Spojrzenie dwudzieste dziewiąte.
Lipiec 2018 r.
~*~
Berlin. Niemcy.
Greta dość niepewnym wzrokiem patrzyła na
siedzącą naprzeciwko niej Margaret Langer. Głucha cisza panująca w dużym
salonie niedawno wyremontowanego domu odbijała się echem od jasnych ścian.
Od wyjścia szatynki ze szpitala
minęły cztery dni, w ciągu których próbowała poskładać wszystkie swoje myśli w
jedną, która mogłaby być jej mottem na kolejne dni, tygodnie i miesiące. Bardzo
dobrze wiedziała, że powrót do życia sprzed wypadku na boisku będzie ją
kosztował nie tylko wiele siły i determinacji, ale i cierpliwości oraz
szczęścia, które jak na razie omijało ją szerokim łukiem. Los ewidentnie
postanowił chichotać tuż nad jej uchem sprawiając, że nie panowała już nad
własnymi myślami, które kłębiły się w jej głowie bardzo natarczywie.
Margaret Langer wpatrywała się w
swoją córkę zdeterminowanym wzrokiem. Wiedziała, że zniszczyła jej życie kilka
lat wcześniej w złości spychając Rose Braun ze schodów, tym samym poruszając
machinę nieoczekiwanych zdarzeń, w tym poronienie szatynki i śmierć swojego
męża. Żałowała wszystkiego do czego wtedy się przyczyniła, a przez tych kilka
lat spędzonych w więzieniu zdała sobie sprawę z tej sytuacji. Wyrzuty sumienia
dręczyły ją każdego dnia, głośnym echem odbijając się od ścian jej umysłu. Miała
nadzieję, że jej jedyna córka w końcu jej wybaczy, tak jak kilka miesięcy temu
zrobiła to Rose Braun, po wielu tygodniach bardzo częstych widzeń i listów, przy
pisaniu których trudno jej było powstrzymać się od łez. Zrobiłaby wszystko
gdyby mogła cofnąć czas. Pozwoliłaby Thomasowi odejść, a sama spróbowałaby
znaleźć kogoś z kim byłaby naprawdę szczęśliwa. Tak, aby życie wszystkich
potoczyło się i wyglądało zupełnie inaczej. Wiedziała jednak, że nie jest to
realne a ona musi nauczyć się żyć z przeszłością.
-Podoba Ci się? – spytała nagle
szatynka mając dość tej głuchej ciszy, która nimi zawładnęła. Margaret
zmarszczyła lekko brwi, rozglądając się wkoło. Musiała przyznać, że jej córka
miała idealny gust, a po jej ingerencji dom wyglądał zdecydowanie lepiej,
nowocześniej, jaśniej.
Uśmiechnęła się lekko, niepewnie
kiwając jej głową. Wywołała tym samym bardzo delikatny uśmiech na twarzy swojej
córki.
-Obiecuje Ci, że postaram się
szybko stanąć na nogi i znaleźć sobie jakieś mieszkanie. – oznajmiła Margaret lekko
się uśmiechając. Greta zmarszczyła brwi słysząc jej odpowiedz.
-To Twój dom. – powiedziała
pewnym głosem, uśmiechając się do niej nieznacznie.
-Ale…
-Potrzebuje Cię. – rzuciła nagle
Greta a na jej policzkach pojawiły się łzy, które sprawiły, że oczy kobiety się
zaszkliły. Nie spodziewała się usłyszeć od niej tych słów, będąc wręcz pewną,
że dziewczyna nie chce jej znać po tym wszystkim co stało się ponad siedem lat
temu. -Potrzebuje mamy… - wyszeptała, chwytając i zamykając jej dłonie w
swoich.
Choć nigdy przed nikim się do
tego nie przyznała, brakowała jej matki.
-Wybaczysz mi?- spytała drżącym
głosem Margaret, próbując powstrzymać napływające do oczu łzy.
-Już dawno to zrobiłam. –
szepnęła wtulając się w kobietę a po chwili dźwięk jej płaczu rozniósł się po
pomieszczeniu. Margaret przytuliła ją najmocniej jak potrafiła, nie chcąc jej
stracić kolejny raz.
Następny dzień …
-Długo jesteście razem? – zapytał
Patryk patrząc na Joannę znad kubka ciepłej kawy. Blondynka zaśmiała się cicho
na samą myśl o mężczyźnie czekającym na nią w domu z dwoma świetnymi chłopcami,
za którymi już tęskniła.
-Dwa miesiące. – odpowiedziała z
uśmiechem na twarzy. Wolański kiwnął lekko głową widząc ten uroczy wyraz jej
twarzy. -Strasznie szybko zleciały.- dodała, po chwili przysiadając na
drewnianej ławce w dużym, berlińskim parku. Mężczyzna poszedł jej śladem
upijając łyk kawy z bambusowego kubka.
-Z Gosią jesteśmy małżeństwem od
pięciu lat. Rafał ma 3 lata a Kuba 2. – powiedział siadając obok niej.
Dostrzegła delikatny, dumny uśmiech, który zagościł na jego twarzy na samo
wspomnienie swojej rodziny. -A Twój syn?
– spytał posyłając w jej kierunku lekki uśmiech.
-Filip ma pięć miesięcy. –
odpowiedziała uśmiechając się pod nosem, na samo wspomnienie swojego synka. -A
co z Sonią? – spytała nagle sprawiając, że wyraz twarzy mężczyzny nagle się
zmienił.
Na prośbę Joanny spotkał się z
przybraną siostrą Artura Boruca. Przeanalizował wszystkie wyniki badań, które
dziewczyna przywiozła ze sobą z Polski, zlecił swoje i niestety musiał
potwierdzić diagnozę polskich onkologów.
-Wczesna białaczka. –
zakomunikował sprawiając, że blondynka spojrzała na niego smutnym i lekko
zszokowanym wzrokiem. Do końca łudziła się, że wszystko okaże się być złym snem,
z którego wszystkim bliskim dziewczyny uda się obudzić. -Ale ją wyleczę i już
jej to obiecałem, tobie też obiecuje. – uśmiechnął się delikatnie, obejmując
swoją byłą partnerkę ramieniem.
We Francji uznawany był za
objawienie onkologiczne. Studia skończył raptem dwa lata wcześniej, ale dzięki
swojej determinacji, zaciętości i chęci zdobywania wiedzy znalazło się dla
niego miejsce w jednej z paryskich klinik onkologicznych, w których zdaniem
wszystkich robił niebanalną furorę.
-A co z dziećmi, czy będzie je
mogła mieć? – spytała, jako ginekolog zdając sobie sprawę z tego, że po
chemioterapii z płodnością czasami bywa naprawdę trudno. Sonię ciągnęło do
dzieci, a dzieci ciągnęło do niej co wiele osób dostrzegało a Artur był zdania,
że jako matka poradzi sobie idealnie.
-Zrobię wszystko, żeby mogła je
mieć. – zapowiedział, wpatrując się w dal przed sobą.
Joanna przez trzy lata była
dziewczyną poza którą nie widział nawet czubka swojego nosa. Urzekała go
pięknym uśmiechem, otwartością, pomocnością. Wiele razem przeszli i wspomnienia
pozostaną jednak w życiu liczy się prawdziwe uczucie, którym on obdarzył swoją
obecną żonę i matkę jego dzieci, Amandę Krawczyk. Miał nadzieję, że u boku
Piszczka Fabiańska znajdzie szczęście, na które kobieta niewątpliwie zasługuję.
Dortmund. Niemcy.
-Nie mów, że jesteś zazdrosny. –
Marco spojrzał na Łukasza dość wymownym spojrzeniem, gdy obaj ze szklankami
whisky usiedli na sofie w salonie domu starszego z mężczyzn. Polak
westchnął słysząc komentarz Reusa.
-Szczerze? – zapytał, wbijając w
niego swój wzrok. -Jestem zazdrosny o każdego młodszego i przystojniejszego od
siebie faceta, który pojawia się na horyzoncie. – dorzucił cicho, przenosząc
spojrzenie na swoje dłonie, w których znajdowała się szklanka z kryształowym
trunkiem.
Nie poznawała siebie, miał nawet
wrażenie, że zaczyna zachowywać się jak nastolatek, który stracił racjonalne myślenie
dla najładniejszej dziewczyny w szkole. Musiał jednak przyznać, że Fabiańska
jest obiektem westchnień wielu mężczyzn, co jego zdaniem nie stawiało go w
dobrej sytuacji. Choć patrząc na wszystko z nieco innej perspektywy wiedział,
że zaczynał ostro przesadzać.
-Zwariowałeś? – zapytał Reus
zdecydowanie zaskoczony słowami, które od niego usłyszał. Jako przyjaciel
zarówno Piszczka, jak i Fabiańskiej mógł śmiało powiedzieć, że blondynka poza
polskim piłkarzem nie widziała, żadnego innego mężczyzny, czego jego zdaniem
Łukasz nie dostrzegał.
-Dlaczego? – uniósł brwi słysząc
dość wymowny ton głosu swojego przyjaciela. Wzrok, na który napotkał również
był wręcz jednoznaczny. Nie rozumiał tego co działo się z nim odkąd postanowił
wyznać blondynce swoje uczucia.
-Aśka Cię kocha, świata poza
Tobą nie widzi a ty się boisz? – zaśmiał się, kręcąc z politowaniem głową.
-A ty byś się nie bał? – spytał,
wbijając w Reusa wymowne spojrzenie. -A nie sorry ty się Grecie boisz
powiedzieć co do niej czujesz. – bąknął pod nosem, sprawiając, że Marco
zmarszczył brwi. Nie sądził, że Piszczek mógł tak wiele dostrzec.
-A niby co do niej czuje? –
zapytał, nie kryjąc zdziwienia. Polak zaśmiał się jedynie drwiąco.
-Zabujałeś się w niej i nie
próbuj mnie oszukać, znamy się nie od dziś. – zauważył Piszczek, unosząc brew
ku górze.
-Może nie zabujałem, ale…
-Ale nie jest Ci obojętna. –
podrzucił Łukasz, wchodząc Reusowi w słowo. Marco westchnął kiwając mu
niepewnie głową. Dobrze wiedział, że uczucie do młodej piłkarki zaczyna niebezpiecznie
władać nie tylko jego sercem ale i umysłem, co w jego mniemaniu nie wróżyło
niczego dobrego.
-No. – westchnął, przecierając
dłonią zmarszczone czoło.
-Walcz o nią. – zalecił,
uśmiechając się lekko w kierunku przyjaciela. -Rozkochaj w sobie, w końcu która
nie poleci na Marco Reusa? – spytał, unosząc brew i uśmiechając się lekko.
-Aśka. – stwierdził całkiem
poważnie.
-I tego się trzymaj! –
odpowiedział ostrym głosem, po czym obaj
zanieśli się śmiechem.
Jasny księżyk wkradł się na
ciemne niebo otulone gwiazdami kilkanaście minut przed tym jak na jednym z
niewielkich balkonów, na trzecim piętrze nowego bloku mieszkaniowego pojawiły
się dwie szatynki. Starsza z nich trzymała dwa porcelanowe kubki z gorącą
herbatą, druga natomiast powolnie poruszała się w przód przy pomocy kul
ortopedycznych, które pozwalały jej choć w minimalnym stopniu funkcjonować
samodzielnie.
Wszyscy przyjaciele Grety Langer
bardzo przeżyli jej boiskowy wypadek. Od zawodników innych klubów, nie tylko
Niemieckich również usłyszała wiele bardzo ciepłych słów a kibice sprawili, że
uśmiech wkradał się na jej przepełnioną bólem twarz wraz z towarzyszącym temu
łzom. Nie sądziła, że może być aż tak znana nie tylko w Dortmundzie, czy w
Niemczech ale i na całym świecie. Było to dla Langer coś niesamowitego, czego
się nie spodziewała.
-Kiedy będziesz mogła wrócić do
gry? – spytała dość niepewnie Julia, gdy przysiadły na gustownych, wiklinowych
fotelach podwieszanych u sufitu. Greta westchnęła patrząc w kierunku
przyjaciółki siedzącej obok niej, to pytanie odbijało się echem w jej głowie.
-Nie wiem czy w ogóle wrócę. –
odpowiedziała smutnym głosem. -Nie tak to wszystko miało wyglądać. – dodała,
wbijając wzrok w czarne kule ortopedyczne oparte o ceglaną ścianę. Julia Wagner
posmutniała nagle słysząc zdania jakie opuściły krtań dziewczyny. Odkąd się
poznały wiedziała, że Greta osiągnie sportowy sukces, który należał się jej jak
nikomu innemu. Miała niewątpliwy talent o czym wszyscy bardzo dobrze wiedzieli.
-Musisz być silna. – powiedziała
po chwili, chwytając dłoń szczupłej szatynki. W jej oczach dostrzegła piętrzące
się łzy, które rozdzierały jej serce. Nie rozumiała dlaczego życie tak bardzo
doświadczało tą niezwykłą, skromną dziewczynę. -Nie możesz się poddać, musisz
walczyć o swoje marzenia a na pewno się spełnią. Musisz wrócić na boisko. –
uśmiechnęła się delikatnie, a jej policzki ozdobiły łzy, nad którymi nie tylko
Langer nie była w stanie zapanować. -Zwłaszcza teraz… - dodała nieco ciszej.
-To znaczy? – zapytała nieco
zaskoczona Langer. Wagner westchnęła przenosząc wzrok na gwieździste niebo. O
fakcie, który odkryła kilka dni wcześniej nie powiedziała jeszcze nikomu, Greta
miała być pierwsza. Julia nabrała głośno powietrza przenosząc wzrok na
skonsternowaną Langer.
-Trzy dni temu zrobiłam test i
wyszły dwie kreski. – odpowiedziała, niepewnym głosem.
-To cudowanie! – krzyknęła z
entuzjazmem Greta, a na jej twarzy pojawił się szeroki i szczery uśmiech.
-Za rok mistrzostwa …
-Ej, ciąża trwa dziewięć
miesięcy, ty nie wiesz w którym jesteś. Do Mundialu jeszcze prawie rok,
wrócisz. – skomentowała. -Obie wrócimy. – dodała po chwili, zdeterminowana by stawić
czoła samej sobie, swoim słabościom.
-Myślisz? – spytała dość
niepewnym głosem. Największym marzeniem Julii Wagner było bowiem zagranie na
Mistrzostwach Świata zwłaszcza z opaską kapitańską, którą w reprezentacji dzierżyła.
-Mario weźmie urlop tacierzyński
od piłki. – powiedziała Greta wywołując szeroki uśmiech na jej twarzy.
Chicago. USA.
Plaża North Avenue nad jeziorem
Michigan pustoszała. Temperatura nieco spadała sprawiając, że żar płynący z
nieba podczas dnia, zaczynał ustępować.
Bastian Schweinsteiger i Rose
Braun z lekkimi uśmiechami na twarzach, wtuleni w siebie szli jej brzegiem.
Rozmawiali na wiele tematów, bardzo różnych. Piłkarz ucieszył się gdy Braun
zadzwoniła do niego chwilę przed tym jak znalazła się na pokładzie samolotu do
Stanów Zjednoczonych. Długo namawiał ją na krótki urlop, który miała spędzić
właśnie z nim.
-Podoba Ci się tutaj? – zapytał
nagle zatrzymując się w pół kroku, tak aby szatynka wpadła wprost w jego
umięśnioną klatkę piersiową.
-Podoba. – odpowiedziała
cmokając go w policzek.
-A zamieszkałabyś tutaj? –
dopytał sprawiając, że uniosła brew.
-Co to za pytanie?
Zmarszczyła brwi uważnie się mu
przyglądając.
Westchnął głośno, co usłyszeli
nawet przechodzący kilkadziesiąt metrów dalej turyści. Zaczynała się bać.
-Może jestem idiotą, ale mówi
się trudno…
Uklęknął przed nią, chwytając
jej dłoń.
-Zostaniesz moją żoną? – zapytał
sięgając do kieszeni spodni jeansowych, z których wyciągnął małe, czerwone
pudełko.
Nie kryła zaskoczenia tą sceną. Tego
ewidentnie się nie spodziewała.
-Kocham Cię. – odpowiedziała ze
łzami w oczach. -Tak! – krzyknęła w momencie, w którym mężczyzna chwycił ją w
swoje ramiona.
Była najszczęśliwsza na świecie.
Jak nigdy wcześniej.
***
Udało mi się dodać ten rozdział wyjątkowo szybko, z czego jestem bardzo dumna.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Cóż, komentarze pozostawiam Wam.
Pozdrawiam gorąco i do następnego. :)
Udało mi się dodać ten rozdział wyjątkowo szybko, z czego jestem bardzo dumna.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Cóż, komentarze pozostawiam Wam.
Pozdrawiam gorąco i do następnego. :)
Cieszę się, że Greta mimo wszystko potrafiła wybaczyć mamie. Nie każdy byłby do tego zdolny. Zwłaszcza po takim czasie. Natomiast Margaret wyraźnie zrozumiała wszystkie swoje błędy i szczerze ich żałuje. Oby teraz wszystko już szło w dobrym kierunku i obydwie potrafiły odnaleźć szczęście. Przynajmniej mają siebie, a to najważniejsze.
OdpowiedzUsuńNiestety obawy lekarzy się potwierdziły i Sonia rzeczywiście ma białaczkę. Trzymam tylko Patryka za słowo, że uda się mu wyleczyć dziewczynę.
Łukasz zazdrosny o Asię. Z jednej strony nie ma co się mu dziwić. W końcu to wspaniała kobieta. Z drugiej powinien wiedzieć, że skoro go pokochała i postanowiła związać to nie w głowie jej inni mężczyźni. Dobrze, że Marco mu to wytłumaczył.
Szkoda tylko, że w sprawie swoich uczuć do Grety, Marco nie potrafi zrobić kroku do przodu. Kiedy on w końcu się na to zdecyduje?
Oświadczyny Bastiana choć były niespodziewane i nie do końca zaplanowane. Okazały się bardzo romantyczne. Co najważniejsze Rose zgodziła się je przyjąć. Trzymam więc kciuki za tę parę. Niech im się wiedzie, jak najlepiej.
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. 😊