Spojrzenie Czterdzieste Drugie.
Ps. Przepraszam za błędy i życzę miłej lektury.
~*~
STYCZEŃ 2019.
Dortmund/ Niemcy.
-Która prowadzi?
Mario stanął na drewnianym ganku, machając w dłoni kluczykami do swojego, terenowego mercedesa.
Julia zaśmiała się cicho, obserwując mierzące się wzrokiem kuzynki, które po krótkiej chwili wybuchły śmiechem, co Götze skomentował jedynie wywróceniem oczami.
-To co? Która z Was? - zapytał, wbijając w nie intensywne spojrzenie.
-Ty wracasz! - rzuciła Karla, zabierając kluczyki z dłoni Mario. Greta westchnęła jedynie, kręcąc głową.
-Wsiadajcie, do Berlina mamy kawałek drogi... - mruknął Mario, podnosząc ciemną walizkę z drewnianego parkietu ganku.
-On zawsze tak zrzędzi? - szepnęła Karla, odprowadzając piłkarza wzrokiem. Wagner uśmiechnęła się jedynie lekko, kręcąc głową.
-To wersja light, normalnie zachowuje się jeszcze gorzej.
-Dziewczyny! - krzyknął, zamykając drzwi pojemnego bagażnika, zapełnionego luksusowymi walizkami i pokrowcami z eleganckimi ubraniami.
***
-Aduś, Maciek jeszcze bierze antybiotyki....
Bojar westchnęła głośno sprawiając, że Fabiańska zmarszczyła brwi, odrywając się od pakowania błękitnej, średniej walizki.
-Kochanie już mi to mówiłaś ... - rzuciła brunetka krzyżując ręce na klatce piersiowej. -Pięć razy. - dodała, wywracając oczami.
-Nie wiem co się ze mną dzieję ... - westchnęła przysiadając na krawędzi dużego, sypialnego łóżka. Młoda piłkarka uśmiechnęła się lekko, pokonując dzielącą je od siebie odległość.
Gdy poznała blondynkę, była początkującą piłkarką. Na pierwszy rzut oka widać było wtedy jak bardzo zgrane jest rodzeństwo Fabiańskich. Bracia zrobiliby wszystko dla siostry, siostra oddałaby wszystko za braci. Zazdrościła im, bo sama była jedynaczką. Miłość do piłki sprawiła jednak, że zyskała czterech starszych braci z Łukaszem Piszczkiem na czele. Kuzyni z Goczałkowic stali się jej prywatnymi aniołami stróżami, którzy dotąd są jej wsparciem w najtrudniejszych, życiowych momentach.
Gdy poznała blondynkę, była początkującą piłkarką. Na pierwszy rzut oka widać było wtedy jak bardzo zgrane jest rodzeństwo Fabiańskich. Bracia zrobiliby wszystko dla siostry, siostra oddałaby wszystko za braci. Zazdrościła im, bo sama była jedynaczką. Miłość do piłki sprawiła jednak, że zyskała czterech starszych braci z Łukaszem Piszczkiem na czele. Kuzyni z Goczałkowic stali się jej prywatnymi aniołami stróżami, którzy dotąd są jej wsparciem w najtrudniejszych, życiowych momentach.
-A ja wiem ... - rzuciła, obejmując ją ramieniem. -To Twoja rodzina, normalne jest, że się martwisz.
-Ale...
-Nie ma żadnego ale, Asia... - zaśmiała się cicho. -Kochasz ich trzech, tak samo mocno, a to, że formalnie nie jesteście jeszcze rodziną, o niczym nie świadczy. - dodała, wzruszając ramionami. -Najważniejsze jest, że się kochacie. - dodała, cmokając trenerkę w policzek.
-Jestem z nimi szczęśliwa. - powiedziała cicho, zaciskając w swojej dłoni, jej dłoń.
-To widać. - Asia uśmiechnęła się lekko. - Ale teraz musisz wyłączyć to myślenie, skończyć się pakować, wziąć sukienkę, pojechać na galę i dobrze się bawić.
-Nawet nie wiesz jak jestem Ci wdzięczna, że się nimi zajmiesz...
Ada zaśmiała się jedynie cicho.
-W końcu niedługo tu zamieszkam, muszę się jakoś zaaklimatyzować. - oznajmiła sprawiając, że na twarz blondynki wkradło się zdziwienie.
-Podpisałaś kontrakt? - zapytała, a lekki uśmiech ozdabiał jej podkreśloną delikatnym makijażem twarz.
-Mówiłaś, że potrzebujesz napastniczki pod nieobecność Julii, a mnie we Wrocławiu już niedługo nie będzie nic trzymać.
-Z Piotrkiem to definitywny koniec? - zapytała Fabiańska marszcząc brwi. Bojar westchnęła cicho, kręcąc niepewnie głową.
Jej związek z o dziewięć lat starszym Piotrem Kowalczykiem był pasmem wzlotów i upadków, pięknych i dramatycznych chwil. Miała dość tego rollercoastera. Chciała w końcu znaleźć spokój, skupić się na piłce i córce, która przywykła już do życia, w którym jej rodzice ciągle się kłócą. Postanowiła zmienić życie, dopóki jeszcze miała szansę na zagwarantowanie córce godnego życia.
-Wszyscy tego chcieliście...
-Ada to nie tak... - westchnęła obejmując ją ramieniem. -To Twoje życie i wiesz, że my nie chcieliśmy się w nie nigdy wtrącać, ale nie byłaś z nim szczęśliwa i było to widać gołym okiem.
Bojar uśmiechnęła się lekko. Choć nigdy otwarcie tego nie przyznała, to była wdzięczna Łukaszowi i wszystkim swoim przyjaciołom za to, że tak bardzo się o nią troszczyli. Wiedziała dzięki temu, że jest posiadaczką przyjaciół, na których może liczyć, w każdej chwili swojego życia.
-Teraz wiem, że decyzja o ślubie cywilnym była dobra. Kto wie, może spotkam kogoś z kim nie będę się ciągle kłócić. - wzruszyła ramionami, wywołując napad śmiechu u blondynki, w tym samym momencie, w którym w progu sypialni pojawił się Piszczek.
Zmarszczył brwi obserwując kobiety bardzo uważnie. Ich zachowanie bowiem nie było normalne. Choć, gdy się tak dłużej zastanowił, to gdy przebywały w swoim towarzystwie na ogół nie zachowywały się normalnie.
-Brałyście coś? - zapytał, opierając nonszalancko bark o drewnianą framugę drzwi. Obie kobiety wbiły w niego rozweselone spojrzenia, uśmiechając się przy tym lekko.
Gdy Piszczek dowiedział się o pierwszych ekscesach w życiu prywatnym kuzynki, powiedział jej wprost co sądzi o jej mężu. Przez kilka pierwszych tygodni z pozytywnym skutkiem utwierdzała go w przekonaniu, że jej w błędzie. Wyszło na jego, gdy stanęła na progu domu swojej matki z wielkim limem pod okiem i przerażoną córką.
To wtedy pierwszy raz powiedział mu, jak bardzo go nie trawi, złamany nos był tylko dodatkiem do ich rozmowy.
Ada była dla niego niczym młodsza siostra i oczywistym było dla niego, że dla jej dobra i szczęścia, zaryzykuje własne dobre imię. Teraz gdy samotnie i najlepiej jak potrafiła wychowywała Lili, całe rodzeństwo Piszczku było z niej dumne i z uśmiechami na twarzach, oglądali kolejne mecze z jej udziałem. Zasługiwała na coraz to lepsze kluby piłkarskie, bo była z ich piątki, chyba najlepsza.
To wtedy pierwszy raz powiedział mu, jak bardzo go nie trawi, złamany nos był tylko dodatkiem do ich rozmowy.
Ada była dla niego niczym młodsza siostra i oczywistym było dla niego, że dla jej dobra i szczęścia, zaryzykuje własne dobre imię. Teraz gdy samotnie i najlepiej jak potrafiła wychowywała Lili, całe rodzeństwo Piszczku było z niej dumne i z uśmiechami na twarzach, oglądali kolejne mecze z jej udziałem. Zasługiwała na coraz to lepsze kluby piłkarskie, bo była z ich piątki, chyba najlepsza.
-Jeszcze nie ... - rzuciła Bojar, zaśmiewając się cicho, wyrywając tym samym Łukasza z zamyślenia.
-Ale może już niedługo zaczniemy...
-Ale może już niedługo zaczniemy...
Piszczek uniósł brew ku górze, obserwując kobiety bardzo uważnie.
-Jako moja trenerka, będzie musiała się czymś znieczulać.
-Podpisałaś kontrakt? - wtrącił, nie kryjąc swojego zdziwienia jej wcześniejszą uwagą. Bojar pokiwała mu głową, a jej twarz ozdobił szeroki uśmiech.
-Teraz będziesz już skazany na moje ciągłe narzekanie.- zaśmiała się. -I nawet nie próbuj podpaść Asi! - dodała grożąc mu palcem. Tym razem to piłkarz się zaśmiał.
-Ogłoszą mnie świętym jak to przetrwam... - westchnął, kręcąc głową.
-Spakowałeś się? - spytała nagle Joanna, patrząc na niego podejrzanym wzrokiem. Piszczek uśmiechnął się szeroko, wciągając do sypialni szarą, drogą walizkę.
-Grzeczny chłopczyk. - rzuciła Fabiańska, uśmiechając się szeroko. Ada zaklaskała jedynie w dłonie, wybuchając śmiechem.
***
Berlin/Niemcy.
Erik Durm uśmiechnął się lekko, ściskając dłoń kolejnego dziennikarza. Nadmierne zainteresowanie zarówno działaczy związku, jak i mediów zaczynało go nieco irytować, choć po nim samym nie było tego jednoznacznie widać.
Nigdy chyba nie pomyślałby, że pomoc staruszce okaże się dla niego przepustką do wielkiej sławy. Tylko czy o taką sławę mu na pewno chodziło?
Westchnął, opierając się plecami o jasną ścianę holu berlińskiej sali kongresowej. Choć od wypadku minęło wiele miesięcy, śnił mu się co noc, a każdego ranka budził go okropny ból głowy. Sądził, że to trauma, że to minie prędzej czy później. Najważniejsza była dla niego teraz piłka i tylko ona się dla niego liczyła.
-Wszystko w porządku?
Drgnął, gdy usłyszał nad swoim uchem delikatny ton kobiecego głosu. Przekręcił głowę, napotykając na intensywne, badawcze spojrzenie Karli Langer.
Gdy fotograf pojawiła się w klubie, bardzo szybko zawiązała nowe znajomości. Zaprzyjaźniła się z Reusem i Götze. Z Romanem i Andre potrafiła rozmawiać i śmiać się godzinami. Z Piszczkiem, traktowali się jak rodzeństwo. Z drużyną dziewczyn rozumiała się bez słów. Miał wrażenie, że tylko jego trzyma na dystans, traktuje z lekką rezerwą.
Posłał jej lekki uśmiech, prostując się. Poprawił czarną, idealnie skrojoną marynarkę oddychając głęboko.
Langer zmarszczyła brew, lustrując go uważnie. Coś było nie tak i dostrzegła to od razu.
-Erik, gdyby coś było nie tak, to możesz na mnie liczyć. - powiedziała, uśmiechając się lekko.
-Wszystko jest okay, ale dzięki.
Zrobił krok w jej stronę, a kąciki jego ust powędrowały lekko ku górze.
-Zaraz się zacznie, idziemy? - spytał, zgarniając z jej ramienia kosmyk rudych włosów, który wyswobodził się z idealnie uplecionego warkocza. Przełknęła cicho ślinę nie odrywając wzroku od jego twarzy, od zielonych, hipnotyzujących tęczówek.
Greta zatrzymała się wpół kroku, kilkadziesiąt metrów od swojej kuzynki. Widok Karli wpatrzonej w Erika sprawił, że na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Rozmawiając z nią wielokrotnie, bardzo szybko wychwyciła, że Durm wbija się idealnie w jej męski gust. Problemem był tu jedynie fakt, że Karla już wiele przeszła i wiedziała, że nie zaufa mężczyźnie tak szybko, jakby tego chciał. Miała jednak nadzieję, że rudowłosa znajdzie w końcu szczęście i zapomni o wszystkim tym, co dotąd przeszła, że znów będzie szczęśliwa.
***
-Zanim poznamy najlepszych piłkarzy i najlepsze piłkarki 2018 roku, wręczymy najpierw nagrodę dla najlepszego trenera Bundesligi. - wysoka, brązowowłosa dziennikarka uśmiechnęła się w kierunku swojego towarzysza.
-Nagrodę wręczy były trener Borussi Dortmund, Jurgen Klopp. - dodał, mocnym, melodyjnym głosem Steffen Simon.
-Nagrodę wręczy były trener Borussi Dortmund, Jurgen Klopp. - dodał, mocnym, melodyjnym głosem Steffen Simon.
Gromkie brawa rozniosły się po sali kongresowej, gdy na dużej scenie pojawił się mężczyzna tak bardzo szanowany wśród, każdego piłkarza, dziennikarza i kibica. Charakterystyczny uśmiech ozdabiał jego twarz, gdy zatrzymywał się przy drewnianym kontuarze ze złotą statuetką w prawej dłoni i kremową kopertą w lewej dłoni.
W Niemczech bywał coraz rzadziej, ale mecze niemieckiej ligi oglądał systematycznie, z zapartym tchem. Był oczarowany grą kilku ze swoich byłych podopiecznych, uważał, że drużyna może jeszcze nie jednego zaskoczyć. Miał nadzieję, że tak się stanie.
W Niemczech bywał coraz rzadziej, ale mecze niemieckiej ligi oglądał systematycznie, z zapartym tchem. Był oczarowany grą kilku ze swoich byłych podopiecznych, uważał, że drużyna może jeszcze nie jednego zaskoczyć. Miał nadzieję, że tak się stanie.
-Jestem zaszczycony, że mogę tu być... - uśmiechnął się lekko, opierając łokcie na drewnianym blacie. Otworzył kopertę, wysuwając z niej białą kartkę. Uśmiech na jego twarzy poszerzył się znacząco, gdy dostrzegł zapisane czarną, elegancką czcionką imię i nazwisko.
-I że mogę wręczyć statuetkę osobie, która bez wątpienia zasłużyła na zwycięstwo... - urwał, budując napięcie. -Trzecie miejsce z piętnastoma procentami głosów zajął Markus Gisdol.
Brawa rozniosły się po całej sali, gdy mężczyzna podniósł się z fotela w trzecim rzędzie, zmierzając na scenę, na której stał uśmiechnięty Jurgen Klopp.
-Drugie miejsce i dwadzieścia jeden procent głosów wędruje do Christiana Streicha.
Brawa po raz kolejny raz rozniosły się po sali. Średniego wzrostu, siwy mężczyzna w eleganckim garniturze cmoknął towarzyszącą mu żonę w policzek i zmierzył powolnym krokiem na scenę, na której stanął tuż obok trenera drużyny FC Köln.
-Zwycięzca w tej kategorii zdeklasował rywali. - zaśmiał się, posyłając uśmiech publiczności. -Pierwsze miejsce i pięćdziesiąt sześć procent głosów zdobyła Joanna Fabiańska.
Blondynka nie kryła swojego zdziwienia, gdy z ust Jurgena Kloppa padło jej nazwisko. Łukasz siedzący obok niej, dźgnął ją lekko w ramię dostrzegając kamerę, która właśnie się na niej zatrzymała.
Joanna uśmiechnęła się lekko, nadal niedowierzając. Podniosła się przy pomocy partnera, który złożył na jej ustach krótki, namiętny pocałunek.
Był z niej dumny, czego nie dało się nie zauważyć.
Podchodząc do schodów, obitych czerwonym dywanem, zaczesała blond włosy na jedną ze stron, a chwilę później obok niej pojawił się były trener Borussi Dortmund.
-Jestem z Ciebie dumny. - szepnął jej na ucho, wywołując lekki uśmiech na jej twarzy. Cmoknął ją w policzek, wręczając jej po chwili złotą statuetkę, będącą idealnym podsumowaniem jej ciężkiej pracy i sukcesów prowadzonego przez nią klubu.
Stając przed mikrofonem wzięła głęboki oddech. Nie spodziewała się takiego wyróżnienia, ba przyjechała na tę galę jako osoba towarzysząca Łukaszowi, nie licząc na to, że zostanie tu w ogóle wspomniana. Statuetka była dla niej miłą niespodzianką, a duma na twarzy Łukasza sprawiła, że uśmiechnęła się lekko.
-Nie spodziewałam się... - wzruszyła ramionami, posyłając publiczności lekki uśmiech. -Ale wiem, że gdyby nie sukcesy dziewczyn nie zdobyłabym tej statuetki. Chciałabym podziękować, każdej z Was za ciężką pracę, za miłość do piłki. Za to, że potraficie cieszyć się, z każdej chwili nie tylko na boisku...
Zawodniczki Borussi Dortmund podniosły się z miejsc, piszcząc i klaskając w dłonie. Były dumne z Joanny, która jak zwykle patrzyła na swój sukces, poprzez pryzmat ich pracy, a nie swojego ciężkiego wysiłku. To one, zawdzięczały jej swoje sukcesy, a nie odwrotnie.
-Dziękuję wszystkim i muszę chyba ją przytulić, bo niedowierzam. - zaśmiała się, ściskając mocniej statuetkę.
-I że mogę wręczyć statuetkę osobie, która bez wątpienia zasłużyła na zwycięstwo... - urwał, budując napięcie. -Trzecie miejsce z piętnastoma procentami głosów zajął Markus Gisdol.
Brawa rozniosły się po całej sali, gdy mężczyzna podniósł się z fotela w trzecim rzędzie, zmierzając na scenę, na której stał uśmiechnięty Jurgen Klopp.
-Drugie miejsce i dwadzieścia jeden procent głosów wędruje do Christiana Streicha.
Brawa po raz kolejny raz rozniosły się po sali. Średniego wzrostu, siwy mężczyzna w eleganckim garniturze cmoknął towarzyszącą mu żonę w policzek i zmierzył powolnym krokiem na scenę, na której stanął tuż obok trenera drużyny FC Köln.
-Zwycięzca w tej kategorii zdeklasował rywali. - zaśmiał się, posyłając uśmiech publiczności. -Pierwsze miejsce i pięćdziesiąt sześć procent głosów zdobyła Joanna Fabiańska.
Blondynka nie kryła swojego zdziwienia, gdy z ust Jurgena Kloppa padło jej nazwisko. Łukasz siedzący obok niej, dźgnął ją lekko w ramię dostrzegając kamerę, która właśnie się na niej zatrzymała.
Joanna uśmiechnęła się lekko, nadal niedowierzając. Podniosła się przy pomocy partnera, który złożył na jej ustach krótki, namiętny pocałunek.
Był z niej dumny, czego nie dało się nie zauważyć.
Podchodząc do schodów, obitych czerwonym dywanem, zaczesała blond włosy na jedną ze stron, a chwilę później obok niej pojawił się były trener Borussi Dortmund.
-Jestem z Ciebie dumny. - szepnął jej na ucho, wywołując lekki uśmiech na jej twarzy. Cmoknął ją w policzek, wręczając jej po chwili złotą statuetkę, będącą idealnym podsumowaniem jej ciężkiej pracy i sukcesów prowadzonego przez nią klubu.
Stając przed mikrofonem wzięła głęboki oddech. Nie spodziewała się takiego wyróżnienia, ba przyjechała na tę galę jako osoba towarzysząca Łukaszowi, nie licząc na to, że zostanie tu w ogóle wspomniana. Statuetka była dla niej miłą niespodzianką, a duma na twarzy Łukasza sprawiła, że uśmiechnęła się lekko.
-Nie spodziewałam się... - wzruszyła ramionami, posyłając publiczności lekki uśmiech. -Ale wiem, że gdyby nie sukcesy dziewczyn nie zdobyłabym tej statuetki. Chciałabym podziękować, każdej z Was za ciężką pracę, za miłość do piłki. Za to, że potraficie cieszyć się, z każdej chwili nie tylko na boisku...
Zawodniczki Borussi Dortmund podniosły się z miejsc, piszcząc i klaskając w dłonie. Były dumne z Joanny, która jak zwykle patrzyła na swój sukces, poprzez pryzmat ich pracy, a nie swojego ciężkiego wysiłku. To one, zawdzięczały jej swoje sukcesy, a nie odwrotnie.
-Dziękuję wszystkim i muszę chyba ją przytulić, bo niedowierzam. - zaśmiała się, ściskając mocniej statuetkę.
***
Marco z uśmiechem na twarzy, stojąc w kącie sali balowej ze smukłym kieliszkiem musującego wina w dłoni, uważnie przyglądał się tańczącej z Lewandowskim, Grecie.
Bardzo dobrze widział jak rumieni się lekko, gdy Robert szepcze jej coś do ucha. Zaśmiewa się cicho, gdy ten rzuca jej zabawne spojrzenie. Była wtedy tak niewinna, tak dziewczęca. Idealna.
Upił łyk lekko gazowanego trunku, a jego wzrok skrzyżował się ze spojrzeniem Grety, wtulonej w ramiona polskiego piłkarza. Uśmiechnęła się do niego delikatnie. Odpowiedział na jej uśmiech, unosząc lekko kącik swoich ust.
W jej obecności czuł się jakoś wyjątkowo dziwnie. Gdy znajdowała się blisko niego, jego ciało przechodził dreszcz. Zapach jej perfum dotąd gościł w jego nozdrzach a jej postać gościła w jego snach.
Przeznaczenie? Tak, chyba mógł spokojnie i z ręką na sercu powiedzieć, że los plątał ich drogi tak, aby spotykali się jak najczęściej. Jemu osobiście, wcale to nie przeszkadzało.
Rytmiczna melodia ucichła. Robert Lewandowski musnął wargami jej delikatną, opaloną dłoń dziękując za wspólny taniec. Uśmiechnęła się do niego uroczo i oddała go wprost w ręce jego żony obserwującą ich z radością wymalowaną na twarzy. Jej wzrok po chwili znów skrzyżował się ze spojrzeniem Reusa.
Przygryzła lekko wargę, wolnym krokiem pokonując dzielący ją od niego dystans. Uśmiechnął się lekko, gdy zatrzymała się kilkanaście centymetrów od niego, a woń jej kwiatowych, lekkich perfum wdarła się do jego nozdrzy.
W idealnie dopasowanej, czarnej sukience sięgającej nieco przed kolano, z lekkim dekoltem i wycięciem na plecach wyglądała obłędnie. Dla niego idealnie. Wręcz perfekcyjnie.
-Nie za dużo? - spytała, ruchem głowy wskazując na kieliszek, który nadal widniał w jego dłoni. Marco powędrował swoim wzrokiem za jej spojrzeniem, zaśmiewając się cicho.
-To drugi kieliszek. Czyżbyś się o mnie martwiła? - uniósł brew ku górze, bacznie ją obserwując.
-A mam się nie martwić?
Zamyślił się, po czym pokiwał przecząco głową, wywołując tym samym lekki uśmiech na jej twarzy.
-To miłe, że się o mnie troszczysz. - szepnął, odkładając kieliszek na wysoki, okrągły stolik. -Bardzo miłe. - dodał, robiąc krok w jej stronę.
Czuła jak jej ciało nagle przechodzi miły dreszcz.
-Zatańczysz? - chwycił nonszalancko jej dłoń, uważnie jej się przyglądając. Skinęła lekko głową, a delikatny uśmiech wkradł się na jej twarz.
Stephanie Meyer uśmiechnęła się lekko, dostrzegając wtulonych w siebie, skupionych na tańcu Marco i Gretę.
Szczęście Reusa było dla niej ważne, zwłaszcza teraz gdy ona układała sobie życie z ich wspólnym, wieloletnim przyjacielem. Cieszyła się, że wszystkie niesnaski zostały przez nich wyjaśnione, a przyjaźń całej trójki została uratowana. Była wdzięczna za to Grecie, która na Marco miała wyjątkowo dobry wpływ.
-Zadowolona jesteś?
Zaśmiała się słysząc ironiczny głos swojego narzeczonego.
-Nie do końca. - odpowiedziała, wbijając w niego rozbawione spojrzenie. -Mogliby się jeszcze pocałować. - dodała, unosząc brew ku górze. Mats wywrócił oczami, wzdychając głośno, co spotkało się z kuksańcem ze strony szatynki.
-A to niby za co? - zapytał, marszcząc brwi.
-Nabijasz się ze mnie. - rzuciła, wbijając palec wskazujący w jego klatkę piersiową.
-Jak dasz mi buzi, to przestanę. - mruknął, poruszając sugestywnie brwiami. Tym razem to Meyer wywróciła oczami wzdychając głośno. -Wiesz, że jest wiele kobiet, które chętnie dałyby mi buzi?
Stephanie przymrużyła powieki, bawiąc się materiałem czarnego, eleganckiego krawata. Jej wargi wygięły się w lekki, uwodzicielski uśmiech, a jej dłoń powędrowała do wywiązanego pod szyją węzła. Hummels przełknął ślinę, czując jak materiał zapętla się na jego szyi.
-Zapamiętaj sobie mój kochany, że każdy akt zdrady, albo chociażby plotka o Twoim rzekomym romansie może skończyć się dla Ciebie tragicznie. - oznajmiła, klepiąc go otwartą dłonią, po klatce piersiowej. -A Twoja kochanka poznałaby co to znaczy zadzierać ze Stephanie Meyer. - dodała, puszczając w jego kierunku oczko.
-Wiedziałem, że nie jesteś do końca normalna. - bąknął, gdy oplotła jego szyję swoimi jasnymi dłońmi. Piłkarka zaśmiała się jedynie, kręcąc głową.
Z Hummelsem mogła liczyć na wszystko. Na wspólny śmiech i płacz. Na setki minut rozmów i tysiące sekund milczenia. Na głośne kłótnie i przyjemne przeprosiny. Romantyczne kolacje i śniadanie do łóżka. Było im razem dobrze, powiedziałaby nawet, że prawie idealnie. Czuła, że pasują do siebie niczym dwa brakujące puzzle życiowej układanki, a szczęście nie zostawi ich na ostrym zakręcie.
Miała nadzieję, że się nie pomyli, że będzie jej tak dobrze jak jest teraz. Z nim i ich dzieckiem. Razem na zawsze.
-Ale mimo to Cię kocham i żadna zdrada nawet nie wchodzi w grę. - szepnął, muskając wargami płatek jej ucha. Stephanie zaśmiała się jedynie cicho.
-Kochasz mnie? - zapytała. Hummels westchnął, kręcąc lekko głową. Wbił w nią swoje spojrzenie, uśmiechając się lekko.
-Chyba w to nie wątpisz?
Przeczesała palcami jego zaczesane na bok włosy, a on przymknął lekko powieki.
-Też Cię kocham. - mruknęła, złączając ich usta w pełnym pasji i uczucia pocałunku.
Bardzo dobrze widział jak rumieni się lekko, gdy Robert szepcze jej coś do ucha. Zaśmiewa się cicho, gdy ten rzuca jej zabawne spojrzenie. Była wtedy tak niewinna, tak dziewczęca. Idealna.
Upił łyk lekko gazowanego trunku, a jego wzrok skrzyżował się ze spojrzeniem Grety, wtulonej w ramiona polskiego piłkarza. Uśmiechnęła się do niego delikatnie. Odpowiedział na jej uśmiech, unosząc lekko kącik swoich ust.
W jej obecności czuł się jakoś wyjątkowo dziwnie. Gdy znajdowała się blisko niego, jego ciało przechodził dreszcz. Zapach jej perfum dotąd gościł w jego nozdrzach a jej postać gościła w jego snach.
Przeznaczenie? Tak, chyba mógł spokojnie i z ręką na sercu powiedzieć, że los plątał ich drogi tak, aby spotykali się jak najczęściej. Jemu osobiście, wcale to nie przeszkadzało.
Rytmiczna melodia ucichła. Robert Lewandowski musnął wargami jej delikatną, opaloną dłoń dziękując za wspólny taniec. Uśmiechnęła się do niego uroczo i oddała go wprost w ręce jego żony obserwującą ich z radością wymalowaną na twarzy. Jej wzrok po chwili znów skrzyżował się ze spojrzeniem Reusa.
Przygryzła lekko wargę, wolnym krokiem pokonując dzielący ją od niego dystans. Uśmiechnął się lekko, gdy zatrzymała się kilkanaście centymetrów od niego, a woń jej kwiatowych, lekkich perfum wdarła się do jego nozdrzy.
W idealnie dopasowanej, czarnej sukience sięgającej nieco przed kolano, z lekkim dekoltem i wycięciem na plecach wyglądała obłędnie. Dla niego idealnie. Wręcz perfekcyjnie.
-Nie za dużo? - spytała, ruchem głowy wskazując na kieliszek, który nadal widniał w jego dłoni. Marco powędrował swoim wzrokiem za jej spojrzeniem, zaśmiewając się cicho.
-To drugi kieliszek. Czyżbyś się o mnie martwiła? - uniósł brew ku górze, bacznie ją obserwując.
-A mam się nie martwić?
Zamyślił się, po czym pokiwał przecząco głową, wywołując tym samym lekki uśmiech na jej twarzy.
-To miłe, że się o mnie troszczysz. - szepnął, odkładając kieliszek na wysoki, okrągły stolik. -Bardzo miłe. - dodał, robiąc krok w jej stronę.
Czuła jak jej ciało nagle przechodzi miły dreszcz.
-Zatańczysz? - chwycił nonszalancko jej dłoń, uważnie jej się przyglądając. Skinęła lekko głową, a delikatny uśmiech wkradł się na jej twarz.
Stephanie Meyer uśmiechnęła się lekko, dostrzegając wtulonych w siebie, skupionych na tańcu Marco i Gretę.
Szczęście Reusa było dla niej ważne, zwłaszcza teraz gdy ona układała sobie życie z ich wspólnym, wieloletnim przyjacielem. Cieszyła się, że wszystkie niesnaski zostały przez nich wyjaśnione, a przyjaźń całej trójki została uratowana. Była wdzięczna za to Grecie, która na Marco miała wyjątkowo dobry wpływ.
-Zadowolona jesteś?
Zaśmiała się słysząc ironiczny głos swojego narzeczonego.
-Nie do końca. - odpowiedziała, wbijając w niego rozbawione spojrzenie. -Mogliby się jeszcze pocałować. - dodała, unosząc brew ku górze. Mats wywrócił oczami, wzdychając głośno, co spotkało się z kuksańcem ze strony szatynki.
-A to niby za co? - zapytał, marszcząc brwi.
-Nabijasz się ze mnie. - rzuciła, wbijając palec wskazujący w jego klatkę piersiową.
-Jak dasz mi buzi, to przestanę. - mruknął, poruszając sugestywnie brwiami. Tym razem to Meyer wywróciła oczami wzdychając głośno. -Wiesz, że jest wiele kobiet, które chętnie dałyby mi buzi?
Stephanie przymrużyła powieki, bawiąc się materiałem czarnego, eleganckiego krawata. Jej wargi wygięły się w lekki, uwodzicielski uśmiech, a jej dłoń powędrowała do wywiązanego pod szyją węzła. Hummels przełknął ślinę, czując jak materiał zapętla się na jego szyi.
-Zapamiętaj sobie mój kochany, że każdy akt zdrady, albo chociażby plotka o Twoim rzekomym romansie może skończyć się dla Ciebie tragicznie. - oznajmiła, klepiąc go otwartą dłonią, po klatce piersiowej. -A Twoja kochanka poznałaby co to znaczy zadzierać ze Stephanie Meyer. - dodała, puszczając w jego kierunku oczko.
-Wiedziałem, że nie jesteś do końca normalna. - bąknął, gdy oplotła jego szyję swoimi jasnymi dłońmi. Piłkarka zaśmiała się jedynie, kręcąc głową.
Z Hummelsem mogła liczyć na wszystko. Na wspólny śmiech i płacz. Na setki minut rozmów i tysiące sekund milczenia. Na głośne kłótnie i przyjemne przeprosiny. Romantyczne kolacje i śniadanie do łóżka. Było im razem dobrze, powiedziałaby nawet, że prawie idealnie. Czuła, że pasują do siebie niczym dwa brakujące puzzle życiowej układanki, a szczęście nie zostawi ich na ostrym zakręcie.
Miała nadzieję, że się nie pomyli, że będzie jej tak dobrze jak jest teraz. Z nim i ich dzieckiem. Razem na zawsze.
-Ale mimo to Cię kocham i żadna zdrada nawet nie wchodzi w grę. - szepnął, muskając wargami płatek jej ucha. Stephanie zaśmiała się jedynie cicho.
-Kochasz mnie? - zapytała. Hummels westchnął, kręcąc lekko głową. Wbił w nią swoje spojrzenie, uśmiechając się lekko.
-Chyba w to nie wątpisz?
Przeczesała palcami jego zaczesane na bok włosy, a on przymknął lekko powieki.
-Też Cię kocham. - mruknęła, złączając ich usta w pełnym pasji i uczucia pocałunku.
# # #
Ahoj!
I jak oceniacie kolejny rozdział? Mam nadzieję, że chociaż w małym stopniu Wam się spodobał? Mamy nową bohaterkę (a raczej dwie), Adę i Lilkę które lepiej poznacie w następnych rozdziałach tego opowiadania, i w jego drugiej części.
Nie zanudzam Was dłużej. :)
Korzystając z okazji, chciałam Was życzyć Spokojnych i spędzonych rodzinnie Świąt.
Do napisania tuż po świętach.
Pozdrawiam.
Ada nie miała łatwego życia. Na całe szczęście uwolniła się od męża tyrana i razem z córką starają się odzyskać spokój. Przeprowadzka do Niemiec może im w tym tylko pomóc. Tak samo jak obecność Joanny i Łukasza.
OdpowiedzUsuńJoanna otrzymała zaskakujące dla niej wyróżnienie, jednak w pełni się jej ono należało. Oddaje w końcu całą siebie w trenowaniu dziewczyn.
Relacja Ericka i Karli jest bardzo ciekawa i nie mogę się doczekać jej rozwinięcia. Za to Greta i Marco coraz bardziej się do siebie zbliżają, co ogromnie mnie cieszy. Oby wszystko między nimi nadal szło tą drogą.
Staphanie tworzy wspaniały związek z Matsem. Ich miłość widać w każdym spojrzeniu czy geście.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Wesołych Świąt. 🙂