Spojrzenie dwudzieste siódme.


Czerwiec 2018 r.
Podobny obraz

~*~
Dortmund. Niemcy.

   Joanna westchnęła z lekkim niepokojem oglądając drugi mecz reprezentacji Niemiec na Rosyjskim Mundialu. Miała wrażenie, że tak jak polscy piłkarze, również niemieccy ewidentnie zapomnieli co powinno się pokazywać na boisku. Jeszcze kilka dni temu nie wierzyła, że mogą wyjechać z Rosji szybciej niż do niej przyjechali, najwyraźniej tak miało się stać. 
Pokręciła smutno głową sięgając po leżący na stoliku telefon komórkowy, na którym pojawiła się właśnie wiadomość od jej partnera.


Od Piszczu: Oglądasz?


Westchnęła, kolejny raz wbijając spojrzenie w ekran dużego, płaskiego telewizora wiszącego na beżowej ścianie.


Do Piszczu: Oglądam.


Wysłała wiadomość i przykryła się szczelniej szarym kocem, po mimo tego, że na dworze temperatura przekraczała dwadzieścia stopni. Czuła jednak, że łapie ją przeziębienie i musiała w jakiś sposób sobie z tym radzić. 
Zmarszczyła brwi, gdy do jej uszu dobiegł dźwięk dzwonka do drzwi. Odrzuciła koc i szybkim krokiem skierowała się do przedpokoju mając na uwadze fakt, że Filip i Maciek kilkanaście minut temu odpłynęli w krainę Morfeusza. Ze zdziwieniem na drewnianym ganku dostrzegła Artura Boruca. 
   -Hej, mogę? – spytał, uśmiechając się do niej lekko. Pokiwała mu lekko głową, otwierając przed nim szerzej antywłamaniowe drzwi. -Trudno tutaj do was trafić. – zaśmiał się, wchodząc niepewnie w głąb jednorodzinnego domu. Fabiańska uśmiechnęła się lekko, kierując go do średniej wielkości salonu, w którym chwilę wcześniej siedziała.
   -Napijesz się czegoś? – spytała, podnosząc ze stolika porcelanowy kubek, który kilka minut wcześniej opróżniła. Bramkarz pokiwał jej lekko głową, uśmiechając się do niej delikatnie. -Owocowa, czy czarna? – dopytała stając przed kuchenną wyspą. 
   -Czarna. – odpowiedział stając kilkanaście metrów obok niej. -Mam nadzieję, że Ci nie przeszkadzam? 
   -No co ty! – rzuciła, zaśmiewając się przy tym cicho. -Zostaniesz na noc? – spytała, wbijając w niego pytające, intensywne spojrzenie. Boruc westchnął, zastanawiając się nad odpowiedzią. 
    -Nie będę Ci robił kłopotu. 
    -Będzie mi raźniej. – uśmiechnęła się lekko. -Dom jak sam zauważyłeś, jest lekko na uboczu. – dodała, wskazując ruchem głowy na duże okno, za którym rozpościerał się dość gęsty, ciemny las. 
    -To zostanę. – zapowiedział, wywołując szerszy uśmiech na jej twarzy. 
     -Co Cię do mnie sprowadza? – zapytała, nalewając do srebrnego czajnika wody z kranu. Rzuciła mężczyźnie ukradkowe spojrzenie dzięki, któremu wychwyciła niepewność malującą się na jego twarzy. -Wszystko w porządku? – dodała, stawiając czajnik na gazie. 
Artur westchnął opierając się biodrami o ciemny kuchenny blat. Potrzebował chwili rozmowy z kimś kto spojrzałby na jego sytuację z zupełnie innej perspektywy, próbując również znaleźć odpowiednie rozwiązanie dla jego problemu. 
