Spojrzenie dwudzieste czwarte.
~*~
Maj 2018 r.
Dortmund. Niemcy.
Duży, przestronny salon tonął w
mroku, przez który przebijały się jedynie pojedyncze płomienie ognia brylujące
w kamiennym kominku ozdabiającym jasną ścianę. Na beżowym, puchatym dywanie
opierając się plecami o sofę siedział Łukasz Piszczek z porcelanowym kubkiem
wypełnionym gorącą, owocowym napojem.
Jego myśli błądziły wokół
przeróżnych tematów, tych mniej i tych bardziej istotnych w jego życiu. W życiu,
które tak bardzo go zaskakiwało i zadziwiało, każdego kolejnego dnia. W
momentach, w których zaczynał wątpić sprawiało, że dostawał pozytywnego kopa do
działania. Nie rozumiał w jaki sposób działa, ale zaczynało mu się to podobać.
Zwłaszcza teraz, gdy do wielu ulewach, burzach i huraganach wyszło piękne
słońce ozdobione kolorową tęczą. Miał cudownego syna, który od samego początku
był oczkiem w jego głowie. Kobietę, która sprawiała, że budził się i chodził
spać z uśmiechem na twarzy i żywą nadzieją na kolejne dni, zyskując dodatkowo
jeszcze jednego syna, którego traktował jak swojego.
Zaśmiał się gorzko z samego
siebie. Dopiero teraz wierzył w to, że musi być przygotowany na wszystko, na
każdą ewentualność.
-Nad czym tak myślisz? – zapytała Joanna siadając na dywanie obok niego.
Wyrwała go z zamyślenia a jego ciało przeszedł dreszcz, wywołany przez jej
dłoń, która znalazła się na jego ramieniu.
Uśmiechnął się lekko, po czym
cmoknął ją w czubek nosa.
-Ogólnie, nad wszystkim. – odpowiedział,
obejmując ją swoim ramieniem. -Chłopaki śpią? – spytał. Blondynka pokiwała mu
lekko głową, uśmiechając się do niego delikatnie. Westchnęła, kładąc głowę na
jego ramieniu a jej wzrok wylądował na kominku, przy którym oboje lubili
przesiadywać długimi wieczorami, po tym jak obaj chłopcy zasnęli w swoich
łóżeczkach. Znajdowali wtedy chwilę tylko dla siebie, aby spokojnie porozmawiać
i spędzić chwilę we dwoje, których od początku krótkiego związku nie mieli zbyt
wiele.
-Na pewno wszystko w porządku? – spytała, po
dłuższej chwili milczenia. Łukasz jedynie uśmiechnął się lekko, tym razem
całując ją w czubek głowy. Miała wrażenie, że coś go trapi, że jest coś o czym
nie do końca chce jej powiedzieć.
-Co powiedziałabyś na weekend we dwoje? –
zmarszczyła brwi, słuchając jego pytania. Nie kryła zaskoczenia, wiedząc, że
oboje mają dużo zajęć i najważniejsze w ich życiu, dzieci.
-We dwoje?
Uśmiechnął się, sugestywnie
poruszając brwiami, co blondynka skomentowała jedynie przeciągłym
westchnieniem. Czasami miała wrażenie, że Piszczek jest nastolatkiem, co niejednokrotnie
jej udowadniał swoim zachowaniem.
-Może być Zakopane? – zapytał, na co
Fabiańska uśmiechnęła się do niego lekko. -Rozmawiałem z Kwiatem… - dodał, po
chwili.
Joanna wbiła w niego wyczekujące
spojrzenie.
-Pomoże Grecie? – spytała.
-Pomoże, obiecał mi to. – zaśmiał się,
sprawiając, że również na jej twarzy zagościł delikatny uśmiech. Obojgu
zależało na spokoju w życiu Grety, przed którą ewidentnie malowała się
świetlista, piłkarska przyszłość o ile wcześniej się nie podda, przytłoczona osobistymi,
rodzinnymi problemami.
-Martwię się o nią. – powiedziała cicho,
chwytając jego dłoń.
-Ja też. – szepnął, opierając swoją głowę o
jej głowę. -Ale to silna dziewczyna. – dorzucił po chwili uśmiechając się delikatnie
pod nosem.
Gretę Langer lubił chyba
najbardziej z całej żeńskiej drużyny Borussi. W pewnym sensie traktował ją
nawet jak swoją młodszą siostrę. Mógł liczyć na nią w każdej trudnej chwili,
która tak często pojawiała się w jego skomplikowanym życiu. Razem z Joanną
stawiały czoła jego gorszym dniom, momentom zwątpienia. Był im za to wdzięczny,
co nie zostawiało żadnych wątpliwości. Nie było również nic dziwnego w tym, że
chciał szczęścia młodej Niemki, która na takowe ewidentnie zasługiwała.
-Łuki, na pewno wszystko jest w porządku? –
zapytała, marszcząc brwi. Uważnie go obserwowała. Miała wrażenie, że ostatnio
coś przed nią ukrywał, o czymś jej nie mówił. Martwiła się o niego, wiedząc jak
wiele już w życiu przeszedł. -Proszę, powiedz mi. – ewidentnie posmutniała, co
Piszczek wychwycił na pierwszy rzut oka.
Przejechała palcami po jego
policzku, wbijając w niego smutne spojrzenie. Zależało jej na nim, co nie
zostawiało nikomu żadnych wątpliwości. Kochała go, co było widać gołym okiem.
-Kocham Cię. – rzucił uśmiechając się do
niej lekko, z wzrokiem przepełnionym miłością.
-Ja Ciebie też. – szepnęła, muskając jego
wargi. Oddał niepewny pocałunek, pogłębiając go i wkładając w niego wszystko to
co do niej czuł. Uśmiechnęła się lekko, gdy przyciągnął ją do siebie, sadzając ją
na swoich kolanach.
-To kiedy mielibyśmy jechać do tego
Zakopanego? – spytała odrywając się od niego. Oplotła jego szyję dłońmi i z
uśmiechem wpatrywała się w jego twarz.
Zaśmiał się cicho, przygryzając
wargę. Chwycił jej dłoń posyłając jej szeroki uśmiech.
-Fabio zajmie się chłopakami tuż przed
zgrupowaniem, a my będziemy mieć ten czas tylko i wyłącznie dla siebie. – wymruczał
wprost do jej ucha. Zaśmiała się cicho, klepiąc go po klatce piersiowej.
-Czy ty myślisz tylko o jednym? – zapytała,
wbijając w niego wymowne spojrzenie.
-Chcę Ci przypomnieć, że jeśli chodzi o nas
to jeszcze nie było okazji… - poruszył sugestywnie brwiami, sprawiając, że na
jej policzkach wykwitły urocze rumieńce.
-I nie będzie, masz jutro mecz i musisz się
wyspać. – rzuciła szybko, musnęła jego wargi i po chwili znajdowała się już na
drewnianych schodach prowadzących na piętro. Piszczek zaśmiał się, odprowadzając
ją wzrokiem.
Tak, Joanna była niezwykła w
każdym calu.
Następny dzień …
Marco Reus odetchnął z ulgą
słysząc ostatni gwizdek wysokiego, doświadczonego niemieckiego sędziego.
Uśmiech błysnął na jego twarzy gdy jego wzrok wylądował na dużym telebimie,
który wyświetlał ostateczny wynik meczu.
Jego drużyna odniosła sukces, wygrała
ostatni mecz w sezonie i choć ten nie był dla żadnej z drużyn bardziej istotny,
to jednak jego zespół zanotował zwycięstwo nad Monachijską drużyną.
On osobiście również był usatysfakcjonowany
zwłaszcza tym, że udało mu się strzelić spektakularnego gola.
-No stary, świetny gol. – James Rodriguez
poklepał go po ramieniu z uśmiechem na twarzy.
-Dzięki. – odpowiedział, wymieniając się z
nim klubową koszulką. Posłał w kierunku Kolumbijczyka lekki uśmiech.
Mógł odetchnąć głęboko i na spokojnie
skupić się na przygotowaniach do Mundialu, który rozpocząć miał się już za
kilka tygodni. Choć miał nieodparte przeczucie, że ten może zakończyć się nie
tak jakby tego chciał.
*
Łukasz opadł na murawę a uśmiech
gościł na jego twarzy. Nie spodziewał się, że uda im się wygrać, ale ku swojej
uciesze kolejny raz się pomylił.
-Chyba już się starzeje. – bąknął, w momencie,
w którym obok niego pojawił się Lewandowski. Robert zaśmiał się cicho, zaplatając
dłonie za głową. Od Piszczka był młodszy raptem rok, ale on również nie mógł
już nie narzekać na zadyszkę, czy bóle pleców. Wiedział jednak, że nie może
okazać słabości, że musi być silny, jeśli chce być najlepszy.
-Nie jest tak źle, jeszcze. – mruknął,
sprawiając, że Piszczek jedynie prychnął pod nosem. Tak, tego mógł się po Robercie
spodziewać, w końcu jakby nie było przyjaźnił się z Krychowiakiem i Szczęsnym.
-Potrafisz człowiekowi humor poprawić, nie
ma co… - urwał, dostrzegając swoją ukochaną.
Musiał przyznać, że w tych
czarnych jeansach i luźnej błękitnej koszuli wyglądała obłędnie. Tak, miał niezwykłe
szczęście.
Joanna zaśmiała się pod nosem
stając nad nimi. Łukasz puścił jej oczko, a Robert uśmiechnął szeroko w
kierunku przyjaciółki.
-Imprezka rozkręca się w konferencyjnej. Zawitacie
tam czy będziecie tu siedzieć i szeptać sobie czułe słówka? – spytała, wbijając
w obu piłkarzy wymowne spojrzenie. Robert spojrzał na Łukasza kręcącego zabawnie
głową.
Tak, Joanna była niezwykle
zaskakującym człowiekiem, pod każdym względem i każdego wspólnie spędzonego
dnia. Miał jednak nadzieję, że uda mu się ją poznać w miarę wspólnie spędzanych
lat.
-Już dawno przymierzaliśmy się do coming out’u,
ale czekaliśmy na Krychę i Szczenę. – skomentował Lewandowski obejmując
ramieniem Piszczka, wywołując tym samym szeroki uśmiech na twarzy blondynki. I
choć czasami zachowywali się wyjątkowo dziwnie, to za to ich lubiła i kochała,
czego nie mogła nie przyznać.
-Przebierzcie się i chodźcie na dół. –
dodała i zniknęła w tunelu.
Łukasz uśmiechnął się lekko,
podnosząc się ze stadionowej murawy. Robert po krótkiej chwili poszedł jego
śladem. Cieszył się, że Piszczek i Fabiańska postanowili spróbować swoich sił w
związku, miał nadzieję, że będą razem szczęśliwi do końca, na dobre i na złe.
-A tak z czystej ciekawości Piszczu… -
Łukasz rzucił Robertowi pytające spojrzenie, gdy obaj schodzili w kierunku
szatni. -Wolałbyś być na dole czy na górze? – zapytał, szczerząc się w kierunku
blondyna. Piszczek westchnął, kręcąc z politowaniem głową. Poklepał
Lewandowskiego po ramieniu, rzucając mu wymowne spojrzenie.
‘Otaczam się świrami’ pomyślał.
-Pozwolisz, że tego nie skomentuje? –
zapytał, znikając za drzwiami pustej już szatni.
*
Marco przyglądał się Grecie uśmiechającej się w kierunku Jamesa, który
ewidentnie chciał jej zaimponować kolejnymi opowiadanymi anegdotkami. Wyglądała
na zadowoloną, urzekniętą jego manierami, zupełnie inną niż jeszcze kilka dni
wcześniej, gdy wtulała się w niego ze łzami gromadzącymi się w oczach.
Upił łyk bursztynowego trunku z
kryształowego kufla. Choć lubił Kolumbijczyka wiedział, że w uczuciach stały
nie jest i potrafi zranić wyjątkowo mocno.
-Zrobisz coś w końcu? – pytanie Stephanie
wyrwało go z zamyślenia. Zmarszczył brwi wbijając w Meyer zdziwione spojrzenie.
Dobrze wiedział, że jego była narzeczona nie odpuści dopóki nie osiągnie
zamierzonego efektu. Cieszył się jednak, że chciała dla niego dobrze, nie
wiedziała, że było to bardzo trudne.
-Stephanie, to nie jest łatwe. –
skomentował opierając się o jasną ścianę klubowej Sali konferencyjnej, która
tego wieczora stała się klubowym barem. -Ona dużo przeszła, jestem jej
przyjacielem…
-Boisz się zaryzykować? – zapytała, wbijając
w niego intensywne spojrzenie. Reus westchnął.
-Ona przychodzi do mnie w trudnych chwilach
i co nagle mam wyjechać z tekstem, że się w niej zabujałem?
Wbił w Stephanie pytające
spojrzenie. W jego głosie udało jej się wychwycić wiele emocji, tak od siebie
różnych, jednak każdą z nich bardzo dobrze znała. Już dawno nie widziała go tak
skołowanego, niepewnego, zaniepokojonego. Był to dowód na to, że Langer nie
była mu obojętna a jego uczucie do szatynki zdążyło już w nim nie tylko zakiełkować,
ale i puścić pierwsze pąki. Tym samym sprawiając, że zaczynał tracić kontrolę
nad swoimi myślami, gestami, słowami, ale przede wszystkim zazdrością.
-Wiesz co? – uśmiechnęła się lekko, kładąc
dłoń na ciążowym brzuszku. Pokiwał przecząco głową. - Czasami lepiej
zaryzykować, niż stchórzyć. – powiedziała, w momencie, w którym obok nich
pojawił się Mats z wysoką szklanką wody mineralnej.
-Stephanie ma trochę racji. – skomentował,
cmokając ją w policzek, po czym jego wzrok wylądował na młodej piłkarce
obejmowanej przez Mario Götze. -Chociaż może to wszystko samo się jakoś potoczy
a ty powinieneś być po prostu cierpliwy. – dodał po chwili, wbijając w Marco
swoje spojrzenie.
Po rozmowie z Matsem i Stephanie
nie wiedział co powinien zrobić, jaką podjąć decyzję. Namieszali mu w głowie,
to nie podlegało żadnej wątpliwości. Dali mu jednak do myślenia. Może
faktycznie, jeśli los ma zamiar namieszać w ich życiorysie to to zrobi bez jego
przyzwolenia.
-Marco, możesz na chwilę? – odwrócił głowę,
słysząc głos Julii. Wagner spoglądała na niego niepewnie, uśmiechając się lekko
w kierunku Meyer i Hummelsa. Pokiwał jej lekko głową i już po chwili stali na
zewnątrz.
-Coś się stało? – zapytał, rozglądając się
po parkingu. Wagner przełknęła ślinę kierując się do swojego auta. Po telefonie
od Lei, od razu wsiadła w samochód i zniknęła z imprezy. To co zastała w
mieszkaniu wprawiło ją w osłupienie. Wiedziała jednak, że Grecie nie może o tym
powiedzieć.
-Musisz to zobaczyć. – stwierdziła, zajmując
miejsce za kierownicą. Reus nic nie odpowiedział, siadając na miejscu pasażera.
Po minie Wagner wnioskował, że to nic przyjemnego.
Pod ich blokiem byli kilka minut
później. Szatynka bez słowa opuściła auto i skierowała się do klatki schodowej
a Reus nie komentując ruszył za nią. Miał złe przeczucia, bardzo złe.
Zanim nacisnęła na mosiężną klamkę
rzuciła mu przelotne spojrzenie. Wzięła oddech i pewnym ruchem ręki otworzyła
drzwi mieszkania. Marco rozglądał się po nim bardzo dokładnie, obawiając się
najgorszego. Zmarszczył brwi gdy stwierdził, że wszystko jest w należytym
porządku.
-Jesteśmy. – głos Julii sprawił, że stojąca
w progu kuchni Lea Koch drgnęła w miejscu. Na jej twarzy malował się smutek,
gniew i złość, co Reus wychwycił od razu.
-Co się stało? – zapytał, lekko zdezorientowany.
Blondynka rzuciła szatynce
wymowne spojrzenie i bez słowa chwyciła jego dłoń i skierowała się po schodach
w kierunku piętra mieszkania, na którym znajdowały się cztery sypialnie i duża
łazienka. Zmarszczył brwi zdziwiony zachowaniem obu piłkarek.
Zatrzymali się tuż przed ostatnimi,
drewnianymi drzwiami. Koch pchnęła je niepewnie wchodząc do dużego
pomieszczenia najostrożniej jak tylko potrafiła. Marco i Julia poszli jej
śladem. Reus zamarł dostrzegając postać leżącą na obitej kwiecistą tapicerką sofie.
-O cholera. – szepnął, przenosząc wzrok na
piłkarki Borussi Dortmund.
-Jens jej to zrobił. – bąknęła Julia
wyciągając z kieszeni telefon Karli Langer, który ta wręczyła jej około godziny
wcześniej. -Zagroził też, że zniszczy zarówno Asię jak i Gretę. – dodała pokazując
mu treść wiadomości tekstowych, które Karla dostawała od swojego kochanka.
-Nie wiemy co robić. – stwierdziła Koch,
przełykając ślinę.
-Na razie nie mówcie nic Aśce i Grecie o
tych smsach. Zadzwońcie do Rose, niech ją zobaczy. – powiedział, zdecydowanym
głosem.
-Co masz zamiar zrobić? – zapytała Wagner
marszcząc brwi. Znała Reusa na tyle, że wiedziała, że jeśli chodzi o bliskie mu
osoby nie przejdzie obojętnie. Westchnął przecierając czoło. Był zdeterminowany
i wiedział, że tym razem nie odpuści a Jens Schmitt pożałuje tego co robił w ich
życiu.
-Zapłaci za wszystko. – rzucił, podchodząc w
kierunku kuzynki Grety. Śpiącej spokojnie, wtulając się w kolorową kołdrę. Z
opatrzonym czołem, krwawiącą nadal wargą i nogą usztywnioną specjalną szyną
własności Julii. Zranioną nie tylko fizycznie i psychicznie przez mężczyznę, w
którym się zakochała.
-Nie rób głupot. – poprosiła Lea, kładąc dłoń
na jego ramieniu. Spojrzał na blondynkę uśmiechając się lekko, w jej kierunku.
-Nie zrobię. – odpowiedział cicho, całując
ją w czoło.
Miał nadzieję, że Karla
podniesie się po takim ciosie, a Jens Schmitt nie zrobi nic, co mogłoby zaszkodzić
kobietom, które w jego życiu zajmowały wysokie miejsca.
***
Witam serdecznie z 24ką!
Dziś nieco krócej niż ostatnio... wybaczycie?
Dziś nieco krócej niż ostatnio... wybaczycie?
Mam nadzieję, że Wam się spodoba i zostawicie po sobie jakiś ślad. ;)
Wierzę również, że dotrwacie do końca tej historii, która jeszcze trochę namąci w życiorysie bohaterów.
Oczywiście czekam na wasze komentarze, kochani :)
Pozdrawiam gorąco i serdecznie.
Buziaczki i do następnego.
Ps. Przepraszam za wszystkie błędy jakie tu wychwycicie.
Pomysł ze wspólnym weekendem może okazać się strzałem w dziesiątkę. Asi i Łukaszowi przyda się taka chwila odskoczni i czas tylko we dwoje, gdzie będą mogli skupić się na swoim, wciąż rozwijającym się uczuciu. Z dala od wszelkich problemów i trosk.
OdpowiedzUsuńGreta nadal zmaga się z powrotem przeszłości. Nic więc dziwnego, że wszyscy się o nią martwią. Jakby tego było mało, jeszcze teraz pojawiają się kłopoty z Jensem. Czy ten człowiek jest normalny? Jak on w ogóle mógł zrobić coś takiego Karli. W dodatku ma jeszcze celność grozić Asi i Grecie. Czas naprawdę coś z nim zrobić i to skutecznie, aby już nikt przez niego więcej nie ucierpiał. Mam nadzieję, że Marco coś wymyśli.
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. 😊