Spojrzenie Trzydzieste Czwarte.
~*~
Dortmund. Niemcy.
Sofia Schweinsteiger w FC Barcelonie???
Cała redakcja, życzy jej sukcesów w finalizacji transferu.
red. Peter Novak.
Julia Wagner uśmiechnęła się lekko przeglądając gazetę, którą Mario przyniósł z porannych zakupów.
Sukcesy jej przyjaciółek wywoływały uśmiech na jej twarzy, zwłaszcza teraz, gdy będąc w trzecim miesiącu ciąży musiała skupić się jedynie na sobie i swoim dziecku. A jej kariera piłkarska tym samym musiała stanąć w miejscu, co jakoś zbytnio jej nie przeszkadzało. O dziecku marzyła już od dawna.
Sukcesy jej przyjaciółek wywoływały uśmiech na jej twarzy, zwłaszcza teraz, gdy będąc w trzecim miesiącu ciąży musiała skupić się jedynie na sobie i swoim dziecku. A jej kariera piłkarska tym samym musiała stanąć w miejscu, co jakoś zbytnio jej nie przeszkadzało. O dziecku marzyła już od dawna.
Cały czas nie rozumiała tego co działo się w jej życiu. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej, nie chciała znać Mario, z którym rozstała się lata wcześniej, po tym jak przyłapała go w dwuznacznej sytuacji z ich sąsiadką. Teraz, nosiła pod sercem jego dziecko i planowała z nim wspólne, wieloletnie życie. Miała nadzieję, że tym razem wszystko będzie układać się po jej myśli i życie kolejny raz nie spłata jej figla.
-Myślisz, że wyjedzie? - spytał Mario podając jej porcelanowy kubek z ulubioną, owocową herbatą. Julia uśmiechnęła się delikatnie, gdy cmoknął ją w policzek i usiadł obok niej na dużej, szarej sofie. Położył dłoń na jej zaokrąglonym brzuchu a szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy.
Był szczęśliwy, co widać było gołym okiem. I choć sądził, że ich szczęście zostało przekreślone, najwyraźniej dostał od życia kolejną szansę, której tym razem nie zamierzał zaprzepaścić. Nigdy. Za żadne skarby tego świata.
-A ty na jej miejscu byś wyjechał? - zapytała, wbijając w niego wyczekujące spojrzenie.
Mario westchnął. Zamyślił się.
Kochał piłkę nożną. Na boisku czuł się nieziemsko jak ryba w wodzie. I gdyby kiedyś, w przyszłości taka okazja mu się przytrafiła, na pewno złapał by ją mocno i nigdy by jej nie wypuścił. Niestety, jak na razie żadna taka okazja nawet nie pojawiła się na jego horyzoncie.
-Gdybyś wyjechała ze mną, to nawet bym się nie zawahał. - odpowiedział, wywołując cichy śmiech swojej narzeczonej.
-Najpierw musieliby Cię tam zechcieć. - rzuciła sprawiając, że wbił w nią pełne wyrzutu spojrzenie.
-Grabisz sobie kotku, grabisz. - zaśmiała się, gdy położył dłonie na jej biodrze i przyciągnął ją do siebie. -Kocham Cię. - dodał, po krótkiej chwili, przeczesując jej włosy.
-Ja Ciebie też. - odpowiedziała, zatapiając się w jego wargach.
***
Palermo. Włochy.
-Wyszedłem na tym zdjęciu jak jakiś ...
-Kretyn?
Francesca rzuciła swojemu mężowi wymowne, dość ironiczne spojrzenie sprawiając, że Greta Langer siedząca obok niego parsknęła śmiechem, co mężczyzna skomentował jedynie wymownym spojrzeniem, którym spiorunował szatynkę.
Francesca Adriani była jego żoną od ponad pięciu lat, choć znali się przeszło dziesięć.
Poznali się w Berlinie. Ona przyjechała na studia dziennikarskie, on wraz z Reusem wybrał się na kilkudniowy urlop, po ciężkim sezonie w swoim ligowym debiucie. Piękna Włoszka zrobiła na nim wrażenie już po pierwszym, głębokim spojrzeniu w oczy. Zatracił się w ich błękicie, gdy wpadła na niego w berlińskiej kawiarni. Już wtedy wiedział, że studentka zostanie kobietą jego życia. Cieszył się, gdy tak się stało, ubolewał tylko, że zajęło im to aż pięć lat.
Od tamtej pory byli razem. Na dobre i na złe. Pomimo wszystko. W tym szczęściu brakowało im tylko dziecka, które zwieńczyłoby ich piękne uczucie.
Marco Reus kibicował im od samego początku, trzymał za nich kciuki i wierzył, że będą tworzyć idealny duet, który przetrwa każdy upadek i będzie cieszył się każdym wzlotem.
Greta natomiast patrząc na nich uśmiechała się lekko. Chciałaby być szczęśliwa tak, jak oni. Andreas i Francesca pasowali do siebie jak dwa puzzle układanki, co Langer mogła przyznać z pełną odpowiedzialnością.
-Ty się młoda nie śmiej, wyjdziesz za mąż i nie będzie Ci do śmiechu. - rzucił, posyłając jej dość wymowne spojrzenie. Greta uśmiechnęła się dość krzywo sięgając po kubek z gorącą, mocną, włoską kawą, przygotowaną w perfekcyjny sposób przez panią domu, która właśnie została objęta przez Reusa uśmiechającego się do swojego przyjaciela szeroko.
Młoda Niemka dostrzegła spojrzenie Andreasa, który uśmiechnął się lekko pod nosem. Zaproszenie piłkarzy Borussi do Włoch, nie było przypadkowe czy spontaniczne. Było idealnie zaplanowane już kilka tygodni wcześniej.
Czuł to coś, co działo się między nimi. Widział rzeczy, których oni nie dostrzegali, albo po prostu nie chcieli tego dostrzegać. ich szczęście było dla niego priorytetem i wierzył, że oboje dopuszczą w końcu do głosu swoje serca, które od dłuższego czasu nie mają dla kogo bić szybciej.
-Co powiecie na wycieczkę do Wenecji? - rzuciła Francesca, gdy Reus cmoknął ją w policzek. Greta zmarszczyła brwi, gdy twarz Andreasa rozświetlił szeroki uśmiech. Cieszył się, że jego żona dała wplątać się w jego plan. Nie ukrywała bowiem, że darzy sympatią przyjaciela swojego męża, na którego szczęściu zależało jej bardzo niezmiernie.
-Świetny pomysł. - zawtórował jej Freitag, obejmując ramieniem Gretę. -Co wy na to? - spytał, przejeżdżając wzrokiem od Grety, po Marco.
Liczył, że w końcu coś między nimi zaiskrzy. Ba, Freitag miał taką nadzieję.
-Przyznam się Wam, że nigdy w Wenecji nie byłem. - odpowiedział Reus, uśmiechając się do nich lekko.
-Czyli jutro jedziemy do Wenecji! - krzyknęła uradowana Francesca Freitag, cmokając Reusa w policzek.
Wenecja. Włochy.
-Pięknie tu... - rzuciła cicho Greta, zatrzymując się w pół kroku, na jednym z mostów. Marco, który szedł tuż za nią podziwiając widoki, uśmiechnął się lekko zsuwając na czubek nosa ciemne, markowe, przeciwsłoneczne okulary.
-Też jestem zdziwiony. - powiedział cicho, opierając dłonie na betonowej poręczy mostu.
-Na prawdę nie byłeś wcześniej w Wenecji? - spytała, wbijając w niego przeszywające spojrzenie. Reus zaśmiał się jedynie cicho, kręcąc przecząco głową. Sam nie mógł w to uwierzyć, ale jak dotąd Wenecja była jedynym włoskim miastem, którego nie zdążył odwiedzić. Może tak jak francuskiego, Paryża? Był sam i pełne zakochanych par miejsca, starał się omijać wyjątkowo szerokim łukiem.
-Nie byłem i bardzo tego żałuje.
-Ale teraz już jesteś. - zauważyła, uśmiechając się do niego delikatnie. Odpowiedział jej tym samym.
-Teraz jestem. - potwierdził, wędrując wzrokiem za Andreasem i Francescą stojącym nieopodal nich. Zakochanych i wpatrzonych w siebie niczym w jedyne osoby, jakie istniały na świecie. To właśnie tego zazdrościł Andreasowi najbardziej. Kochającej, wykształconej i pięknej żony, która nie widziała poza nim żadnego innego mężczyzny przechodzącego tuż obok niej. Rodziny, której jemu jak na razie, nie udało się założyć.
-Wszystko w porządku? - spytała nagle Greta widząc zamyślenie i wcześniej niespotykany uśmiech na jego twarzy.
-W porządku. - odpowiedział. -Idziemy do naszych przewodników? - zapytał, unosząc pytająco brew. Langer jedynie uśmiechnęła się lekko, gdy minął ją i poszedł przodem, wzdłuż wąskiego, betonowego mostu zbudowanego nad Canal Grande.
Mogła w ten sposób obserwować jego sylwetkę bardzo uważnie. Nigdy nie powiedziała, że Reus nie zasługuje na miano przystojniaka, po prostu nikt jej o to nie pytał, albo ona sama nie chciała na to pytanie odpowiadać? Bała się? Za pewne tego, że ktoś opacznie ją zrozumie, dopisze do jej wypowiedzi coś, co sprawi, że przyjaźń z Reusem zawiśnie na włosku. Nie chciała tego. Bała się, że druga strona nie odwzajemni jej uczucia, a wtedy ona będzie musiała odejść z klubu. Innego wyjścia w takiej sytuacji by nie widziała. Duma by jej na to nie pozwoliła.
-Co powiecie na obiad? - spytał Andreas zatrzymując się przed jedną z najlepszych, weneckich restauracji. Sprawił tym samym, że zamyślona Greta tylko dzięki refleksowi Reusa, nie wylądowała na kamiennej, weneckiej uliczce.
Niemiecki piłkarz uśmiechnął się do niej lekko, gdy wylądowała wprost w jego silnych ramionach. Zarumieniła się, gdy do jej nozdrzy dotarły jego łagodne, ale bardzo intensywne perfumy.
Andreas rzucił wymowne spojrzenie swojej żonie, która uśmiechnęła się jedynie lekko. Dostrzegała tą chemię między nimi i miała nadzieję, że również oni ją dostrzegą. Gdyby stało się to po wizycie w jej ojczyźnie, byłaby jeszcze bardziej szczęśliwa.
-Dzięki. - rzuciła cicho, gdy przy jego pomocy stanęła na równe nogi.
Reus jedynie puścił jej oczko, co wywołało niepewny uśmiech na jej twarzy.
-Na co się skusicie? - zapytała Francesca, gdy cała czwórka siedziała już w eleganckiej i w połowie zapełnionej restauracji.
Andreas zmarszczył brwi przeglądając uważnie, niezbyt opasłe menu. Marco uśmiechnął się lekko wertując spojrzeniem kolejne pozycje na liście, również Greta ze skupieniem przeglądała kolejne kartki restauracyjnego spisu dań.
-Insalata con pollo, mozzarella e olive.- rzuciła, uśmiechając się w kierunku młodego, wysokiego i przystojnego kelnera. Mężczyzna odwzajemnił jej uśmiech, co spotkało się z badawczym spojrzeniem Reusa, które dostrzegł siedzący obok niego Andreas.
-Buona scelta. - odpowiedział, zapisując estetycznym pismem wybrane przez nią danie.
-Spaghetti alla carbonara, per favore.
Młody kelner oderwał wzrok od niemieckiej piłkarki, przenosząc go na równie ładną Włoszkę.
-Cos per gli uomini?- zapytał, przenosząc swoje spojrzenie na obu mężczyzn.
Andreas wskazał na pizzę z salami, a Marco po raz kolejny spojrzał na menu.
-La pasta alla Norma. - odpowiedział z iście włoskim akcentem, którym zaskoczył nie tylko kelnera, ale i swoich towarzyszy.
Kelner kiwnął jedynie głową, notując coś w małym, czarnym notesie.
-E da bere? - spytał, wbijając w nich wyczekujące spojrzenie.
-Vino bianco secco. - odpowiedział Andreas z lekkim uśmiechem na twarzy.
Kelner skinął lekko głową, po czym zniknął w głębi dość dużej, przestronnej restauracji.
-Jak rehabilitacja? - zapytała nagle Francesca wbijając pytające spojrzenie Grecie, siedzącej obok niej. Langer westchnęła wbijając wzrok w kremowy obrus, jakim zakryty był drewniany blat kwadratowego, czteroosobowego stolika stojącego w jednym z kątów lokalu.
-Pomału, ale podobno są efekty. - uśmiechnęła się nieznacznie, co nie umknęło uwadze żadnego z nich.
-Boisz się?
Andreas wbił w nią intensywne spojrzenie, na które Langer nie mogła nie zwrócić uwagi. Szatynka wzruszyła jedynie ramionami.
Co czuła? Czy się czegoś bała?
Czuła, że nie uda jej się zapanować nad łzami, które napływały do jej oczu. A strach o marzenia, które miały się nie spełnić był dla niej zbyt paraliżujący, żeby mogła nad nim zapanować.
-Będzie dobrze. - zapewniła Francesca, uśmiechając się lekko w jej kierunku.
Włoszka położyła dłoń na jej ramieniu, próbując dodać jej otuchy.
-Musi być. - rzucił pod nosem Reus, chwytając szklankę z gazowaną wodą mineralną.
-Na co się skusicie? - zapytała Francesca, gdy cała czwórka siedziała już w eleganckiej i w połowie zapełnionej restauracji.
Andreas zmarszczył brwi przeglądając uważnie, niezbyt opasłe menu. Marco uśmiechnął się lekko wertując spojrzeniem kolejne pozycje na liście, również Greta ze skupieniem przeglądała kolejne kartki restauracyjnego spisu dań.
-Insalata con pollo, mozzarella e olive.- rzuciła, uśmiechając się w kierunku młodego, wysokiego i przystojnego kelnera. Mężczyzna odwzajemnił jej uśmiech, co spotkało się z badawczym spojrzeniem Reusa, które dostrzegł siedzący obok niego Andreas.
-Buona scelta. - odpowiedział, zapisując estetycznym pismem wybrane przez nią danie.
-Spaghetti alla carbonara, per favore.
Młody kelner oderwał wzrok od niemieckiej piłkarki, przenosząc go na równie ładną Włoszkę.
-Cos per gli uomini?- zapytał, przenosząc swoje spojrzenie na obu mężczyzn.
Andreas wskazał na pizzę z salami, a Marco po raz kolejny spojrzał na menu.
-La pasta alla Norma. - odpowiedział z iście włoskim akcentem, którym zaskoczył nie tylko kelnera, ale i swoich towarzyszy.
Kelner kiwnął jedynie głową, notując coś w małym, czarnym notesie.
-E da bere? - spytał, wbijając w nich wyczekujące spojrzenie.
-Vino bianco secco. - odpowiedział Andreas z lekkim uśmiechem na twarzy.
Kelner skinął lekko głową, po czym zniknął w głębi dość dużej, przestronnej restauracji.
-Jak rehabilitacja? - zapytała nagle Francesca wbijając pytające spojrzenie Grecie, siedzącej obok niej. Langer westchnęła wbijając wzrok w kremowy obrus, jakim zakryty był drewniany blat kwadratowego, czteroosobowego stolika stojącego w jednym z kątów lokalu.
-Pomału, ale podobno są efekty. - uśmiechnęła się nieznacznie, co nie umknęło uwadze żadnego z nich.
-Boisz się?
Andreas wbił w nią intensywne spojrzenie, na które Langer nie mogła nie zwrócić uwagi. Szatynka wzruszyła jedynie ramionami.
Co czuła? Czy się czegoś bała?
Czuła, że nie uda jej się zapanować nad łzami, które napływały do jej oczu. A strach o marzenia, które miały się nie spełnić był dla niej zbyt paraliżujący, żeby mogła nad nim zapanować.
-Będzie dobrze. - zapewniła Francesca, uśmiechając się lekko w jej kierunku.
Włoszka położyła dłoń na jej ramieniu, próbując dodać jej otuchy.
-Musi być. - rzucił pod nosem Reus, chwytając szklankę z gazowaną wodą mineralną.
***
Dortmund. Niemcy.
Zmarszczyła brwi obserwując uważnie Łukasza, który w zadumie, z porcelanowym kubkiem gorącej herbaty siedział na tarasie.
Wszystkie jego myśli krążyły wokół życia. Życia, które bardzo często płatało mu figle. Sprawiało, że nie rozumiał działania przypadku i przeznaczenia. Ilekroć wydawało mu się, że wszystko się wali, wracał spokój. Za każdym razem gdy sądził, że wszystko jest w idealnym porządku, na horyzoncie pojawiały się czarne chmury. Zaczął się jednak do tego przyzwyczajać, jakkolwiek irracjonalnie by to było.
Związek z Joanną był tego idealnym przykładem. Nigdy nie sądził, że z siostrą przyjaciela może połączyć go coś tak silnego i wyjątkowego. To przy Joannie czuł się jakby znów miał osiemnaście lat, zachowywał się jak zakochany nastolatek, który jest w stanie zrobić największą głupotę w imię uczucia.
Każdego wspólnego ranka, budziła go przelotnym całusem w policzek. Każdego wspólnego wieczoru wtulała się w niego nucąc pod nosem kołysankę z dziecięcych lat. Była jego największą fanką, prywatną trenerką, psycholożką i stylistką. Maćka i Filipa traktowała tak samo, choć ten pierwszy nie był jej synem. Wiele jej zawdzięczał. Bardzo wiele.
-Wszystko, w porządku? - spytała, stając w progu dużego, drewnianego tarasu. Łukasz drgnął lekko, po czym przeniósł na blondynkę swój wzrok.
Uśmiechnął się lekko, poprawiając ciepły koc, który otulał jego ramiona schowane pod materiałem ciepłej bluzy dresowej.
-Tak, a co miałoby się stać? - odpowiedział, marszcząc brwi.
Fabiańska wzruszyła jedynie ramionami.
-Siadasz? - spytał, odkładając kubek na mały, okrągły, szklany stolik. Wyciągnął dłoń w jej kierunku, wywołując na jej twarzy delikatny uśmiech.
-Nie zimno Ci tutaj? - zapytała cicho, cmokając go w policzek. Piszczek pokręcił jedynie przecząco głową. Musiał przyznać, że było mu z nią wyjątkowo dobrze.
-Kocham Cię, wiesz?
Spojrzała na niego zaskoczona.
-Wydaje mi się, że tak. - odpowiedziała, dość nie pewnie a zdziwienie na jej twarzy nadal brylowało. -Łukasz, na pewno wszystko jest w porządku? - dopytała siadając na jego kolanach. Łukasz objął ją w pasie, kładąc brodę na jej prawym ramieniu.
-W idealnym. - uśmiechnął się, wbijając wzrok w ulicę, na której pojawiły się kolejne samochody, mieszkańców okolic Dortmundu. -Mam dwóch cudownych synów, piękną i inteligentną narzeczoną, nadal chcą mnie w klubie. - powiedział cichym głosem.
Joanna uśmiechnęła się lekko, słysząc jego słowa. Po chwili przymknęła powieki czując na swojej szyi jego usta.
-Rozumiem, że chłopcy śpią? - spytał, niskim wyjątkowo seksownym, zdaniem Joanny, głosem. Zaśmiała się cicho, przygryzając lekko wargę.
-Śpią. - odpowiedziała cicho.
-To może ...
Zaśmiała się, gdy urwał.
-Masz ponad trzydzieści lat, a elokwencją nie pobijasz nawet gimnazjalisty. - rzuciła, zaśmiewając się pod nosem.
Piszczek prychnął, co rozbawiło blondynkę.
-Obraziłeś się? - spytała, gdy zapadła cisza. Odwróciła twarz w jego kierunku, a uśmiech nie opuszczał jej twarzy.
Nie opowiedział, odwracając wzrok od jej osoby. Fabiańska jedynie prychnęła, przewracając oczami.
-Trudno... - wzruszyła ramionami, podnosząc się ospale z kolan piłkarza. -A miałam Ci pokazać nową bieliznę...
Uśmiechnęła się tryumfalnie słysząc jak zamykają się drzwi prowadzące na taras, gdy wchodziła na schody.
Nie poznawała samej siebie. Dla Jensa nigdy nie kupowała nowych sukienek, czy koronkowej bielizny. Dla Piszczka robiła to coraz częściej, i jak na razie jej to nie przeszkadzało. Dla niego była w stanie zmienić wszystko, w swoim życiu.
-A miałam wrażenie, że się obraziłeś. - powiedziała zatrzymując się na środku dużej, przestronnej łazienki. Chwilę później poczuła zapach jego łagodnych perfum, a później poczuła jego dłonie na swoich biodrach. Jego oddech pieścił jej szyję sprawiając, że przymknęła lekko powieki.
W jego ramionach czuła się wyjątkowa. Idealna. Jedyna.
-Bo tak było. - zamruczał, a jego usta musnęły jej skórę. -Ale ta bielizna...
Zaśmiała się cicho, gdy jego dłoń znalazła się na jednym z guzików jej kraciastej koszuli.
-Jesteś uzależniony, kotku.
-Bardzo możliwe. - odpowiedział Łukasz, odpinając kolejny guzik jej koszuli.
Paryż. Francja.
-Żartujesz? - spytał Wojtek, wbijając w Sonie zdziwione spojrzenie. Blondynka westchnęła, wywracając oczami.
-Czy wyglądam jakbym żartowała? - zapytała ironicznie, rzucając mu pełne politowania spojrzenie.
-Może Ci się przywidziało?
Również to pytanie, spotkało się z dość wymownym wzrokiem blondynki, które utkwiło w bramkarzu polskiej reprezentacji.
-Szczęsny, ja mam białaczkę, ale nie jestem ślepa! - warknęła mrożąc go swoim spojrzeniem.
Zapadła między nimi cisza, przerywana tylko przez tykanie zegara, wiszącego na jasnej ścianie, jej mieszkania.
-Co z tym zrobimy? - zapytała nagle, wbijając w niego wyczekujące spojrzenie.
Szczęsny westchnął, bijąc się ze swoimi myślami.
-Na razie nic, a później się zobaczy. - odpowiedział wzdychając głośno.
Wszystkie jego myśli krążyły wokół życia. Życia, które bardzo często płatało mu figle. Sprawiało, że nie rozumiał działania przypadku i przeznaczenia. Ilekroć wydawało mu się, że wszystko się wali, wracał spokój. Za każdym razem gdy sądził, że wszystko jest w idealnym porządku, na horyzoncie pojawiały się czarne chmury. Zaczął się jednak do tego przyzwyczajać, jakkolwiek irracjonalnie by to było.
Związek z Joanną był tego idealnym przykładem. Nigdy nie sądził, że z siostrą przyjaciela może połączyć go coś tak silnego i wyjątkowego. To przy Joannie czuł się jakby znów miał osiemnaście lat, zachowywał się jak zakochany nastolatek, który jest w stanie zrobić największą głupotę w imię uczucia.
Każdego wspólnego ranka, budziła go przelotnym całusem w policzek. Każdego wspólnego wieczoru wtulała się w niego nucąc pod nosem kołysankę z dziecięcych lat. Była jego największą fanką, prywatną trenerką, psycholożką i stylistką. Maćka i Filipa traktowała tak samo, choć ten pierwszy nie był jej synem. Wiele jej zawdzięczał. Bardzo wiele.
-Wszystko, w porządku? - spytała, stając w progu dużego, drewnianego tarasu. Łukasz drgnął lekko, po czym przeniósł na blondynkę swój wzrok.
Uśmiechnął się lekko, poprawiając ciepły koc, który otulał jego ramiona schowane pod materiałem ciepłej bluzy dresowej.
-Tak, a co miałoby się stać? - odpowiedział, marszcząc brwi.
Fabiańska wzruszyła jedynie ramionami.
-Siadasz? - spytał, odkładając kubek na mały, okrągły, szklany stolik. Wyciągnął dłoń w jej kierunku, wywołując na jej twarzy delikatny uśmiech.
-Nie zimno Ci tutaj? - zapytała cicho, cmokając go w policzek. Piszczek pokręcił jedynie przecząco głową. Musiał przyznać, że było mu z nią wyjątkowo dobrze.
-Kocham Cię, wiesz?
Spojrzała na niego zaskoczona.
-Wydaje mi się, że tak. - odpowiedziała, dość nie pewnie a zdziwienie na jej twarzy nadal brylowało. -Łukasz, na pewno wszystko jest w porządku? - dopytała siadając na jego kolanach. Łukasz objął ją w pasie, kładąc brodę na jej prawym ramieniu.
-W idealnym. - uśmiechnął się, wbijając wzrok w ulicę, na której pojawiły się kolejne samochody, mieszkańców okolic Dortmundu. -Mam dwóch cudownych synów, piękną i inteligentną narzeczoną, nadal chcą mnie w klubie. - powiedział cichym głosem.
Joanna uśmiechnęła się lekko, słysząc jego słowa. Po chwili przymknęła powieki czując na swojej szyi jego usta.
-Rozumiem, że chłopcy śpią? - spytał, niskim wyjątkowo seksownym, zdaniem Joanny, głosem. Zaśmiała się cicho, przygryzając lekko wargę.
-Śpią. - odpowiedziała cicho.
-To może ...
Zaśmiała się, gdy urwał.
-Masz ponad trzydzieści lat, a elokwencją nie pobijasz nawet gimnazjalisty. - rzuciła, zaśmiewając się pod nosem.
Piszczek prychnął, co rozbawiło blondynkę.
-Obraziłeś się? - spytała, gdy zapadła cisza. Odwróciła twarz w jego kierunku, a uśmiech nie opuszczał jej twarzy.
Nie opowiedział, odwracając wzrok od jej osoby. Fabiańska jedynie prychnęła, przewracając oczami.
-Trudno... - wzruszyła ramionami, podnosząc się ospale z kolan piłkarza. -A miałam Ci pokazać nową bieliznę...
Uśmiechnęła się tryumfalnie słysząc jak zamykają się drzwi prowadzące na taras, gdy wchodziła na schody.
Nie poznawała samej siebie. Dla Jensa nigdy nie kupowała nowych sukienek, czy koronkowej bielizny. Dla Piszczka robiła to coraz częściej, i jak na razie jej to nie przeszkadzało. Dla niego była w stanie zmienić wszystko, w swoim życiu.
-A miałam wrażenie, że się obraziłeś. - powiedziała zatrzymując się na środku dużej, przestronnej łazienki. Chwilę później poczuła zapach jego łagodnych perfum, a później poczuła jego dłonie na swoich biodrach. Jego oddech pieścił jej szyję sprawiając, że przymknęła lekko powieki.
W jego ramionach czuła się wyjątkowa. Idealna. Jedyna.
-Bo tak było. - zamruczał, a jego usta musnęły jej skórę. -Ale ta bielizna...
Zaśmiała się cicho, gdy jego dłoń znalazła się na jednym z guzików jej kraciastej koszuli.
-Jesteś uzależniony, kotku.
-Bardzo możliwe. - odpowiedział Łukasz, odpinając kolejny guzik jej koszuli.
***
Paryż. Francja.
-Żartujesz? - spytał Wojtek, wbijając w Sonie zdziwione spojrzenie. Blondynka westchnęła, wywracając oczami.
-Czy wyglądam jakbym żartowała? - zapytała ironicznie, rzucając mu pełne politowania spojrzenie.
-Może Ci się przywidziało?
Również to pytanie, spotkało się z dość wymownym wzrokiem blondynki, które utkwiło w bramkarzu polskiej reprezentacji.
-Szczęsny, ja mam białaczkę, ale nie jestem ślepa! - warknęła mrożąc go swoim spojrzeniem.
Zapadła między nimi cisza, przerywana tylko przez tykanie zegara, wiszącego na jasnej ścianie, jej mieszkania.
-Co z tym zrobimy? - zapytała nagle, wbijając w niego wyczekujące spojrzenie.
Szczęsny westchnął, bijąc się ze swoimi myślami.
-Na razie nic, a później się zobaczy. - odpowiedział wzdychając głośno.
# # #
Hejka, hejka!
34 pojawia się zdecydowanie zbyt późno, ale tak wyszło. Mam nadzieję, że wybaczycie mi tę nieobecność? :)
Standardowo, czekam na Wasze komentarze.
Pozdrawiam.
Sofia ma przed sobą wielką szansę na osiągnięcie wielkich rzeczy. Nic więc dziwnego, że każdy w pełni popiera jej decyzję o możliwym przeniesieniu się do Barcelony. Na pewno nikt nie będzie miał jej tego za złe.
OdpowiedzUsuńNawet Andreas i jego żona próbują pomóc dostrzecdostrzec Grecie i Marco, to co od dawna oczywiste.
Może ta wizyta w przepięknej Wenecji rzeczywiście im pomoże. Muszą w końcu zaryzykować i dać sobie szansę na szczęście.
Związek Łukasza i Asi kwitnie w najlepsze. Widać, że nareszcie odnaleźli w sobie te osoby, których od dawna szukali. Dają sobie wzajemnie szczęście i poczucie bezpieczeństwa, a to najważniejsze.
Sonia i Wojtek znaleźli się naprawdę w trudnej sytuacji. Ciekawe co ostatecznie zdecydują.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.