    -Masz jeszcze kontakt z Wolańskim? – spytał sprawiając, że blondynka zmarszczyła brwi. 
    -Z Patrykiem? – zapytała, zdziwiona. 
Ze swoim pierwszym chłopakiem, Patrykiem Wolańskim ostatni raz rozmawiała jakieś dwa lata wcześniej, podczas zjazdu szkolnego. Choć miała do niego zarówno numer telefonu, jak i adres mailowy, to mimo wszystko nie miała powodu aby się do niego odzywać. Wiedziała jednak, że ułożył sobie życie we francuskiej stolicy, z dwójką dzieci i wyjątkowo piękną żoną, którą miała okazje poznać. 
    -Mogę do niego zadzwonić, ale po co Ci on? – zapytała nieco zaskoczona i zaciekawiona odpowiedzią jaką mogłaby usłyszeć. 
Boruc westchnął, wbijając wzrok w ciemne kafelki, którymi wyłożona była kuchenna podłoga. Trudno było mu przyznać się do niezbyt świetlanej przyszłości, która rysowała się w życiu bliskiej mu osoby.
Po chwili, dość niepewnie podniósł na nią swój wzrok. Westchnął głęboko, zatrzymując smutne spojrzenie na blondynce. 
    -U Soni podejrzewają białaczkę. – odpowiedział cichym, dość niepewnym głosem. Fabiańska słysząc jego słowa złapała się mocno krawędzi kuchennego blatu. Chyba nie tego spodziewała się usłyszeć od bardzo sympatycznego mężczyzny. -A ja się boję, że ich przypuszczenia staną się prawdziwą diagnozą. – dodał, po chwili powstrzymując napływające do jego oczu łzy.
Sonia Boruc nie była jego siostrą, nie była nawet z nim spokrewniona. Gdy miał dwadzieścia siedem lat, jego rodzice zaadoptowali piętnastoletnią córkę swoich przyjaciół, którzy zginęli w wypadku samochodowym. Bardzo szybko ją polubił, tak jak jego pierwsza żona, z którą blondynka nadal miała świetny kontakt. Stała się częścią ich rodziny i dla każdego była niezmiernie ważna. To dzięki niej wziął ślub z Sarą, z którą był niezmiernie szczęśliwy. 
Joanna położyła dłoń na jego ramieniu, uśmiechając się do niego bardzo delikatnie. Zdążyła poznać Sonię już na tyle, żeby wiedzieć, że jest niezmiernie pozytywną dziewczyną, z niezwykłym fotograficznym talentem. Spojrzał na nią dość niepewnym wzrokiem.
   -Zaraz do niego zadzwonię i spróbuje umówić ją na wizytę. – rzuciła i skierowała się do drewnianego stolika, na którym znajdował się jej telefon. 
W obszernej liście kontaktów znalazła ten, na którym w obecnej chwili najbardziej jej zależało. Miała nadzieję, że mężczyzna odbierze jej połączenie i nie będzie miał do niej pretensji o to, że nie odzywała się do niego przez wiele długich miesięcy, które były dla niej bardzo burzliwe. 
Odebrał po kilku sygnałach.
   -Myślałem, że już nigdy się do mnie nie odezwiesz. – zaśmiała się słysząc słowa wydobywające się z drugiej strony telefonu. 
   -Miałam szalone tych kilka miesięcy. – odpowiedziała mu. -Co u Ciebie słychać? – spytała, dość niepewnie przysiadając na sofie w salonie. 
   -Praca, dom, praca, dom i tak ciągle. – rzucił a ona usłyszała jak mężczyzna otwiera drzwi auta. -A ty? – spytał, głośno oddychając. 
Uśmiechnęła się pod nosem, patrząc w stronę Boruca nalewającego wody do porcelanowych kubków z torebkami herbaty. 
   -Pracuje na pół etatu w klinice, jestem trenerem w klubie, mam syna.
   -Masz dziecko? – zapytał, ewidentnie rozweselonym głosem. -Świetnie. A kto jest ojcem? 
Westchnęła cicho, na samo wspomnienie bolesnych wspomnień.
   -To skomplikowane, na dłuższą rozmowę. – odpowiedziała szybko. -Patryk, dzwonię do Ciebie w medycznej sprawie. 
   -Jadę właśnie do domu, więc mogę Cię spokojnie wysłuchać. Mów. 
Asia spojrzała na Artura po raz kolejny. Mężczyzna opierał się o kuchenny blat przyglądając się blondynce. 
    -U Soni Boruc podejrzewają białaczkę, ale nie są pewni… - urwała, przygryzając lekko wargę.
   -Chcesz mieć pewność? – spytał. 
    -Gdybyś znalazł dla niej chwilę czasu. Ona mieszka w Paryżu, więc…
    -Przez wzgląd na wszystko co nas łączyło, znajdę pół godziny wtedy gdy będzie jej pasować. – odpowiedział, zaśmiewając się cicho. 
    -Dziękuję, Patryk.
    -Za dwa tygodnie przylatuje do Berlina na sympozjum. Może się spotkamy i porozmawiamy? – zapytał, za nim blondynka się rozłączyła. 
    -Możemy. Zadzwoń. – odpowiedziała i po chwili zerwała trzyminutowe połączenie. 
 Uśmiech na jej twarzy gościł jeszcze przez krótką chwilę. Ton głosu Patryka zawsze sprawiał, że wszystkie wspomnienia z ich trzyletniego, licealnego związku, o którym nadal nie mogła zapomnieć powracały. 
   -I co? – zapytał Artur, wyrywając ją z zamyślenia. 
   -Znajdzie dla niej czas. – odpowiedziała odkładając telefon na stolik, na którym leżał uprzednio. -Jak ona się w ogóle trzyma? – spytała, odbierając od niego kubek z gorącą jeszcze herbatą. 
   -Dużo przeszła, więc idealnie maskuje swój ból i strach. Ale mimo to mam niezbyt dobre przeczucia. – powiedział, wbijając w nią swoje spojrzenie. Joanna westchnęła, upijając łyk czarnej, aromatycznej herbaty.
    -Ona mieszka na Bulwarze Saint – Germain? – spytała nagle sprawiając, że mężczyzna zmarszczył brwi. Pokiwał jej lekko głową potwierdzająco. – Celia ostatnio się tam przeprowadziła, możesz z nią porozmawiać na pewno miałaby na nią oko. – dodała.
Artur wyraźnie się ożywił. Chciał aby ktoś miał oko na Sonię, o którą się obawiał.
    -Myślisz, że chciałaby? – zapytał.
    -To dobra dziewczyna, Sonię lubi więc możesz spróbować. – uśmiechnęła się lekko.
    -Zadzwoniłabyś do niej? Nie chce, żeby Krycha miał do mnie pretensje, że dzwonie do jego dziewczyny. – uśmiechnął się do niej słodko, sprawiając, że zaśmiała się głośno. 
    -Zadzwonię, ale jutro teraz idziemy oglądać drugą połowę meczu! – rozkazała wskazując na telewizor w salonie.
    -Kto wygrywa? – spytał przepuszczając ją przodem. 
    -Niestety nie Niemcy. – odpowiedziała sprawiając, że westchnął głośno. 




   -Jak ty się w ogóle czujesz? 
Średniego wzrostu blondyn obdarował piłkarza Borussi Dortmund wymownym spojrzeniem, które Durm skomentował jedynie spuszczeniem wzroku. Pamięć zaczęła mu wracać, jednak Mistrzostwa Świata były dla niej stracone, bez powrotnie. Pamięć zaczęła mu wracać, jednak Mistrzostwa Świata były dla niego stracone, bez powrotnie. Podłamał się tym, jednak cieszył się, że zaczynał wracać do pełnej sprawności.
   -Już jest lepiej. – odpowiedział uśmiechając się lekko w kierunku swojego kuzyna i jego narzeczonej.
   -Najważniejsze, żebyś zaczął wracać do pełni sił. – rudowłosa dotknęła delikatnie jego dłoni uśmiechając się lekko. -A reszta jakoś się ułoży. – dodała, cmokając go w policzek. 
    -To co mam zamówić? – zapytał Patrick przerzucając kolejną kartkę menu. 
    -Ja mojito bez alkoholowe. Prowadzę. – rzuciła rudowłosa wskazując na kluczyki od nowego mercedesa.
    -A ty? – zapytał, wbijając w Erika wyczekujące spojrzenie. 
   -Zastanowię się po drodze, co Tobie przynieść? – zapytał patrząc na Patricka intensywnym wzrokiem.
   -Whisky. – odparł sprawiając, że rudowłosa rzuciła mu wymowne spojrzenie. 
Piłkarz Borussi uśmiechnął się lekko, podnosząc się z eleganckiej sofy w ich ulubionym barze. Zmarszczył brwi zatrzymując się w pół kroku, dostrzegając przy wysokim, drewnianym barze Sofie Schweinsteiger pochylającą się nad mocnymi, bursztynowym trunkiem. Nie krył zaskoczenia widokiem, który właśnie dostrzegł, nie sądził, że piłkarka tu przesiaduje. 
   -Ty pijesz? – zapytał zdziwiony. Szatynka podniosła wzrok znad niskiej szklanki z bursztynowym trunkiem, przenosząc go na klubowego kolegę. 
Próbowała ukrywać się ze swoimi słabościami i jak dotąd wychodziło jej to bardzo dobrze.
   -A czemu nie? – zapytała wzruszając ramionami. Erik nic nie odpowiedział marszcząc jedynie brwi. 
   -Mojito bez alkoholowe i dwa razy whisky. – powiedział uśmiechając się lekko do wysokiego barmana. 
   -Ty też pijesz. – stwierdziła wskazując ruchem głowy na dwie szklanki whisky, które barman postawił przed Durmem. 
   -Ja nie pije w samotności. – zauważył, opierając łokieć na drewnianym, barowym blacie. Sofia zaśmiała się gorzko, chwytając bursztynową szklankę. 
   -A ja opijam samotność. – odpowiedziała wbijając wzrok w bursztynową ciecz błyszczącą w jej niskiej szklance. Erik obserwował ją bardzo uważnie, próbując wychwycić w jej głosie coś niepokojącego. 
Dotąd wydawało mu się, że zna dziewczynę, z którą od dłuższego czasu gra w jednym klubie. Najwyraźniej się pomylił. 
   -Może się do nas przyłączysz? – zaproponował, zaskakując szatynkę. Wbiła w niego zdziwione spojrzenie, wywołując lekki uśmiech na jego twarzy. Miał nadzieję, że Schweinsteiger przyjmie jego propozycje. Dobrze pamiętał, że po wypadku w szpitalu odwiedzała go bardzo często, obdarowując go urzekającymi, lekkimi uśmiechami. Po dłuższej chwili, kiwnęła z aprobatą głową, podnosząc się niepewnie z barowego stołka. 
W milczeniu pokonali dzielącą ich od stolika odległość.
   -To Sofia Schweinsteiger, moja koleżanka z klubu. – oznajmił, uśmiechając się do nich lekko. Szatynka poszła jego śladem, uśmiechając się bardzo niepewnie w kierunku towarzyszy Durma. 
   -Siadaj. – uśmiechnięty blondyn przesunął się w kierunku rudowłosej , robiąc obok siebie miejsce dla szatynki. Podziękowała mu lekkim skinieniem głową, zajmując wskazane przez niego miejsce. 
    -Patrick często chodzi na Wasze mecz. – powiedziała nagle Susan, rzucając swojemu narzeczonemu wymowne spojrzenie. Blondyn jedynie wywrócił oczami sprawiając, że Sofie i Erik zaśmiali się cicho pod nosami. 
    -Miło mi. – rzuciła cicho, dość niepewnie. 
Erik kątem oka obserwował Schweinsteiger bardzo uważnie. Miał nieodparte wrażenie, że z dziewczyną dzieje się coś niedobrego i powinien w jakiś sposób zareagować. Nie wiedział jednak czy szatynka nie miałaby do niego pretensji, gdyby wszedł w brudnymi butami w jej życie, mogąc je jej jedynie skomplikować. 
    -Ja jestem modelką, ale w liceum grałam w siatkówkę. – uśmiechnęła się lekko sprawiając, że Sofie uśmiechnęła się do niej uroczo. 
    -Zakochałem się w tamtej Susan, ale ta też mnie pociąga. – mruknął, sprawiając, że dziewczyna dźgnęła go łokciem w brzuch, wywołując szeroki uśmiech na twarzy dotąd zamyślonego Erika. 
    -Mieliśmy zostać dłużej, ale jutro rano mam sesję, więc muszę się wyspać. – powiedziała po chwili uśmiechając się do Erika i Sofie. Patrick podniósł się z sofy wzdychając głośno i rzucając przy okazji swojej ukochanej wymowne spojrzenie. 
   -Miło było Cię poznać. – rzucił blondyn muskając wargami dłoń piłkarki. Odpowiedziała mu niepewnym uśmiechem. 
   -Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. – powiedziała rudowłosa muskając policzek piłkarki. 
   -Ja również. – odpowiedziała cicho, uśmiechając się do nich nieco szerzej. 
   -Zdzwonimy się później, Eri! – rzucił Patrick za nim wraz z Susan zniknęli za drzwiami prowadzącymi do szatni baru. 
   -Są bardzo mili. – zauważyła, siadając na wcześniej zajmowanym przez nią miejscu. Erik poszedł jej śladem, chwytając w dłoń szklankę z bursztynową whisky. 
   -Spotykają się już od jakiś dziewięciu lat. – zaśmiał się, wywołując również uśmiech na twarzy swojej towarzyszki. 
   -Zazdrościsz im? – spytała, marszcząc brwi. Erik westchnął.  Wzruszył ramionami, zastanawiając się nad odpowiedzią na zadane przez nią pytanie. 
   -Może trochę… 
 Uśmiechnęła się do niego lekko, gdy natrafiła na jego spojrzenie. 
   -Odpowiesz mi na pytanie? 
Kiwnęła mu niepewnie głową. 
   -Co się dzieję? – spytał. Oparł łokcie na drewnianym blacie prostokątnego stolika, wbijając w nią intensywne spojrzenie. Przełknęła ślinę, czując, że maska, którą zakładała przed znajomymi i najbliższymi na Durmie nie zrobiła żadnego wrażenia. Zupełnie tak, jakby potrafił z niej czytać niczym z otwartej książki. 
Pod wpływem jego wzroku czuła jak z każdą kolejną chwilą emocje kumulujące się w niej od dłuższego czasu, zaczynają się ulatniać, a ona rozkleja się z każdą kolejną sekundą. 
Przymknęła powieki na krótką chwilę, po czym wbiła w niego smutne spojrzenie. 
    -Nie potrafię, nie mam już siły. – szepnęła, wbijając wzrok w jego twarz. Durm zmarszczył brwi przyglądając się jej uważnie. -Nie umiem już udawać, że wszystko jest w należytym porządku. Nie potrafię poradzić sobie z samą sobą. – wyszeptała, pociągając nosem. 
Durm zastygł, nie ukrywając zaskoczenia wypowiedzią Schweinsteiger. Nie sądził, że szatynka może mieć tak wiele prywatnych problemów, odbijających się echem w jej życiu. 
Westchnął, podnosząc się ze skórzanej pufy. Zrobił kilka kroków i po chwili siedział obok niej na jasnej sofie. 
   -Możesz na mnie liczyć, w każdej chwili. – powiedział, uśmiechając się do niej delikatnie. -I w dzień i w nocy. – dodał, przejeżdżając dłonią po jej policzku, na którym widniały łzy. 
Pokiwała energicznie głową, wpatrując się w jego tęczówki. Potrzebowała kogoś kto pomógłby jej podnieść się z dna, na którym jakiś czas temu wylądowała.
   -Dziękuję. – wyszeptała wtulając się w jego tors.

***


Monachium. Niemcy.

   Greta uśmiechnęła się lekko w kierunku Marie i Mathiasa Langer, którzy od ponad dwóch godzin siedzieli razem z nią w sali Monachijskiej kliniki. Cieszyła się gdy zobaczyła ich w progu swojej sali. To właśnie im wiele zawdzięczała, choć ze względu na swoją niestabilną pracę nie byli w stanie zająć się dziewczyną przez co ta, wylądowała w domu dziecka. Nie miała im tego za złe, nie mogła. Robili dla niej wiele i mogła być im tylko wdzięczna za to, że o niej nie zapomnieli. 
    -Kiedy wychodzisz? – zapytał Mathias, uśmiechając się do Grety delikatnie.
    -Za dwa tygodnie. – odpowiedziała z niepewnym uśmiechem na twarzy. 
Marie chwyciła jej dłoń, uśmiechając się szeroko. Wierzyła, że szatynce uda się wygrać kolejną walkę z bardzo podstępnym życiem, maczającym palce w jej zawiłym życiorysie. Mathias natomiast wierzył w to, że dziewczyna znajdzie w końcu szczęście a jej życie zacznie się układać prowadząc do szczęśliwego zakończenia. 
    -Będzie dobrze skarbie. – szepnęła Marie, cmokając dziewczynę w czoło.
 Zaczynała tracić nadzieję w happy end. Ale wierzyła, że jej marzenie kiedyś się spełni. Że w końcu znajdzie swoje szczęście.

# # #

Pisząc ten rozdział doszłam do wniosku, że nie będę w stanie zakończyć tej historii na poziomie 30 rozdziałów. Wątki poszczególnych bohaterów powinno się dokończyć należycie, a nie w pół słowa. Mam nadzieję, że to Was nie zniechęci do śledzenia losów kolejnych bohaterów.

Dziękuję za wszystkie komentarze.
Pozdrawiam serdecznie.
Buziaczki.

Ps. Czekam oczywiście na Wasze opinie. 

Komentarze

  1. Mam nadzieję, że podejrzenia co do choroby Sonii się nie sprawdzą. Z rozmowy Asi i Artura wynika, że dziewczyna sporo przeszła w życiu i zwyczajnie nie zasługuje na kolejny tak ogromny cios. Dobrze, że przynajmniej bezwzględu na wszystko może liczyć na wsparcie najbliższych i przyjaciół.
    Sofie wyraźnie ma nie najlepszy okres w swoim życiu i nie radzi sobie z przytłaczającą ją rzeczywistością. Co Erik bardzo szybko zauważył. Mam wrażenie, że to właśnie on jest osobą, która może jej pomóc. Oczywiście jeśli dziewczyna mu na to pozwoli i zaufa na tyle, aby się przed nim w pełni otworzyć.
    Cieszę się, że Greta niedługo opuści szpital. Oby teraz w jej życiu powoli wszystko wracało na właściwe tory, a odwiedziny rodziny mogą jej w tym tylko pomóc.
    Poza tym akurat ja jestem zadowolona, że historie bohaterów trochę się przedłużą. Dlatego już od teraz czekam na następny rozdział. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. :)
      Cieszę się, że rozdział się spodobał. ;)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Rozdział fajny, ale ten Patryk... Mam wrażenie, że może namącić w związku Asi i Łukasza.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty