Spojrzenie Czterdzieste Siódme.


        ~*~

  Czerwiec 2019 r.

Dortmund. Niemcy.

Wygładziła materiał prostej, koronkowej sukni ślubnej a jej twarz ozdobił delikatny uśmiech, gdy dostrzegła swoje odbicie w stojącym w rogu dużej sypialni lustrze w drewnianej, eleganckiej ramie.

Dzień jej ślubu z Łukaszem zbliżał się coraz większymi krokami, przygotowania w Kościelisku szły pełną parą a siostry Brzozowskie dzwoniły do niej, każdego dnia oznajmiając jej, że niczym nie musi się martwić i spokojnie zająć się swoim życiem w Niemczech. Była im za to wdzięczna, bo bardzo dobrze wiedziała, że zapewne sama by tego tak jak one nie zorganizowała. Musiała przyznać, że młode ślązaczki miały talent nie tylko do piłki, tańca i dziennikarstwa, ale i do organizowania niezapomnianych imprez. Nadal pamiętała trzydzieste urodziny Kuby Błaszczykowskiego, których oprawa doprowadziła go do łez wzruszenia.

-Wyglądasz obłędnie...

Podskoczyła w miejscu słysząc aksamitny, cichy głos dochodzący z progu urządzonej w tradycyjnym, eleganckim stylu sypialni. Odwróciła lekko głowę natrafiając na opierającą się o framugę drzwi Adę Bojar trzymającą w dłoni porcelanowy kubek z chłodną już malinową herbatą.

-Łukasz oszaleje, gdy Cię zobaczy. – zaśmiała się, unosząc brew ku górze. -O ile może oszaleć na twoim punkcie jeszcze bardziej, niż teraz. – dodała po chwili posyłając jej wymowne, nieco rozbawione spojrzenie.

Twarz Joanny straciła nagle swój blask, a Adrianna zmarszczyła brwi przyglądając się uważnie blondynce.

-Powiesz mi co się dzieję? – spytała stawiając na blacie wysokiej, drewnianej komody błękitny kubek z niewielką ilością różowego naparu. -Znam Cię zbyt długo, żeby uwierzyć w Twoje zapewnienie, że wszystko jest w porządku.

Fabiańska westchnęła głośno opadając na materac dużego łóżka stojącego w samym centrum sypialni. Od kilkunastu dni jej głowę torpedowały przeróżne myśli, których głównym bohaterem był jej narzeczony. Dziwne zachowanie Piszczka niezwykle ją niepokoiło, dawało jej wiele do myślenia i sprawiało, że nie mogła zasnąć spokojnie nawet wtulona w jego równomiernie unoszący się tors przesiąknięty mocnymi, zmysłowymi perfumami.

-Asia, o co chodzi? – przysiadła obok niej, obejmując ją ramieniem. -Ej misiek ...

Joanna podniosła się nagle, szybkim krokiem pokonując dzielącą ją od dużego, balkonowego okna odległość. Oparła dłonie na blacie kamiennego, ciemnego parapetu i po raz kolejny westchnęła głośno.

-Może źle robimy, może nie powinniśmy brać tego ślubu?

-Co ty mówisz? – Ada nie kryła swojego zdziwienia słowami przyjaciółki. -Zwariowałaś?

-Nie zwariowałam. – powiedziała cichym głosem odwracając się w kierunku brunetki siedzącej na łóżku ze zdziwieniem malującym się na jej smukłej twarzy. -Łukasz jest ostatnio jakiś dziwny, ma przede mną tajemnice, nie mówi mi wszystkiego. – przygryzła wargę, mrużąc powieki. -Skoro tak jest teraz, to co będzie później? – rzuciła ze łzami w oczach i szybkim krokiem weszła do niewielkiej łazienki zostawiając w sypialni zaskoczoną jej słowami Adrianę.

***

-Słyszałaś newsa dnia?

Greta Langer podniosła wzrok znad ekranu smukłego, szarego notebooka słysząc nad uchem cichy głos Marco Reusa. Mężczyzna upił łyk ciepłej jeszcze kawy z porcelanowego kubka szatynki sprawiając tym samym, że piłkarka rzuciła mu wymowne spojrzenie.

-Co to za news? – spytała odchrząkując. Kapitan Borussi Dortmund posłał jej uroczy uśmiech siadając na jednym z dwóch wolnych krzeseł stojących w rogu niewielkiej, urządzonej w nowoczesnym stylu kuchni. Sięgnął po jeden z długich kawałków świeżego, zielonego ogórka i nie zważając na wymowny wzrok swojej partnerki rozsiadł się wygodnie na drewnianym krześle obitym ciemnym materiałem. -Marco! – warknęła, kładąc dłonie na blacie niewielkiego kwadratowego stolika.

-A mówią, że jesteś wyjątkowo cierpliwa. – rzucił z szerokim uśmiechem na twarzy.

-Reus!

Zaśmiał się głośno. Pochylił się w kierunku piłkarki i złożył na jej ustach przelotny pocałunek.

-Cieszy mnie, że pamiętasz moje nazwisko. – uśmiechnął się w jej kierunku szeroko, co sprawiło, że spojrzała na niego wymownym wzrokiem.

-Kocham Cię, ale naprawdę zaczynasz mnie drażnić.

-Manuel się rozwodzi. – wypalił sprawiając, że Greta zatrzymała porcelanowy kubek tuż przed ustami muśniętymi truskawkową pomadką.

-Wkręcasz mnie?

-Nie śmiałbym misiu. – rzucił, nabijając na srebrne zęby widelca kawałek szynki parmeńskiej.


~ w tym samym czasie – Monachium~

-Przemyślałeś to? – Manuel podniósł wzrok znad porcelanowej filiżanki wypełnionej nadal gorącą, świeżo zmieloną kawą przenosząc go na siedzącą naprzeciwko Stephanie Meyer. -Jesteś pewien, że to jedyne wyjście?

Westchnął siadając wygodniej w szarym fotelu.

-To Nina chcę rozwodu, nie ja. – wzruszył ramionami. -Chcę zacząć nowe życie z Andreasem i to ja jestem dla niej przeszkodą.

-Poddajesz się bez walki? – zaśmiał się ironicznie, po czym rzucił przyjaciółce wymowne spojrzenie.

-Ta walka nie ma sensu, zdradzała mnie ponad rok z tego już i tak nic by nie było. – powiedział cicho dostrzegając ruch w stojącym w rogu drewnianym łóżeczku, gdzie od ponad dwóch godzin wtulony w pluszowego misia spał ośmiomiesięczny Martin Hummels.

Stephanie westchnęła cicho odkładając na szklany blat niskiego stolika porcelanowy kubek z owocową herbatą. Podniosła się powoli i już po chwili siedziała na podłokietniku fotela Neuera. Mężczyzna zmarszczył brew obserwując kapitankę Bayernu z wielką uwagą.

Odkąd się poznali mógł na nią liczyć, w każdym, nawet najtrudniejszym momencie życia. To ona pomagała mu podczas kolejnych kontuzji, porażek i to ona przychodziła do niego z pomocą, gdy jego serce rozpadało się na setki tysięcy kawałeczków. Był jej za to wdzięczny. Za to, że była jest i miał nadzieję, że zawsze będzie.

-Jesteś cudownym facetem i nie możesz o tym zapominać. – położyła dłoń na jego ramieniu, uśmiechając się przy tym lekko. -Zobaczysz, że znajdziesz jeszcze kogoś kto pokocha Cię tak, jak ty pokochałeś Ninę.

Zaśmiał się cicho.

-Gdyby powiedział mi to ktoś inny, niż ty powiedziałbym, że bredzi ... - posłała mu wymowne spojrzenie, które go rozbawiło. -Ale gdy słyszę to z twoich ust, to myślę, że tak będzie.

Tym razem to Stephanie zaśmiała się głośno, budząc przy tym dotąd śpiącego Martina.


***

Oparł dłonie na drewnianej barierce dużego tarasu. Westchnął głośno podnosząc wzrok. Jego spojrzenie spotkało się z wyjątkowo gwiaździstym tego wieczora niebem, w centrum którego brylował piękny, jasny księżyc.

Za dwa miesiące miał zostać mężem, miał spełnić kolejne z marzeń zdobiących jego krótką listę trzymaną na samym dnie czarnego pudełka schowanego na samym dnie dużej szafy wbudowanej w ścianę sypialni. Choć bardzo tego pragnął tak naprawdę nie wiedział, czy sobie poradzi, czy podoła wymaganiom, czy uda mu się być w tym tak dobry jakby chciał i oczekiwał. Już teraz przecież miał tajemnice przed kobietą, którą tak bardzo kochał, a której nigdy nie chciał zranić.

-Porozmawiaj z Aśką. – głos Ady brzmiący tuż nad jego uchem wyrwał go z zamyślenia. Odwrócił głowę w jej stronę i natrafił na smutne spojrzenie kuzynki lustrujące go uważnie. -Powiedz jej o tym pożegnalnym meczu, jeśli nie chcesz jej stracić. – rzuciła cicho a jakiś głos w głowie Piszczka zaczął krzyczeć wyjątkowo głośno. 



          

        

Komentarze

Popularne posty