Spojrzenie Trzydzieste Szóste.

Październik 2018 r.





Dortmund. Niemcy.

     -Kotek...
Joanna oderwała wzrok od grubego notesu, w którym zapisywała nazwiska kolejnych pacjentek. Zsunęła czarne oprawki okularów korekcyjnych na czubek nosa i swoje spojrzenie wbiła w Łukasza dotąd wpatrującego się w płomień zapachowej świecy zdobiący niski, prostokątny stolik stojący tuż obok sofy. 
Diagnoza, którą Joanna usłyszała z ust profesora obojgiem wstrząsnęła. W jednej chwili zachwiała ich przyszłością, którą pisali od nowa, zamykając za sobą poprzednie rozdziały. Nadszarpnęła ich wzajemne zaufanie i sprawiła, że zaczęli się unikać. Ona stała się bardziej obojętna i chłodna, a on uważał na każde słowo, które mogło opuścić jego krtań. Zdawał sobie sprawę jak ważna jest dla Fabiańskiej rodzina, dla niego przecież też była. A dziecka pragnęli oboje tak samo, wyjątkowo mocno, wiedząc, że umocniłoby jedynie ich uczucie do siebie. Cieszył się, że mógł odetchnąć z ulgą i wszystko powróciło na właściwe temu drogi.
Udało im się przejść przez te życiowe wyboje i byli z tego wyjątkowo dumni. On był dumny. 
 Przygryzł wargę uważnie przyglądając się blondynce. 
Skupiona, wyglądała wyjątkowo uroczo. Z lekkim uśmiechem na twarzy sprawiała, że robiło mu się zdecydowanie cieplej na sercu. Jej dotyk, zawsze go rozluźniał i pozwalał mu na kilka chwil odprężenia w trudnych dla niego chwilach. Jego zdaniem, była po prostu wyjątkowa. W każdym calu. Pod każdym względem. I co dla niego najważniejsze, wybrała jego. 
   -Może czerwiec, byłby dobrym terminem? - rzucił sprawiając tym samym, że blondynka zmarszczyła brwi. 
   -Dobrym terminem, na co? - spytała, bawiąc się srebrnym długopisem. 
Łukasz nabrał głośno powietrza, podnosząc się z sofy. Kilkoma krokami pokonał dzielącą ich od siebie odległość. Położył dłonie na jej ramionach i oparł na czubku jej głowy swoją brodę. 
   -Na ślub. - odpowiedział pewnym głosem. Joanna zadławiła się własną śliną, spodziewając się zupełnie czegoś innego.
   -To nie za wcześnie? - zapytała, przełykając niepewnie ślinę. 
Łukasz zaśmiał się cicho.
On nie miał na co czekać. Nie należał już do najmłodszych i dobrze wiedział, że czas uciekał. Z resztą był z nią szczęśliwy i pragnął trwać z nią w tym szczęściu do samego końca. Jako mąż i żona, tworząc rodzinę razem z cudownymi dziećmi. Jednak Joanna mogła się jeszcze zastanawiać, rozumiał to. W końcu była młoda, ładna i wykształcona i cały czas miała niezwykłe powodzenie u płci przeciwnej. Ona mogła poczekać, dobrze się zastanowić zanim podejmie jakąś decyzję. Rozumiał to. 
   -Nie było tematu... 
Cmoknął ją w blond włosy i wzdychając głośno skierował się do kuchni. Oparł dłonie na kuchennym blacie, w który wbił swój wzrok. 
Chciał być szczęśliwy, czy o tak wiele prosił? O te lata, w których będzie mógł wrócić do domu, w którym będą czekać na niego dzieci i kochająca żona. O te chwile, w których z pasją będzie mógł zatapiać się w jej ustach. Wtulać się w jej ramiona w trudnych chwilach i nosić ją na rękach, gdy po raz kolejny osiągnie sportowy i życiowy sukces. Po prostu być z nią. Na dobre i na złe. Razem. Do końca. 
   Fabiańska pojawiła się obok niego po krótkiej chwili. Stanęła obok, obserwując go bardzo uważnie. Miała wrażenie, że każdego dnia odkrywała w nim kolejną tajemnicę, sekret, który skrupulatnie ukrywa. Znajduje w nim kolejną cechę tak zupełnie różną niż te wszystkie u innych mężczyzn w jego wieku. Zakochiwała się w nim każdego poranka, gdy budziła się wtulona w jego silne, męskie ramiona i każdego wieczora, gdy po serii czułych pocałunków zasypiała na jego klatce piersiowej, unoszącej się w regularnym rytmie. Poza tym, był opiekuńczy w stosunku do dzieci, do niej i do swoich przyjaciół. Zawsze skromny i unikający niepotrzebnego rozgłosy. Dyplomatyczny i rozważny, choć czasami wyjątkowo dziecinny. Tak różny od Jensa, który o ślubie podczas ich związku nie wspomniał ani razu. Był jej ideałem. A ona była z nim po prostu szczęśliwa i pragnęła, aby to szczęście już nigdy ich nie opuściło. 
    Chwyciła jego nadgarstek, posyłając w jego kierunku delikatny uśmiech. Zmarszczył brwi, wbijając w nią swoje niepewne, smutne spojrzenie. 
    -Na prawdę chcesz wziąć ślub? - spytała, zaplatając dłonie na jego szyi. Piłkarz pokiwał jej twierdząco, lecz niepewnie głową.
Chyba bał się tego co może od niej usłyszy. 
   -A ty nie chcesz? - zapytał, drżącym i niepewnym głosem. 
   -Chcę, ale myślałam, że sprawa z dzieckiem...
   -Kocham Cię i to, czy będziemy mieli wspólne dziecko, czy nie będziemy, nie robi mi żadnej różnicy. Bardzo Cię kocham. 
Ostatnie słowa wyszeptał, zanim zatopił się w jej wargach, w których odnajdował spokój, harmonię i bliskość, której pragnął. 
Oderwała się od niego po chwili, wywołując cichy pomruk niezadowolenia. 
   -A może sierpień? - spytała, przygryzając wargę. Łukasz uśmiechnął się lekko, przyciągając ją bliżej tak, że stykali się klatkami piersiowymi. Oplótł dłonie na wysokości jej talii i wpatrywał się w nią z lekkim uśmiechem na twarzy. 
   -Z tobą mogę wziąć ślub nawet jutro... - szepnął, wywołując dreszcz, który rozlał się po jej ciele, gdy ciepło opuszczające jego usta spotkało się z chłodem jej ciała. 
   -To może zostańmy przy tym sierpniu? - zaproponowała, przymykając powieki, gdy zsunął z jej barku materiał jasnego, wełnianego swetra.
   -Zostańmy. - potwierdził, odnajdując jej usta, w których zatopił się bez pamięci.
Kochał ją taką jaka była. Z dzieckiem, czy bez dziecka wierzył, że będą ze sobą szczęśliwi i nic, ani nikt tego nie zakłóci. Miał taką nadzieję.
   -Trzeba zrobić zakupy... - mruknęła, gdy jego dłonie sunęły pod jej swetrem w górę linii jej kręgosłupa. Piszczek westchnął, wywracając oczami.
Fabiańska miała idealne wyczucie czasu i to musiał jej przyznać.
   -Teraz? - spytał, wywracając oczami. Blondynka jedynie zaśmiała się cicho, widząc jego minę.
   -Zapomniałeś, że zaprosiłeś Kubę i Roberta?
Wyraz twarzy Piszczka szybko się zmienił, w momencie, w którym przypomniał sobie o rozmowie ze swoimi przyjaciółmi.
    -Jestem głupi... - westchnął, kręcąc zabawnie głową a mina zdobiąca jego twarz jedynie wywołała napad śmiechu u blondynki.
    -Ale tylko czasami. - odparła klepiąc go po ramieniu. -No, a teraz ruszasz do sklepu, robisz zakupy według listy, która leży na komodzie, wracasz i przygotujemy wspólnie tą kolację. - odpowiedziała, opierając dłonie na jego umięśnionej klatce piersiowej okrytej jasnym podkoszulkiem. W tym wydaniu robił na niej ogromne wrażenie. Z resztą, chyba nie była jedyna. 
   -A deser? - spytał, gdy kierował się do przedpokoju, w którym wisiała jego ulubiona bluza z logiem sponsora. Fabiańska zmarszczyła brew omiatając go spojrzeniem.
   -Do sklepu! - warknęła, wskazując palcem na drzwi prowadzące na drewniany ganek. Posłał jej jedynie buziaka, puścił oczko i zniknął za drzwiami.
 Stała wpatrzona w drzwi przedpokoju jeszcze przez dłuższą chwilę. Jej twarz ozdobił szeroki uśmiech. Było jej z nim niezmiernie dobrze. To przy piłkarzu czuła się wyjątkowa, jedyna i niepowtarzalna. To w jego ramionach czuła się bezpieczna. To on sprawił, że wróciła do normalności po wszystkich zawirowaniach w jej życiu i choć pragnęła mieć z nim dziecko, to cieszyła się tą sytuacją, która w obecnej chwili miała miejsce.
   Pokręciła głową słysząc płacz dochodzący z pokoju na piętrze. Mieli dzieci, którym poświęcali całą swoją uwagę i które traktowali wyjątkowo. Ona Maćka a Łukasz Filipa. Byli rodziną, prawdziwą rodziną. 

***

 Agata i Anna obserwowały Joannę z uśmiechem na twarzy. Obie zauważyły jak wiele dobrego zrobił dla niej związek z Piszczkiem. Kwitła i obie to dostrzegły od razu. Traktował ją wyjątkowo, co było widać gołym okiem. 
Krótkie pocałunki, czułe słówka. Te spojrzenia, które między sobą wymieniali. Błaszczykowska i Lewandowska czasami nawet były zazdrosne, o tą lekkość panującą między Fabiańską i Piszczkiem. 
   -Mam nadzieję, że szarlotka nam wyszła...
Joanna w salonie pojawiła się po chwili, niosąc ze sobą paterę ze złotym ciastem oprószonym cukrem pudrem.
   -Łukasz nie ma talentu do pieczenia. - rzuciła, kładąc naczynie na dużym, drewnianym stole tuż przed nosem Lewandowskiego, który uśmiechnął się jedynie pod nosem.
Piszczek rzucił Fabiańskiej wymowne spojrzenie, na które ta odpowiedziała jedynie słodkim uśmiechem skierowanym bezpośrednio do niego i tylko dla niego.
   -Będziesz chciała śniadanie... - bąknął, sięgając po szklankę z gazowaną wodą mineralną.
Robert zaśmiał się pod nosem a Jakub westchnął jedynie, kręcąc zabawnie głową. Obaj musieli jednak przyznać, że na tę dwójkę patrzyło się wyjątkowo przyjemnie a ich droczenie się ze sobą, było na prawdę przyjemne dla ucha.
    -To kiedy będziemy bawić się na waszym weselu? - zapytał Robert, wbijając srebrny widelczyk w apetyczny kawałek jego ulubionego ciasta. Jego żona rzuciła mu ukradkowe spojrzenie, unosząc lekko brew. 
    -Ty myślisz, że ktoś Cię zaprosi? - rzuciła Anna, prychając pod nosem. Lewandowski rzucił żonie obrażone spojrzenie, na które ta jedynie lekko się uśmiechnęła.
    -W sierpniu. - rzucili jednocześnie Łukasz i Asia wywołując na twarzach swoich przyjaciół lekkie uśmiechy.
Łukasz spojrzał na Joannę posyłając jej lekki uśmiech. Był z nią szczęśliwy i to nie pozostawiało żadnych wątpliwości. Żadnych.
     -Oczywiście będziecie? - spytała Fabiańska, uśmiechając się do nich niezbyt pewnie. Miała nadzieję, że jej nie odmówią i w najważniejszym dniu ich życia będą obecni obok nich.
    -No jakby inaczej. - Robert uśmiechnął się szeroko, a reszta towarzystwa poszła jego śladem. Byli szczęśliwi razem i było to widać gołym okiem.

# # #


   

    
   -Reklama bielizny?!
Reus patrzył na Andreasa oczami rozmiarów talerzy kuchennych. Po swoim najlepszym przyjacielu spodziewał się wszystkiego, jednak to było jak cios po niżej pasa.
   -A co w tym dziwnego? - spytał Freitag zaśmiewając się przy tym pod nosem, poprawiając jasną marynarkę.
Dla niego było to czymś zupełnie normalnym, w gruncie rzeczy może dlatego, że reklamy napędzały popularność sportowców a co za tym idzie również ich wartość rynkową i zainteresowanie najpotężniejszych klubów. A dla agenta był to w końcu chleb powszedni. Sama reakcja Marco jego zdaniem była nieco przesadzona, zaskakująco przesadzona.
   -Ty się pytasz, co w tym dziwnego? - bąknął, wywracając oczami. -Co sobie ludzie pomyślą? - spytał, rzucając mu wymowne spojrzenie.
Freitag wywrócił oczami, kolejny raz zaśmiewając się pod nosem. Odkąd pamiętał opinia innych mało obchodziła Marco, powiedziałby nawet, że zajmowała ostatnie miejsce w jego hierarchii wartości.
   -Chyba, co Greta sobie o Tobie pomyśli... - rzucił pod nosem Andreas, przyglądając się jednak Reusowi bardzo uważnie. Był niezmiernie ciekaw jego reakcji.
   -Właśnie! - krzyknął bez namysłu. W język ugryzł się dopiero po chwili, gdy było zdecydowanie zbyt późno. Przeklął się w myślach, uderzając otwartą dłonią w sofę.
   -Pierwsza myśl jest szczera. - rzucił, uśmiechając się szeroko w jego kierunku. -Zrobisz coś z tym w końcu, czy będziesz czekał dotąd, aż ktoś Cię uprzedzi? - zapytał Freitag, wbijając w niego wymowne spojrzenie.
   -Daj sobie spokój... - bąknął, przenosząc wzrok w ekran telewizora, na którym właśnie leciał program rozrywkowy.
Andreas nie rozumiał zachowania Marco. Tego strachu, który ewidentnie paraliżował go, na samą myśl o wyznaniu uczuć młodej piłkarce.
   -Nie daj sobie spokój, tylko chłopie pokaż, że Ci na niej zależy! - warknął, wbijając w niego przeszywające spojrzenie.
   -Bo co?
   -Bo będziesz tego żałował. - odpowiedział Andreas, zupełnie tak, jakby była to najoczywistsza oczywistość.
   -Nie rozumiesz, że to nie jest wcale takie proste jak Ci się wydaje. - westchnął Marco.
   -Jest prostsze...
Marco zmarszczył brew, gdy ręka Andreasa sięgnęła do czarnej aktówki stojącej, tuż obok fotela. Wyciągnął z niej kartkę będącą propozycją współpracy z Victoria Secret.
To co zobaczył, wprawiło go w niemałe zaskoczenie.
   -To reklama damskiej bielizny. - zauważył Marco, marszcząc brew.
   -Z Gretą w roli głównej. - rzucił Freitag, w momencie, w którym Reus upił łyk jasnego piwa z dużego kufla. 
   -Zgodziła się? - spytał, dość niepewnym głosem.
   -Po namowie Fran, Julii i Lei podpisała kontrakt.
Uśmiechnął się lekko, przypominając sobie burzliwe negocjacje z szatynką.
   -A ja tam, po co? - zapytał, patrząc na niego podejrzliwym wzrokiem.
   -Ale ty jesteś głupi...
Andreas jedynie westchnął, obserwując uważnie swojego przyjaciela.
   -Możesz mnie nie obrażać? - zapytał, z wyrzutem przeszywającym jego głos.
   -Lepszej okazji miał nie będziesz. - mruknął pod nosem. Podniósł się z fotela i skierował się do przedpokoju mieszkania. -Jeśli się zdecydujesz, przyjedź na plan zdjęciowy. - rzucił, zamykając za sobą drzwi mieszkania.
 Zostawiając tym samym Reusa bijącego się ze swoimi myślami, krążącymi wokół Grety Langer.

# # # 

Znalezione obrazy dla zapytania borussia dortmund

Cóż, mogę napisać .... do końca już coraz bliżej, a ja nadal nie wiem, jak potoczą się losy wszystkich bohaterów tego opowiadania, zwłaszcza Grety i Marco. 
Jednakże tu i teraz, mogę Wam obiecać, że Jens nie zniknął jeszcze z tego opowiadania ... Czekacie na niego? 

Pozdrawiam gorąco i czekam na Wasze komentarze.
Buziaczki. 

Ps. Przepraszam za wszystkie błędy. 



    








Komentarze

  1. Asia i Łukasz naprawdę sporo w życiu przeszli, dlatego w końcu należy im się zaznanie upragnionego szczęścia. Mam nadzieję, że marzenia o wspólnym potmku będą miały okazję się zrealizować.
    Joanna była trochę zaskoczona propozycją ślubu, ale nie mogła się nie zgodzić. Jestem pewna, że ten sierpniowy dzień zapamiętają do końca życia, a ich małżeństwo będzie bardzo udane.
    Andreas mocno zaskoczył Marco taką propozycją reklamową. Przy okazji po raz kolejny obnażając prawdziwe uczucia przyjaciela.
    Marco powinien wziąć sobie do serca jego rady i porozmawiać w końcu szczerze z Gretą. Inaczej kiedyś będzie tego żałował. Ciekawi mnie też, czy przystanie na wystąpienie w tej reklamie. Dlatego czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty