Spojrzenie trzydzieste drugie.

~*~

Sierpień 2018 r.

Kostrzyn Nad Odrą. Polska.

     Łukasz Fabiański zatrzymał się w progu salonu. Uśmiech wkradł się na jego twarz, gdy dostrzegł Piszczka bawiącego się z trójką dzieci na dużym, jasnym dywanie w centrum salonu. Twarz jego przyjaciela zdobił lekki uśmiech, gdy podawał swojemu synowi żółtego klocka, wyciągniętego z dużego kufra. 
 Widać było, że są dla siebie całym światem. Ojciec dla syna, syn dla ojca i po wielu życiowych perturbacjach zanosiło się na to, że już teraz będą szczęśliwi. 
 Poszerzył swój uśmiech, gdy obok Piszczka pojawiła się jego siostra. Joanna cmoknęła Łukasza w policzek, siadając obok niego na jasnym dywanie. Zaraz potem na jej kolanach usiadł Filip, który dla niej był najważniejszy. Zdawał sobie sprawę z tego, że przypominał jej o nieudanym związku, ale był jej marzeniem i bardzo dobrze o tym wiedział. 
Był z nich dumny. Podziwiał ich, każdego dnia. Nie wiedział co zrobiłby, gdyby znalazł się na ich miejscu. Zawsze wydawało mu się, że jest wyjątkowo silny, opanowany, różnił się jednak zdecydowanie od swojego przyjaciela. W sytuacjach, w których w grę wchodziło szczęście i dobro Joanny nie potrafił zapanować nad sobą w odróżnieniu od Piszczka, który niczym oaza spokoju przyczynił się do rozstania Joanny z Jensem. 
Był mu za to wdzięczny i wiedział, że nigdy nie uda mu się za to odwdzięczyć piłkarzowi Borussi. 
    -Maciek, no co ty robisz? – Piszczek westchnął, kręcąc ze zrezygnowaniem głową gdy wieża z klocków runęła na drewnianą posadzkę. Joanna zaśmiała się głośno, wywołując uśmiech na twarzy małego Piszczka, co nie spodobało się jego ojcu. 
   -To dziecko. – przypomniała Małgorzata Fabiańska, dotąd skupiona na lekturze wciągającego kryminału. Łukasz jedynie mruknął, wyciągając dłoń w kierunku swojego synka. -Nie zapominaj o tym. – dodała, przewracając kolejną kartkę opasłego tomu. 
Łukasz wbił w nią swoje spojrzenie, marszcząc brwi. Matka jego partnerki i przyjaciela miała rację, o czym bardzo dobrze wiedział. Był jednak jaki był i nigdy nie lubił sprawiać ludziom zbytnich problemów. 
Joanna uważnie go obserwowała. Miała wrażenie, że każdego kolejnego dnia odkrywała go na nowo, znajdując w nim kolejną cechę, której wcześniej nie dostrzegała. Nie potrafiła do końca uwierzyć w swoje szczęście i tym razem, dziękowała losowi za tak wiele wyboistych dróg, które pojawiały się w jej życiu. 
   -Ty też czasami zachowujesz się jak dziecko. – szepnęła, sprawiając, że Małgorzata zmarszczyła brwi zsuwając okulary na czubek swojego nosa. Cieszyła się, że jej jedyna córka w końcu znalazła szczęście, miała również nadzieję, że Piszczek prędzej czy później stanie się ich rodziną. 
   -Ja? – zapytał głosem przeszytym wyrzutem. 
   -No chyba nie ja… - zaśmiała się, podając pluszową maskotkę swojemu bratankowi, który dotąd bardzo uważnie ich obserwował. 
   -Jesteś okropna. – powiedział, krzyżując dłonie na klatce piersiowej. Mina na jego twarzy łudząco przypominała tą, którą Jaś przybierał zawsze, gdy czegoś nie dostał. 
   -Nie jestem. – odpowiedziała, cmokając go w policzek. Mężczyzna spojrzał na nią z ukosa, marszcząc brwi. 
   Przy Joannie wszystko wydawało mu się tak wyjątkowo proste, nieskomplikowane. To ona sprawiała, że niczego się nie bał i każdego kolejnego dnia był pewien tego, że limit pecha wyczerpał już do końca swojego życia.
    -Obraziłeś się? – zapytała, gdy przez dłuższą chwilę nic nie odpowiedział, wpatrując się w nią jedynie. Łukasz uśmiechnął się lekko, kiwając jej przecząco głową. Tym razem to on złożył krótkiego całusa na jej policzku, po czym posadził ją sobie na kolanach co wywołało cichy chichot jej rodzicielki. Była pod wrażeniem i musiała przyznać, że wyglądali razem wyjątkowo uroczo.


***

Paryż. Francja.

     Sonia Boruc z rękoma w kieszeni długiego, wełnianego swetra przemierzała kolejne uliczki Paryża. W jej głowie, głuchym echem odbijało się wiele myśli. Z każdym kolejnym dniem zdawała sobie sprawę z tego, że nie może się poddać bez walki. 
Życie zdążyło ją już doświadczyć i w jej gestii leżało to, czy strzeli sobie samobója czy z podniesioną głową przeskakiwała będzie, każdą przeszkodę jaka pojawi się na jej drodze. 
Najtrudniejsze było dla niej jedynie to, że nie potrafiła zaleźć w sobie na tyle odwagi aby stawić życiu czoła. 
    -Nie odbierasz moich telefonów. 
Zatrzymała się w pół kroku słysząc bardzo znajomy głos. Odwróciła się w jego kierunku, stając twarzą w twarz z Grzegorzem Krychowiakiem. 
Przełknęła ślinę. To konfrontacji z nim bała się najbardziej. 
    -Nie odpisujesz na wiadomości. – dodał, robiąc kilka kroków w jej stronę. -Sonia, nie możesz się poddać, rozumiesz? – przejechał po jej policzku opiuszkami swoich palców. Jej oddech przyspieszył, gdy jej ciało przeszedł przyjemny dreszcz. 
    -To nie jest takie łatwe… - odparła drżącym głosem, powstrzymując wdzierające się do jej oczu łzy. Grzesiek przez krótką chwilę przyglądał się swojej przyjaciółce. Nie poznawał jej, nie rozumiał dlaczego tak się zachowywała. Boruc zawsze była wyjątkowo silna, odporna na każdą przeciwność losu, piłkarz rozumiał jednak, że wieść o możliwej śmierci potrafi zmienić każdego człowieka. 
Uśmiechnął się do niej delikatnie, praktycznie nieznacznie. Chwycił jej dłoń, przyciągając ją do siebie. Oparł swoje czoło na jej czole, równomiernie oddychając. 
    -Słonko, nie możesz się poddać. – szepnął, przejeżdżając dłonią po jej chłodnym policzku. Jej ciało przeszedł dreszcz, a jej powieki mimowolnie się przymknęły. -Musisz być silna. – dodał jeszcze ciszej, praktycznie nie używając słów. 
     -Nie potrafię. – załkała, pociągając nosem. 
Zaczynała tracić siły i wiarę w siebie. 
     -Nie zostawię Cię. – odparł pewnym głosem, muskając wargami jej policzek.


***
Dortmund. Niemcy.

 Lea stanęła w progu salonu mieszkania z pustym kubkiem po ulubionej, czarnej, aromatycznej herbacie. Przygryzła lekko wargę dostrzegając Gretę opierającą się o gustowny, szary fotel ze wzrokiem wbitym w krajobraz rozpościerający się z dużego okna, na przedostatnim piętrze nowoczesnego budynku. 
Nie musiała pytać, bardzo dobrze wiedziała co zakrząta głowę przyjaciółki. Drzwi do spełnienia marzeń i światowej kariery otwierały się przed Langer szeroko i tylko od niej zależało, czy zrobi krok w przód, czy zatrzyma się w miejscu. Była utalentowana jak mało która zawodniczka niemieckich, a nawet światowych klubów piłkarskich, dodatkowo była wyjątkowo pozytywną osobą co przyciągało do niej nie tylko ludzi ze świata sportu, ale i innych dziedzin. 
Wiele przeżyła, wiele już doświadczyła i, zdaniem Koch zasługiwała już tylko na wszystko to, co pozytywne. 
   -Zdecydowałaś się już? – spytała Lea, przysiadając na jasnej, drewnianej podłodze tuż obok Grety, Szatynka przeniosła wzrok od dużego okna, wbijając go w blondynkę. Pokiwała jej przecząco głową, wzdychając. 
Zawsze wydawało jej się, że spełnianie marzeń jest wyjątkowo proste i sprawia niezwykłą radość. Okazywało się teraz, że było zupełnie inaczej. 
Zdecydowanie trudniej, zbyt trudno jak dla niej. 
   -To nie jest takie łatwe… - westchnęła, oplatając dłońmi swoje podkurczone kolana. Pociągnęła nosem opierając czoło o zimną szybę. Jej skórę przeszył przyjemny, zimny dreszcz, którego potrzebowała. 
   -Boisz się czegoś? – zapytała Lea marszcząc brwi. Greta przeniosła na nią swój wzrok, patrząc na nią niepewnie. 
   -Nie, to chyba nie to. – odpowiedziała, kręcąc niepewnie głową. -Tutaj mam wszystko to, czego potrzebuje a tam … - urwała, przeczesując długie, brązowe włosy. 
   -Boisz się, że wszystko przegrasz? – podsunęła Austriaczka, marszcząc brwi. 
   -Czytasz w moich myślach? – zaśmiała się Langer, patrząc wymownym wzrokiem na blondynkę. 
  -Miałam tak jak ty… - rzuciła cicho, wracając pamięcią do swojej historii. 
Tak jak ona miała wiele propozycji gry dla najlepszych europejskich i światowych klubów. Tak jak ona mogła spełniać marzenia, rodzące się w niej przez wiele, długich lat. Nie skorzystała ze swojej szansy. 
  -I co zrobiłaś? – zapytała Langer, ciekawa doświadczeń swojej przyjaciółki. 
  -Zostałam w Borussi i nie żałuje. – odpowiedziała uśmiechając się lekko w kierunku Grety.

###

Podobny obraz

Dziś krócej, za co najmocniej przepraszam ... następny będzie dłuższy - co obiecuję. Mam nadzieję, że mi wybaczycie.
Czekam na Wasze komentarze.
Pozdrawiam Was bardzo gorąco.
Buziaczki ;)

Komentarze

  1. To naprawdę bardzo ważne, że rodzina Asi bez żadnego problemu zaakceptowałaa jej związek z Łukaszem. Ich wsparcie na pewno jeszcze nie raz się im przyda.
    Sonia wciąż nie potrafi pogodzić się ze swoją chorobą i rozpocząć walki o wyzdrowienie. Być może Grzegorz jakoś na nią wpłynie. Dziewczyna bez wątpienia potrzebuje, aby ktoś był przy niej i pomógł przejść jej przez najtrudniejszy okres w życiu.
    Greta wciąż waha się jaką decyzję powinna podjąć odnośnie swojej przyszłości. Być może rozmowa z Leą jej pomoże. Strasznie mnie ciekawi, co ostatecznie postanowi.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz.
      Kolejny rozdział pojawi się już jutro po południu. Za opóźnienie niezmiernie przepraszam. :)
      Pozdrawiam, buziaczki. :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty