odpowiedziała siadając obok niego na szarej sofie. 
           -A mama cały grudzień martwiła się czy aby trafiła z prezentem. - zamknął książkę odkładając ją na szklany stolik stojący po jego prawej stronie. 
           -Masz cudowną mamę.
           -Ty też. - odpowiedział, przypominając sobie sylwestrową wizytę w domu rodzinnym Fabiańskich. Zaśmiała się sięgając pamięcią do wyjątkowo udanych rodzinnych odwiedzin. -Ale chyba coś Cię trapi co? - zapytał, widząc jak co chwilę niepewnie spogląda w jego stronę. 
Blondynka westchnęła wbijając wzrok w ciemne, brązowe panele. Widząc jej reakcje Łukasz chwycił jej dłoń dotąd leżącą swobodnie na tapicerce sofy.
            -Jutro mam wizytę u profesora. - powiedziała cicho, bardzo niepewnym głosem.
            -Iść z Tobą? - jego pytające spojrzenie utkwiło w jej osobie. Choć nie przyznałaby się do tego głośno to miała nadzieję, że Piszczek zaproponuje taką możliwość. Bała się tego co może usłyszeć i zdecydowanie raźniej byłoby jej gdyby obok był ktoś komu nad wyraz ufa.
            -Jeśli byś mógł... - lekki uśmiech wkradł się na jej twarz. Bała się, że jej odmówi.
            -Podrzucimy Maćka do Marco i pojedziemy. - puścił jej oczko obejmując ją ramieniem, na którym blondynka oparła swoją głowę przymykając swoje powieki.
 Była mu wdzięczna. Bardzo wdzięczna. Pomógł jej, choć wcale nie musiał. Przyjął ją pod swój dach w momencie, w którym jej wydawać by się mogło idealnie ułożone życie runęło w gruzach. Nie zawahał się, choć wiele osób na jego miejscu zastanowiłoby się tysiąc razy. Gdzieś z tyłu głowy świeciły jej myśli, że odwdzięcza się tym za wszystko co ona zrobiła dla niego po śmierci ukochanej. Śmiesznym wydawał jej się fakt, że uzależnili się od wzajemnej pomocy a scenariusz, w którym ich drogi się rozchodzą coraz częściej dobijał się do jej świadomości. Łukasz oparł brodę o czubek jej głowy a jego wzrok spoczął na jednej z fotografii  oprawionej drewnianą ramką wiszącą na głównej ścianie salonu. 
Zdjęcie przedstawiającego jego, Matyldę i Joannę. Z trójki muszkieterów została tylko dwójka, której przyszło walczyć w nierównym pojedynku z życiem zmieniającym ich historię za każdym razem gdy znajdują się na prostej drodze do szczęścia. Uśmiechnął się lekko patrząc na trzymające się za ręce i wypełnione radością dziewczyny, znajdujące się w jego objęciach. 
             -Położę się. - spojrzała na niego ciepłym wzrokiem. - Dobranoc. - cmoknęła go w policzek i z lekkim uśmiechem na twarzy wstała z sofy kierując się do schodów, na których zniknęła nie dostrzegając zmiany wyrazu jego twarzy. 
Odprowadził ją wzrokiem, muskając palcami policzek w miejscu, w którym chwilę wcześniej usta blondynki przywołały dziwne ciepło. Ciepło, którego wcześniej nie czuł a na jego twarzy mimowolnie pojawił się delikatny uśmiech. 

Następnego dnia.

          Wszystkie pielęgniarki uśmiechały się do niej szeroko. Każdy uśmiech odwzajemniała, co bardzo cieszyło siedzącego obok niej Piszczka. Chciał żeby na jej twarzy zawsze gościł uśmiech, którym potrafiła zarazić każdego. 
Drzwi gabinetu przed którym od kwadransa siedzieli charakterystycznie skrzypnęły a ich odległe, błąkające się gdzieś myśli wróciły na ziemię. W progu gabinetu stanął średniego wzrostu, siwy i krępy mężczyzna. Na ich widok na jego twarzy pojawił się lekki i dodający otuchy uśmiech. Podnieśli się z krzeseł równocześnie ale to ona zawahała się przed samym progiem pomieszczenia. Idący tuż za nią Łukasz chwycił jej dłoń a ona spojrzała w jego stronę a jego uśmiech dodał jej otuchy i nadziei na to, że będzie dobrze. 
          -Asiu od razu zrobimy USG i będziemy wiedzieli co mamy robić dalej. - mówiąc to wskazał na fotel, na którym po chwili usiadła, Piszczek stanął obok niej a jego uśmiech choć bardzo delikatny dodawał jej potrzebnej otuchy. 
Wyraz twarzy profesora podczas badania zmieniał się i choć jedynie nieznacznie to Piszczkowi udawało się to wychwycić. Asia jakby mocniej ścisnęła jego dłoń gdy dostrzegła niepewność na twarzy swojego przełożonego. 
          -Musisz na siebie szczególnie uważać. Nie mogę dać Ci gwarancji, że uda Ci się donosić ciąże a dziecko będzie zdrowe. - słysząc słowa mężczyzny w oczach blondynki zaszkliły łzy. Myślała, że będzie szczęśliwa, że ułoży sobie życie a teraz? Teraz wszystko zachowywało się jak domek kart przy podmuchu wiatru a jej intuicja podpowiadała, że to nie koniec życiowych niespodzianek.
Piszczek od razu dostrzegł łzy powoli spływające po jej policzkach. Było mu jej żal, mimo beznadziejności sytuacji fakt zostania mamą bardzo ją ucieszył. Teraz miał jedynie nadzieję, że wszystko będzie dobrze i blondynka będzie mogła cieszyć się ze swojego synka.
          -Odpoczywaj, unikaj stresu, jak najwięcej leż i oczywiście przestrzegaj diety. - dodał, siadając za biurkiem. Fabiańska usiadła na przeciw niego chwilę później a Piszczek poszedł jej śladem. -Łukasz przypilnujesz jej? - zwrócił się do piłkarza, który jedynie uśmiechnął się do niego kiwając głową.
           -Kiedy następna wizyta? - spytała.
           -Za dwa tygodnie. - uśmiechnął się podając blondynce kartkę z zaleceniami o których zdążył powiedzieć jej już wcześniej. Podziękowała mu lekkim skinieniem głowy. 
            -To do zobaczenia profesorze. - blondynka jako pierwsza podniosła się z fotela, pożegnała się z mężczyzną uściskiem dłoni i opuściła jego gabinet. Piszczek poszedł jej śladem, jednak gdy był już przy drzwiach zatrzymał go głos profesora.
             -Miej ją na oku.
             -Oczywiście. Do widzenia. - odpowiedział uśmiechając się w jego kierunku. 
Stając na korytarzu kliniki jego wzrok odnotował scenę, w której niepewna przyszłości Joanna tonie w uścisku Rose Braun, która kilka dni wcześniej przeniosła się z Berlina przyjmując kuszącą ofertę pracy w Dortmundzkiej klinice. 
              -Kończysz już? - spytał, dostrzegając jej zimową kurtkę przewieszoną na jednym z krzeseł. Braun pokiwała mu twierdząco głową a blondynka rzuciła mu pytające spojrzenie. -Może skorzystamy z tego, że Marco i tak już robi za niańkę i dacie zaprosić się na obiad? - zaproponował, czym zdziwił obie lekarki. -Ja stawiam! - dodał stając pomiędzy kobietami. Chciał, żeby myśli Joanny choć na chwilę odbiegły od zagrożonej ciąży.
               -Skoro stawiasz to kłócić się nie będziemy. - odpowiedziała Braun, po czym razem z Joanną zaśmiały się a Łukasz po chwili do nich dołączył.


              W innej części Dortmundu, Marco Reus z szerokim uśmiechem na twarzy opiekował się synkiem Łukasza Piszczka. Maciek w hierarchii dzieci, którymi lubił się zajmować był tuż za jego siostrzeńcem Nico. Lubił dzieci a dzieci lubiły jego, co rzucało się w oczy. Nigdy nie powiedział tego głośno, ale chciał mieć swoje maluchy, z którymi będzie mógł spędzać każdą wolną chwilę. Choć takowe myśli krzątały się często w jego głowie to fakt braku partnerki uniemożliwiał mu spełnienie tych planów. Dotąd trafiał jedynie na kobiety zakochane w jego sławie i pieniądzach, które najchętniej ożeniłyby się z jego majątkiem a rozmowę o dzieciach zawsze kończyły zanim na dobre się zaczęły. Jak na razie zostawało mu jedynie opiekowanie się dziećmi kolegów czy rodziny. 
Zamyślony i skupiony na obserwowaniu bawiącego się klockami Maćka, Marco nie usłyszał dźwięku otwieranych drzwi wejściowych do mieszkania ani skrzypnięcia drewnianej podłogi w przedpokoju. Greta, która pojawiła się w mieszkaniu napastników Borussi Dortmund z misja pożyczenia chili potrzebnego jej do doprawienia przygotowywanej kolacji widząc uroczy obrazek oparła się o ścianę i uważnie lustrowała bawiących się na kolorowym, puchatym dywanie Marco i Maćka.
         -Może się czegoś napijemy mały, co? - spytał, uśmiechając się do rocznego Piszczka. Dał chłopcu pstryczka w nos i podniósł się z podłogi natrafiając na spojrzenie Grety Langer.
         -Otwarte było to weszłam. - uśmiechnęła się lekko. -Masz może pożyczyć chili albo chociaż ostrą paprykę? - zapytała widząc jego pytające spojrzenie.
         -Chyba mam. - powiedział, kierując się w jej stronę. -Popatrzysz na niego? - dopytał, za nim wszedł do kuchni. Langer pokiwała mu lekko głową i przysiadła na miejscu, które wcześniej zajmował Reus. Chłopiec uśmiechnął się do niej szeroko, wyciągając w jej kierunku swoje rączki. Odpowiedziała mu tym samym, sadzając chłopca na kolanach. 
Tym razem to Reus obserwował ją uważnie stojąc w progu kuchni z opakowanie przyprawy, którą przyszła pożyczyć. Uśmiechnął się widząc jak Maciek wtula się w szatynkę. 
          -Znalazłem. - zwrócił na siebie jej uwagę. Obdarowała go uśmiechem, który przez dłuższą chwilę zarezerwowany był dla Piszczka. Posadziła chłopca na kocyku, podniosła się z niego i już po chwili stała na przeciwko blondyna, w którego dłoniach znajdowało się opakowanie przyprawy.
           -Odkupię jutro i podrzucę. 
           -Bez przesady, Mario nie lubi chili a ja i tak mam mały zapas. 
           -To miłej zabawy chłopcy życzę. - powiedziała odbierając przyprawę od Reusa. Skierowała się do przedpokoju, jednak będąc przy drzwiach mieszkania zatrzymała się nagle i zawróciła. Swoim zachowaniem zdziwiła Marco, który właśnie zamierzał zająć wcześniejsze miejsce. Zaskoczyła go jednak gdy cmoknęła go w policzek. -Jesteś niesamowity. - dodała cicho i opuściła mieszkanie pozostawiając go w szoku na środku salonu. 
              
Podobny obraz

•••


Znalezione obrazy dla zapytania borussia dortmund gif

Willkommen!!!

Z dwunastką przybywam wcześniej niż planowałam z czego niezmiernie się cieszę. 
Mam nadzieję, że tym faktem was nie zmartwiłam? Jestem ciekawa  jakie są wasze wrażenia po przeczytaniu tego rozdziału. Pamiętajcie, że komentarze bardzo motywują a ja mam satysfakcję, że ktoś czyta to co publikuje. 
Trzynastka powinna pojawić się jeszcze w tym miesiącu. A wam pozostawiam domysły co do dalszej przyjaźni Romana i Lei, ciąży Joanny i relacji Grety z Marco. 

A i ...

Ps.1.
Camille ♥♥♥ dziękuję Ci za każdy komentarz, który zostawiasz i mam nadzieję, że ten rozdział również Ci się spodoba. 

Ps.2.
Za wszelkie błędy najmocniej was przepraszam.

Auf Wiedersehen!




Komentarze

  1. Oczywiście, że rozdział mi się spodobał. 😊 Po raz kolejny sporo wniósł i dostarczył mi wielu pytań, na które chcę poznać odpowiedź.
    Przyjaźń Lei i Romana została wystawiona na poważną próbę. On chce uchronić ją przed cierpieniem i zbyt pochopnymi decyzjami, a ona odbiera to jako ataki na swoją osobę. W dodatku popieram przypuszczenia ich przyjaciół. Mam wrażenie, że Lea znaczy dużo więcej dla Romana niż sam myśli. A i on być może nie jest dla niej tylko przyjacielem. Tylko boi się sama przed sobą do tego przyznać.
    Oby jak najszybciej wszystko sobie wyjaśnili. Zanim przegapią niepowtarzalną szansę na szczęście, bo Lea raczej nie zazna go przy boku Franco.
    Nadal bardzo martwię się o Joannę i jej dziecko. Wizyta u profesora niestety niczego nie wyjaśniła. Trzeba czekać i liczyć, że wszystko skończy się dobrze.
    Dobrze, że przynajmniej Łukasz jest cały czas przy Asi i we wszystkim ją wspiera. Obydwoje są sobie potrzebni. I kiedy oni w końcu zrozumieją, że to nie jest już tylko zwykła przyjaźń, a dojrzałe uczucie?
    Marco ma prawdziwy dar do zajmowania się dziećmi. Nic więc dziwnego, że marzy także o własnych. Na pewno będzie cudownym tatą. Ale najpierw musi znaleść tą jedyną. Może to właśnie Greta się nią okaże? W końcu obydwoje stają się sobie coraz bliżsi i widać, że do siebie pasują.
    Pozostało mi tylko czekać na następny rodział z niecierpliwością.
    Dużo weny. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. Rozdział trzynasty pojawi się tak szybko jak tylko mi się uda.
      Co do losów bohaterów ... wszystko rozwiąże się w kolejnych rozdziałach.
      Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję. ☺

      Usuń
  2. Co to się porobiło...
    Przyjaźń Lei i Romana przechodzi kryzys, Asia ma kłopoty zdrowotne, ale chociaż jest przy niej Łukasz, z czego niezmiernie się cieszę. A wujcio Marco idealnie zajął się Maćkiem.
    Odnośnie pierwszej dwójki to uważam, że oni czują do siebie coś więcej, a przynajmniej tak jest ze strony Romana. Można nie popierać błędów przyjaciółki, ale ja tutaj wyczuwam czystą zazdrość. Jestem ciekawa co z tego wyjdzie.
    Naprawdę Aśka ma pod górkę w życiu... Pierw zdrada, a w zasadzie bycie tą drugą, teraz to. Sama nie wiem czy bym sobie z czymś takim poradziła, ale ważne jest to, że ma wsparcie. Tak sobie po cichu marzę, aby drogi Asi i Łukasza na dobre się połączyły i razem mogli być szczęśliwą rodziną.
    Do następnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. Do końca opowiadania jeszcze kilka rozdziałów a co się z tym wiąże wszystko jest możliwe.
      Pozdrawiam i dziękuję jeszcze raz. ☺

      Usuń
  3. Świetny rozdział. Czekam na następny.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty