Spojrzenie dwudzieste szóste.


Czerwiec 2018 r.



 Monachium. Niemcy.


   Greta Langer zakryła się szczelnie szpitalną kołdrą, wbijając wzrok w duże okno. Od wypadku podczas meczu reprezentacji minęły ponad dwa tygodnie a ona nadal nie była w stanie utrzymać się na nogach dłużej niż kwadrans, nawet w towarzystwie gustownych, czarnych kul ortopedycznych. Tętniak, który pękł w jej głowie kwadrans przed końcem meczu sprawił, że przez tydzień utrzymywana była w śpiączce farmakologicznej a po wybudzeniu borykała się z zanikiem pamięci, trudnością w mowie i brakiem równowagi. Przepłakała dwa pierwsze wieczory, aby po wizycie przyjaciół uśmiechnąć się lekko i nabrać wiary w to, że wszystko się jakość ułoży. Choć leżąc i wpatrując się w biały sufit jej myśli błądziły wymownie, wokół tak trudnych scenariuszy jak ten, w którym w jej życiu zabraknie piłki nożnej. 
   -Mogę? – oderwała spojrzenie od okna, w które się wpatrywała. Uśmiech wkradł się na jej twarz, gdy dostrzegła w progu szpitalnej sali Stephanie Meyer z papierową torbą w ręce. Kobieta z widocznym brzuszkiem ciążowym posłała jej szeroki uśmiech, kładąc torbę na drewnianej niskiej komodzie, nieopodal ciemnych drzwi. 
W Monachijskim szpitalu traktowana była w sposób szczególny, co dało się zauważyć gołym okiem. Sala była mała, ale imitująca pokój z dostępem do dużego telewizora wiszącego na dłuższej ze ścian, zwłaszcza przez fakt, że lada moment, miały rozpocząć się Mistrzostwa Świata w Rosji. Od Rose wiedziała, że lekarze robią wszystko aby mogła wrócić do sprawności fizycznej a w dalszym czasie do piłki nożnej. 
   -Cześć. – powiedziała nieco ochrypniętym głosem, kaszląc lekko z widocznym grymasem bólu na twarzy. 
   -Spokojnie, nie podnoś się. – rzuciła, uśmiechając się lekko w jej kierunku. Powolnym krokiem skierowała się do drewnianego krzesła stojącego nieopodal jej średniej wielkości łóżka. -Jak się czujesz? – spytała, rozsiadając się wygodniej na krześle. 
Greta westchnęła cicho, poprawiając się na poduszce, dość nieswobodnie. 
    -Może być, ale bywało lepiej. – westchnęła, uśmiechając się niepewnie. 
    -Będzie dobrze. – powiedziała, posyłając jej lekki, pełen otuchy uśmiech. 
Bardzo ją polubiła, czego nie potrafiła ukryć przed nikim. Dobrze wiedziała, że dziewczynę z Mats’em połączyła przyjaźń, o którą nie była zazdrosna. Ona sama po odnowieniu kontaktów z Reusem postawiła na przyjaźń. 
    -Najgorsze jest to, że ja tracę nadzieję. – mruknęła, wtulając się w poduszkę ozdobioną jasną, kwiecistą poszwą. Stephanie spojrzała na nią smutnym wzrokiem. Zdawała sobie sprawę, że ktoś musi zareagować, aż szatynka zrobi głupotę, której później nie da się odwrócić. 
    -Greta… - westchnęła, chwytając dłoń młodszej od siebie piłkarki. Nie mogła pozwolić na to, żeby Langer popełniła błąd, który zaważyłby na jej życiu. -Nie możesz się poddać. – jej głos był tym razem pewniejszy, bardziej zdeterminowany. 
   -Jak mam się nie poddać? – spytała, ze łzami w oczach. -Lekarze mówią, że mogę nie wrócić na boisko a moje życie jak dotąd wygląda jak jeden wielki cyrk. – dodała, łkając. 
Meyer westchnęła przyglądając się uważnie Grecie. Musiała zainterweniować, inaczej stanie się coś czego nie uda się odwrócić. 
     -Masz przyjaciół, kibiców, Karlę… 
     -Ja się po prostu boję, że tym razem nie dam rady. – szepnęła, wbijając wzrok w okno, przed którym od początku siedziała piłkarka Bayernu Monachium. 
     -Pomogę Ci. – powiedziała pewnym głosem ciężarna piłkarka, sprawiając, że Langer spojrzała na nią niepewnym wzrokiem. Potrzebowała tych dwóch słów, będących zapewnieniem, że wszystko jakoś się ułoży. Coraz trudniej było jej uwierzyć w to, że wszystko się ułoży a ona jeszcze kiedyś osiągnie sukces.



*


Dortmund. Niemcy.


  Z kubkiem gorącej kawy wpatrywała się w niewielkie okno, wyglądające na główną ulicę Dortmundu. Jej myśli błądziły wokół Grety, która od ponad dwóch tygodni nie opuszczała swojego szpitalnego łóżka, w małej ale przytulnej sali szpitalnej. Nie mogła pojąć dlaczego życie obrało ją jako cel swojej zemsty na ludzkim istnieniu. Choć miała realne obawy, co do tego czy dziewczyna nie załamie się psychicznie, to wierzyła, że bliskość przychylnych jej ludzi sprawi, że uda jej się przebrnąć przez kolejny ostry zakręt. Greta była dla niej jak córka, o czym dziewczyna bardzo dobrze wiedziała i niekiedy właśnie tak ją traktowała. 
Uśmiechnęła się delikatnie, gdy poczuła na swoich biodrach dłonie. Woń mocnych perfum wdarła się niczym tornado do jej nozdrzy a krótki pocałunek złożony na jej szyi sprawił, że przymknęła powieki. 
   -Myślałem, że ode mnie uciekłaś. – szepnął, przyciągając ją mocniej do swojej klatki piersiowej. Rose uśmiechnęła się szerzej, rzucając mu krótkie spojrzenie. 
   -Basti, to moje mieszkanie. – zaśmiała się sprawiając, że wywrócił oczami. 
   -Nad czym tak myślisz? – spytał, opierając swoją brodę o czubek jej głowy. Rose jedynie westchnęła, a jej myśli po raz kolejny dotknęły Grety Langer, o którą martwiła się nie tylko ona. 
   -Boję się o nią. – powiedziała, po krótkiej chwili ciszy jaka między nimi zapadła. Usłyszała jak Schweinsteiger cicho wzdycha komentując słowa trenerki. 
   -Greta to silna dziewczyna, da radę. – uśmiechnął się lekko. Dobrze wiedział, że Langer to wyjątkowa dziewczyna. W pewien sposób naznaczona przez zawrotny los, który najwyraźniej czerpał radość z uprzykrzania jej życia. -Rozmawiałem z Jerrym, załatwiłem jej rehabilitację w Stanach. – dodał, po krótkiej chwili gdy Braun spojrzała na niego smutnym wzrokiem. Po jego słowach na jej twarz wkradł się lekki uśmiech, który zawsze go urzekał. To między innymi to w Rose Braun urzekło Schweinsteigera, który w krótkim związku z lekarką czuł się naprawdę dobrze.
   -Jesteś kochany. – uśmiechnęła się do niego słodko, cmokając go w policzek. Bastian mruknął coś pod nosem sprawiając, że Braun zaśmiała się z niego cicho. 
   -Uważaj, bo popadnę w samo zachwyt. – wymruczał, przygryzając płatek jej ucha. Braun przygryzła lekko wargę, gdy jej ciało przeszedł dreszcz wywołany przez dotyk niemieckiego piłkarza.
Po śmierci Thomasa myślała, że już nigdy w nikim się nie zachowa, z nikim nie będzie szczęśliwa. Choć takie myślenie brylowało w jej głowie przez wiele lat, ostatecznie życie je zrewidowało sprawiając, że znów, tak jak za dawnych lat mogła być po prostu szczęśliwa u boku mężczyzny, który ewidentnie się w niej zakochał, z wzajemnością. 
Mieli wiele wspólnych tematów, które sprawiały, że rozmowom nie było końca. Fakt, że była trenerką sprawiał, że i o piłce mogli spokojnie porozmawiać. To, zdaniem Grety bardzo dobrze im wróżyło. Cieszyła się również z tego, że Langer zaakceptowała jej związek z Bastianem, choć zdaniem piłkarki na taki krok powinna zdecydować się już dawno a żałobę po jej ojcu po prostu zakończyć. Dodawała również, że Thomas na pewno cieszy się z jej szczęścia i kibicuje im jak nikt inny.
   -Tak czysto teoretycznie… - zaczął, dostrzegając jej zamyślenie. Potrząsnęła lekko głową, przenosząc na niego swoje spojrzenie. Odwróciła się w jego kierunku, stając z nim twarzą w twarz. Tym samym Bastian mógł dostrzec, każdą zmianę wyrazu jej twarzy. -Gdybym powiedział Ci, że chciałbym założyć rodzinę, jak byś zareagowała? – zapytał nieco niepewnie sprawiając, że Rose zmarszczyła brwi obserwując uważnie swojego partnera, którego twarz w tym momencie zmieniła się diametralnie. Jego pytanie ją zaintrygowało i poniekąd zaciekawiło.
   -A jak powinnam? – spytała, nie kryjąc zdziwienia poruszonym przez mężczyznę tematem, którego notabene jak dotąd nie poruszali.
   -Ta decyzja jest uzależniona od Ciebie. – powiedział pewnym głosem, patrząc na nią szczęśliwym spojrzeniem. Poczuła uczucie, którego dotąd nie czuła, a nadzieja przepełniła jej ciało. 
   -A to czysto teoretycznie to dokładnie?
   -Gdybym Ci się oświadczył, przyjęłabyś mnie? – spytał sprawiając, że lekko zachwiała się na nogach. Nie spodziewała się chyba, że dzisiejszy ranek sprawi jej taką niespodziankę. 
Zrobiła krok w jego kierunku a delikatny uśmiech wkradł się na jej twarz. Oplotła dłońmi jego szyję, przygryzając uwodzicielsko wargę. Wpatrywała się w niego intensywnie, a miliony myśli przebiegały sprint w jej głowie. Chciała założyć rodzinę, mieć męża, dzieci, dom na obrzeżach miasta. Swój azyl, do którego wracałaby z szerokim uśmiechem na twarzy i nadzieją na spokój i zrozumienie. I chyba właśnie to było jej największym marzeniem, które tak bardzo chciała spełnić a Schweinsteiger podsunął jej realizacje takiej możliwości. 
Musnęła wargami jego usta, uśmiechając się przy tym lekko. Bastian poszedł jej śladem mając nadzieję, że odpowiedź na zadane przez niego pytanie będzie twierdzące. Obecnie było to jego największe marzenie, którego spełnienie było dla niego ważne. 
    -Teoretycznie? – zapytała, poprawiając kaptur jego szarej bluzy dresowej. Schweinsteiger pokiwał jej lekko głową.
   -Na razie teoretycznie. – rzucił, marszcząc brwi, przeczesując przy tym jej włosy zaczesane w kucyk. 
   -Jakbyś się postarał. – zmarszczyła brwi, wzruszając ramionami. 
   -A dokładniej?
   -Kwiaty, romantyczna kolacja i możemy ewentualnie podyskutować. – powiedziała wplatając palce w jego krótkościęte włosy.
   -Będę pamiętał. – wymruczał zatapiając się w jej wargach.


*


Soczi, Rosja.



   Joanna zmarszczyła brwi stając w progu pokoju hotelowego Sławomira Peszki i Kamila Grosickiego. Przyjechała do Rosji na dwa dni, po długich namowach Małgorzaty Fabiańskiej i Haliny Piszczek. Obu kobietom nie potrafiła odmówić, więc spakowała małą walizkę, zostawiła dzieci i kupiła bilet lotniczy aby następnego dnia znaleźć się w bazie reprezentacji Polski. 
   -Asia?
Robert Lewandowski nie krył zdziwienia widokiem partnerki Piszczka zwłaszcza o siódmej rano, w hotelowym korytarzu. Blondynka odwróciła się w jego kierunku, uniosła brew wbijając w mężczyznę przeszywające spojrzenie. 
Miała złe przeczucia, o czym Lewandowski bardzo dobrze wiedział. Zbyt długo się znali. 
   -Piszczu i Fabio też brali udział w tej libacji?
Lewandowski przełknął głośno ślinę. Wiedział, że źle zrobili balując dzień przed pierwszym meczem grupowym. Zwłaszcza teraz, gdy Joanna pojawiła się w hotelu a jej wzrok wywoływał w nim wyrzuty sumienia. 
   -Inspekcja? 
Głos Krychowiaka rozniósł się po hotelowym korytarzu. Gdy blondynka spojrzała na niego posłał jej szeroki, słodki uśmiech. Fabiańska rzuciła mu jedynie mroźne spojrzenie, które ewidentnie wywołało w nim niepewność. 
   -Macie zamiar zbłaźnić się na tym mundialu? 
   -Niby dlaczego? – zapytał lekko zdziwiony Krychowiak. Fabiańska rzuciła mu pełne politowania spojrzenie. 
   -W piciu wódy z Rosjanami szans nie macie a na boisku ogra was w takim stanie nawet Gibraltar. – rzuciła, chwytając metalową rączkę walizki. Kręcąc głową skierowała się do pokoju, który Adam Nawałka zarezerwował dla niej na czas jej wizyty.



  Obawiała się takiego obrotu spraw. Patrząc na piłkarzy Polskiej reprezentacji nie miała wątpliwości co do ich beznadziejnej formy, będącej konsekwencjami ich zakrapianej imprezy. Była na nich wściekła, o czym każdy z nich, biegający na boisku i siedzący na ławce rezerwowych, bardzo dobrze wiedział. Zawiedli ją. Zawiedli swoich bliskich. Zawiedli siebie. Zawiedli kibiców. Zawiedli wszystkich. 
 Westchnęła cicho, słysząc ostatni gwizdek sędziego międzynarodowego. Podniosła się ociężale ze swojego krzesła, idąc śladem ewidentnie niezadowolonego lekarza reprezentacji. 
Miała złe przeczucia, obawy, które po tym występie ewidentnie się pogłębiły. 
Stając w progu szatni w jej oczach zaszkliły łzy. Każdy z nich był przygnębiony, nikt nie odezwał się nawet słowem. Wpatrywali się gdzieś przed siebie w nieokreślonym miejscu i przestrzeni. Byli na siebie wściekli, zawiedzeni sobą i swoją grą. 
   -Asiu, możesz na chwilę? 
Blondynka zmarszczyła brwi słysząc nad swoim uchem cichy ton głosu selekcjonera reprezentacji Polski. Pokiwała mu lekko głową i chwilę później razem z mężczyzną stała w korytarzu łączącym szatnie z płytą boiska. 
   -Porozmawiasz z nimi na spokojnie? – spytał. -Masz z nimi dobry kontakt. – dodał. 
   -Spróbuje, ale niczego nie mogę trenerowi obiecać. – westchnęła, uśmiechając się niepewnie. Sytuacja była patowa, wręcz beznadziejna ale nadzieja umiera przecież jako ostatnia.




***

Kolejny rozdział przed Wami. Mam nadzieję, że ten również Wam się spodoba.
Dziękuję za to, że jesteście ze mną i z bohaterami mojego opowiadania.
Czekam na wasze opinie.
Pozdrawiam Was gorąco. 
Buziaczki.
Ps. Przepraszam za błędy.

Komentarze

  1. Tak bardzo współczuję Grecie. Niczym nie zasłużyła sobie na takie nieszczęście jakie ją spotkało. Nic dziwnego, że dziewczyna jest załamana. W końcu całe jej życie zawisło na włosku, a dalsza przyszłość to jedna wielka niewiadoma. Wszystkie jej plany i marzenia mogą się już nigdy nie spełnić.
    Greta potrzebuje teraz ogromnego wsparcia od swoich przyjaciół. Tylko oni mogą powstrzymać ją przed załamaniem i poddaniem się. Mam nadzieję, że wszystko się jej jeszcze poukłada.
    Rose i Bastian są ze sobą szczęśliwi. Wyglądają na zgodną i dobraną parę. Chyba w końcu odnaleźli swoje szczęście. Zwłaszcza Rose w pełni sobie na nie zasłużyła po tym wszystkim co ją spotkało. Oby jej marzenia o rodzinie nareszcie mogły się ziścić.
    Nic dziwnego, że Asia była wściekła na piłkarzy. Swoją nieodpowiedzialnością doprowadzili do przegranej i fatalnego rozpoczęcia mistrzostw. Zawiedli wszystkich, a zwłaszcza siebie. Czekają ich trudne dni.
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję najmocniej za Twój komentarz. Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczy.
      Pozdrawiam bardzo gorąco.
      Buziaczki ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty