Spojrzenie dwudzieste.

Zobacz obraz źródłowy


Kwiecień/Maj 2018 r.

Dortmund. Niemcy.

     -Może na weekend pojedziemy do Szwajcarii? - Roman uśmiechnął się do Lei, która właśnie opuściła łazienkę. Spojrzała na przystojnego bramkarza, zawiązując kok na czubku głowy. Odwzajemniła jego lekki uśmiech, całując go w policzek. 
     -Niestety, umówiona już jestem. - odpowiedziała cicho, poklepując go po ramieniu. Bürki zmarszczył brwi uważnie obserwując ubraną w czarne, jeansowe szorty i szarą bluzę z kapturem leżącą idealnie na jej perfekcyjnym ciele, blondynkę.
     -Mam być zazdrosny? - spytał, opierając się łokciem o blat kuchennej wyspy. Koch zaśmiała się cicho nalewając do wysokiej, przezroczystej szklanki wody z cytryną z gustownego dzbanka. 
     -O moją fizjoterapeutkę? - rzuciła sprawiając, że Bürki zaśmiał się, wzdychając. -Ale mogę to odwołać. - dodała przejeżdżając po jego policzku chłodną dłonią. Szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy, gdy usłyszał jej słowa. 
      -Kocham Cię, wiesz? - przejechał palcami po jej żuchwie, wywołując lekki uśmiech na jej twarzy. Nie wiedział, że kiedykolwiek będzie tak szczęśliwy. Nie podejrzewał nawet, że odważy się na wyznanie, które mogło zniszczyć wszystko. Że zaryzykuje wieloletnią przyjaźń w imię miłości, której trwałości nie mógł być pewien. Był jednak pewien, że nawet jeśli ten związek miałby się skończyć szybciej niż by myślał, warto by było mieć wspomnienia pięknych, namiętnych godzin, dni, tygodni, miesięcy, kwartałów czy lat. 
      -Co jemy na śniadanie? -Tobias pojawił się w kuchni z szerokim uśmiechem na twarzy. Lea odpowiedziała mu tym samym a Roman chwilę później poszedł jej śladem. 
      -Naleśniki? - zaproponowała, rzucając chłopcu pytające, słodkie spojrzenie. Bürki uśmiechnął się do niej szeroko, kiwając energicznie potwierdzająco głową. -No Roman, rób naleśniki. - rzuciła, zaskakując bramkarza Szwajcarii. Rzucił jej chłodne spojrzenie, ociężale kierując się do jednej z czarnych szafek, w której trzymał wszystkie potrzebne dla niego składniki. A ona z szerokim, tryumfalnym spojrzeniem opierając się o kuchenny blat obserwowała złoszczącego się bruneta. 
       -Pomogę Ci wujku. - Tobias podszedł do niego, stając na niskim, drewnianym taborecie. Roman uśmiechnął się do niego szeroko podając mu niebieską, plastikową miskę. 
Lea oparła się  dłonią o kuchenny blat. Z szerokim uśmiechem na twarzy przyglądała się scenie rozgrywanej tuż przed nią. Nigdy nie brała pod uwagę tego, że z Romanem będzie ją łączyło coś więcej niż tylko przyjaźń. Owszem, zawsze uważała, że Bürki jest nieziemsko przystojny, wyjątkowo sympatyczny, zawsze pomocny, uśmiechnięty, inteligentny. Podobał się wszystkim dziewczynom z drużyny bez względu na ich stan cywilny. Dla niej był przede wszystkim oparciem w trudnych chwilach, pomocą w rozwiązywaniu skomplikowanych życiowo sytuacji. Robił dla niej bardzo wiele i to wszystko po to, żeby była szczęśliwa. Nie podejrzewała, że pozwoli sobie na ryzyko, które może zniszczyć przyjaźń jaka ich łączyła. Wiedziała jednak, że czas upływa nieubłaganie i kolejnej takiej szansy od życia może już nie dostać. Postanowiła zaryzykować i jak na razie nie miała czego żałować. Przez dwa tygodnie uśmiech nie schodził z jej twarzy a w mieszkaniu Bürkiego była praktycznie codziennym gościem. Nigdy nie była tak szczęśliwa jak teraz i wiedziała, że zrobi wszystko aby te chwile trwały jak najdłużej. 
Była szczęśliwa. Tak prawdziwie, nie wymuszenie szczęśliwa.
       -A może po śniadaniu pójdziemy na spacer? - zaproponował Roman wycierając mokre dłonie o wilgotną ścierkę kuchenną. Tobias uśmiechnął się szeroko a Lea wyrwała się z zamyślenia, w którym się znalazła. 
       -Do parku! - chłopiec klasnął w dłonie posyłając obojgu szeroki uśmiech. Roman pokiwał mu potwierdzająco głową a Lea uśmiechnęła się do chłopca szeroko. Tobias przytulił ją do siebie mocno, czym wywołał lekki, uroczy uśmiech na twarzy blondynki. Roman go dostrzegł, a na jego twarzy pojawił się wręcz niezauważalny uśmiech. 
       -Siadajcie do stołu. - powiedział stawiając na jasnym, drewnianym stole trzy jasne, porcelanowe talerze. Tobias ochoczo podbiegł do stołu sadowiąc się na drewnianym krześle od kompletu. Lea z uśmiechem na twarzy poszła śladem syna swojej koleżanki. Lubiła tego chłopca od samego początku. 
       -Truskawka czy wiśnia? - zapytał wysoki brunet podsuwając pod jej nos dwa słoiki z domowymi konfiturami. Posłała mu uroczy uśmiech wskazując mu na słoik z wiśniowymi konfiturami. Roman postawił mały, pękaty słoiczek przed jej talerzem siadając na krześle obok ukochanej. 
        -W poniedziałek jest przedstawienie w szkole. Przyjdziecie? - Tobias spojrzał niepewnie na Leę i Romana wpatrujących się dotąd w siebie słodkimi spojrzeniami. Oboje przenieśli na niego swój wzrok, śląc w jego kierunku szerokie uśmiechy.
       -No, pewnie. - odpowiedzieli równocześnie, wywołując śmiech nie tylko u samych siebie ale i Tobiasa.
Cieszył się, że Lea tak często gości w mieszkaniu jego wujka. Od zawsze była podobna do jego mamy, której szczęścia bardzo pragnął, choć bał się, że już nigdy może jej nie zobaczyć. Nigdy nie mówiła mu, że czegoś nie da się zrobić i za każdym razem dowodziła swojej tezy.
Nagle dźwięk jej telefonu leżącego na kuchennym blacie rozbrzmiał w całym mieszkaniu. Lea zmarszczyła brwi spoglądając na wyświetlacz. Przeciągnęła zieloną słuchawkę, odbierając połączenie przychodzące od Julii Wagner.
        -Halo...ale co się dzieję...będę za jakieś pół godziny. Buziaczki.
Roman i Tobias uważnie przyglądali się Koch rozmawiającej z dziewczyną Mario Götze. Ton jej głosu bardzo ich zaniepokoił, tak jak wyraz jej twarzy.
        -Wszystko w porządku? - spytał Bürki patrząc na Leę nie pewnym spojrzeniem. Austriaczka westchnęła kiwając przecząco głową. Telefon od Julii bardzo ją zaniepokoił i bez wahania zrezygnowała ze spędzenia dla z Romanem i Tobiasem, dobrze wiedząc, że obaj zrozumieją jej działanie. Przyjaźń była dla niej bardzo ważna, czego nigdy nie ukrywała. Zwłaszcza w przypadku, w którym jedna z jej przyjaciółek jest dziewczyną po wielu życiowych przejściach.
        -Z Gretą nie jest dobrze. Podobno dostała jakiś telefon i od godziny nie wychodzi ze swojego pokoju.
Roman spojrzał na nią ze zmarszczonymi brwiami. Gretę zawsze cenił i bardzo zależało mu na jej szczęściu, które tak skrupulatnie ją omijało.
        -Jedziemy do niej. - stwierdził, pewnym głosem.
        -My? - Lea nie kryła zdziwienia zarówno jego słowami, jak i determinacją w jego głosie.
        -Przyjaźnię się z nią. - powiedział.
        -A ja wezmę mojego misia, na pewno jej pomoże! - krzyknął Tobias znikając na schodach prowadzących na piętro mieszkania Romana. Lea z lekkim uśmiechem na twarzy odprowadziła wzrokiem chłopca.
        -Kocham Cię. - powiedziała wbijając w niego swoje spojrzenie. Uśmiechnął się lekko, przytulając blondynkę do siebie.
         -Ja Ciebie też, kotek. - odpowiedział całując ją w czoło.
Był dumny ze swojej partnerki. Był szczęśliwy, że ją ma.

  
Julia westchnęła opadając na wolne, drewniane krzesło obok Nico skupionego na rysunku, który po zakończeniu miałby trafić w ręce Grety Langer, którą osobiście chłopiec bardzo lubił. Mario spojrzał na swoją dziewczynę znad przeglądanych dokumentów, które Julia znalazła w kopercie przyniesionej dla Langer przez kuriera.
    -Nie otwiera? - spytał Reus podsuwając pod nos Wagner szklankę z owocowym sokiem. Podziękowała mu lekko głową a na jej twarzy nie można było nawet szukać cienia uśmiechu.
    -Boję się o nią. - stwierdziła cicho. Marco westchnął opierając się o kuchenny blat.
    -Może trzeba dać jej czas? - zapytał, przerzucając kolejną kartkę prawniczego pisma.
    -Martwię się o nią, to źle? - rzuciła swojemu chłopakowi pełne wyrzutu spojrzenie. -Jest dla mnie jak siostra. - dodała ciszej, ze łzami w oczach.
     -To dobrze. - Marco uśmiechnął się, kładąc dłoń na jej ramieniu. Odwzajemniła jego gest. -Dla niej to teraz ważne. - stwierdził.
Determinacja Wagner robiła na nich wrażenie, co jedynie wywoływało uśmiech na ich twarzach.
Chwilę później w kuchni pojawili się Lea, Roman i Tobias.
       -Gdzie ona jest? - spytała blondynka patrząc na nich niepewnym wzrokiem.
       -U siebie w pokoju. - Julia odpowiedziała cichym, smutnym głosem.
       -To chodź a wy zróbcie coś do jedzenia! - rozkazała rzucając trójce piłkarzy wymowne spojrzenie.
Pod drzwiami jej pokoju stanęły chwilę później. Lea dość niepewnie zapukała w drewniane drzwi, czekając na odpowiedź z drugiej strony.
       -Greta, chcemy porozmawiać... - delikatny, cichy głos blondynki sprawił, że dotąd leżąca na łóżku Langer ze łzami cieknącymi po jej policzkach. Pociągnęła nosem, powoli podnosząc się z łóżka. Chwilę później stała w progu pokoju. Lea rzuciła Julii porozumiewawcze spojrzenie.
Wpuściła obie piłkarki do pokoju, siadając na dużym sypialnym łóżku.
       -Dlaczego? - zapytała wbijając wzrok w przestrzeń przed sobą. -Dlaczego, znowu ja? - dodała. Lea spojrzała kolejny raz na siedzącą obok niej Julię. Obie nie wiedziały co powinny powiedzieć swojej najlepszej przyjaciółce. Żadna z nich nie przeszła w życiu tyle co ona i żadna z nich nie wiedziała co czuła przez te wszystkie lata.
      -Jesteś silna i na pewno wszystko będzie dobrze. - Julia uśmiechnęła się niepewnie.
Lea przyjrzała się Grecie bardzo uważnie. Miała nadzieję, że Langer w przyszłości, choć w pewnym stopniu odnajdzie życiowy spokój.
       -A jak nie? - spytała patrząc na obie dziewczyny ze łzami w oczach.
       -Zobaczysz wszystko się ułoży. - zapewniła Lea kładąc dłoń na dłoni przyjaciółki. Posłała jej pełny otuchy uśmiech, który chwilę później pojawił się również na twarzy samej zainteresowanej.
       -Chodź na dół, mamy cały komitet kucharski w kuchni. - Julia zaśmiała się, podnosząc się z łóżka młodszej przyjaciółki.
       -Zapowiada się smacznie. - Lea puściła oczko w kierunku Grety, na której twarzy gościł lekki uśmiech.
       -Nie odmówię. - powiedziała pewnym głosem idąc w ślady przyjaciółek.
W kuchni cała trójka piłkarek Borussi pojawiła się kilka minut później. Greta spoglądała w kierunku przyjaciół dość nie pewnie. Nie potrafiła nigdy przyznać się otwarcie do swoich obaw, niepewności. Zawsze chciała wyglądać na silną osobę, która z wysoko podniesioną głową przechodzi przez kolejne zawirowania pokrętnego życia. Wiedziała, że coraz gorzej jej to wychodzi i z dnia na dzień jest jej coraz trudniej udawać.
       -To dla Ciebie. - uśmiechnęła się lekko, kucając przed Tobiasem, który wyciągnął w jej kierunku pluszową maskotkę.
       -Dziękuję. - cmoknęła go w policzek odbierając od chłopca miśka.
      -Jesteś super! - Nico przytulił się do niej i z uśmiechem na twarzy podał jej kartkę z rysunkiem namalowanym kilka chwil wcześniej.
       -To wy jesteście świetni. - powiedziała przytulając chłopców do siebie.
Była im wdzięczna za wszystko co dla niej robili. Była im wdzięczna za wszystko. Była wdzięczna życiu za wszystko co się w nim działo nawet jeśli rysowało się dotąd w niezbyt jasnych barwach. -Dziękuję wam wszystkim. - dodała, po chwili wbijając wzrok w przyjaciół.
       -Pomożemy Ci Greta. - głos Mario wywołał lekki uśmiech na jej twarzy.
       -Przyjaźnimy się. - Roman posłał jej lekki uśmiech.
       -Możesz na nas liczyć. - Marco położył dłoń na jej ramieniu a jego twarz zdobił lekki uśmiech.



*

   Dagmara uśmiechnęła się lekko odbierając od Łukasz Piszczka szklankę z gazowaną wodą mineralną z plastrem cytryny pływającym na jej dnie. Piłkarz Borussi Dortmund usiadł obok niej na szarej sofie w przestronnym salonie jego domu wybudowanego w nowoczesnym stylu. Ucieszył się gdy Bachleda stanęła na jego ganku z szerokim uśmiechem na twarzy.
    -A Robi nie mógł przyjechać? - spytał, zerkając na blondynkę.
    -Trudna sprawa karna, wiesz jest jednym z najlepszych krakowskich adwokatów. - zaśmiała się, poruszając sugestywnie brwiami. Łukasz pokiwał jej lekko głową nie zapominając przy tym o lekkim uśmiechu.
    -Przeszkadza Ci to? - zapytał nagle ku zaskoczeniu Dagmary.
    -Robi to co kocha, to najważniejsze. - uśmiechnęła się niepewnie, co zostało przez Piszczka wychwycone.
     -Wiesz, że mówisz to bez przekonania? - uniósł pytająco brew, patrząc na blondynkę bardzo uważnie. Lubił ją i cenił i niejednokrotnie mówił jej o tym wprost. Ufał jej, o czym bardzo dobrze wiedziała.
      -Chyba sama się oszukuję, że praca jest najważniejsza. - zaśmiała się gorzko. -Dopiero teraz zdaje sobie sprawę z tego, że podjęłam wiele złych decyzji. - dodała, spoglądając w kierunku śpiącego w drewnianym łóżeczku Maćka.
      -Kochasz Roberta?
Spojrzała na niego spojrzeniem nie ukrywającym zdziwienia.
      -Co to za pytanie?
      -Normalne. Kochasz go? - ponowił pytanie, rzucając jej wymowne spojrzenie.
      -Bardzo. - odpowiedziała ze łzami w oczach. -Bardzo.
      -To mu to powiedz. - uśmiechnął się lekko, obejmując ją ramieniem.
      -To nie jest takie łatwe, Łuki. - położyła głowę na jego ramieniu wbijając spojrzenie w jasny sufit. -Z resztą ty chyba o tym wiesz. - uśmiechnęła się lekko spoglądając na niego po krótkiej chwili. Zmarszczył brwi, zaskoczony jej słowami.
      -Ja?
Zaśmiała się, widząc jego minę.
      -Asia nie jest Ci obojętna, to widać. - wbiła w niego wymowne spojrzenie. -Kochasz ją?
Uśmiechnął się delikatnie słysząc zadane przez adwokat pytanie. Oboje byli zupełnie nieświadomi, że zainteresowana od kilku minut stoi w przedpokoju zaintrygowana słowami, które docierały do jej uszu.
     -Coś do niej czuje... - westchnął, uśmiechając się do blondynki lekko. -Ale co do niej czuje tu pewności nie mam. - dodał, wzruszając ramionami.
     -Podoba Ci się?
     -A komu się nie podoba? - zaśmiała się słysząc jego komentarz.
     -No ale czy nie miałeś ochoty jej pocałować? - Przeszywające spojrzenie Dagmary sprawiło, że uniósł brwi.
     -Pani mecenas czy my jesteśmy na sali sądowej?
Zaśmiała się głośno, słysząc jego komentarz.
     -Wiesz nie mogę wyjść z wprawy. - odpowiedziała szeroko się uśmiechając.
     -Cieszę się, że zdecydowałaś się reprezentować Miriam w sądzie. - powiedział nagle.
     -Nigdy nie lubiłam Jensa, więc zniszczenie go przed sądem to dla mnie czysta przyjemność. - odpowiedziała, uśmiechając się lekko w kierunku Piszczka.
     -Jesteś dobrą osóbką, wiesz? - zapytał.
Odpowiedziała mu jedynie lekkim uśmiechem na swojej twarzy.

   
*

     Rose Braun spojrzała na Sophie Schweinsteinger współczującym spojrzeniem. Młoda piłkarka kolejny raz wylądowała na fizjoterapii z mocnym, bólem w kolanie, o które bała się nie tylko sama zainteresowana.
      -Będzie dobrze. - uśmiechnęła się kładąc dłoń na ramieniu siostry Bastiana.
      -Boję się. - w spojrzeniu Sophie dostrzegła strach. Bała się, że jej marzenie o piłkarskiej karierze ostatecznie może się nie ziścić.
      -Ej, wszystko będzie dobrze. - poklepała ją po ramieniu, posyłając w jej kierunku lekki uśmiech. -Jesteś silną dziewczyną. - dodała po chwili obejmując ją ramieniem. Sophie odwzajemniła jej uśmiech. Odkąd Rose zaprzyjaźniła się z jej bratem stała się dla niej przyjaciółką. Jedyną osobą do której miała pełne zaufanie.
      -Pani doktor!!!
Młody sanitariusz karetki pogotowia wpadł na korytarz kliniki zadyszany. Rose Braun stanęła na równe nogi w jednej chwili widząc jego niepewne spojrzenie.
      -Co się stało? - spytała, marszcząc brwi.
      -Durm jest w karetce. - wysapał, sprawiając, że obie kobiety spojrzały na niego przerażonym spojrzeniem. -Potrącił go samochód, gdy ratował kobietę na pasach. - dodał.
Rose nie czekała i niczym sprinterka skierowała się na Szpitalny Oddział Ratunkowy, w którym znalazł się młody piłkarz Borussi Dortmund.
 Drzwi sali segregacji otworzyła z hukiem a Rose Braun stanęła jak wryta widząc leżącego na jednym z łóżek Durma.
Nieprzytomnego, podpiętego do aparatur a obok niego nerwowo krzątające się pielęgniarki i dwóch ratowników medycznych, co niestety nie wróżyło lekarce niczego dobrego. Zwłaszcza, gdy jej wzrok spoczął na jego zakrwawionej twarzy.


***

Witajcie. 

Pojawiam się z rozdziałem, co do którego nie jestem całkowicie przekonana ani z niego zadowolona.
Jednak opinię pozostawiam wam i jestem otwarta na każdą krytykę.
Obiecuję jednocześnie, że kolejny rozdział będzie bardziej dopracowany i wniesie nieco więcej do opowiadania, zwłaszcza, że zbliżamy się już coraz realniej do samego końca tej historii.


      Ps. 1. Przepraszam za wszelkie błędy.
      Ps.2. Za długość rozdziału też przepraszam. 


Komentarze

  1. Związek Lei i Romana, jak na razie układa się bez żadnych zarzutów. Obydwoje wprost unoszą się ze szczęścia.
    Stanowią bardzo dobraną parę, co w końcu po tylu latach sobie uświadomili. Oby nic już tego nie zepsuło, a to jak świetnie zajmują się Tobiasem jest świetną zapowiedzią na przyszłość. Jestem pewna, że byliby wspaniałymi rodzicami.
    Martwię się o Gretę. Cóż to za kolejne problemy ją dopadły i co zawierają te dokumenty? Dobrze, że przynajmniej może w każdej sytuacji liczyć na wsparcie przyjaciół. Są po prostu nieocenieni.
    Dagmara powinna w końcu szczerze porozmawiać z Robertem. Praca pracą, ale powinni skupić się też na swoim związku, bo szkoda by było, aby to się rozpadło.
    Łukasz także powinien poważnie zastanowić się nad swoimi uczuciami do Asi.
    Końcówka wprost mnoe zszokowała. Nie dość, że Sophie ma kolejne problemy z kolanem, co może zastopować jej karierę. To Eric miał wypadek??? Bardzo źle to wyglądało. Oby tylko wszystko dobrze się skończyło.
    Rozdział bardzo mi się podobał, więc naprawdę nie masz co na niego narzekać, bo jest świetny jak każdy inny.
    Czekam więc z niecierpliwością na nowość. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo cieszę się, że rozdział mimo wszystko Ci się spodobał. Uff mogę odetchnąć z ulgą. :)
      W następnym rozdziale wszystko się wyjaśni, jeśli chodzi o Erika.
      Lea i Roman? Tak, chyba trafiony związek.
      Co do Grety? Tutaj jeszcze trochę się pokomplikuje.
      Dagmara i Robert? Raczej będzie już tylko lepiej.
      Łukasz i Asia? Tutaj nic nie jest ani łatwe, ani przesądzone.
      Jeszcze raz bardzo gorąco dziękuję Ci za komentarz. Pozdrawiam gorąco i do następnego.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty