Spojrzenie czwarte.


Innsbruck.
Austria.
22.09.2017 r. - 24.09.2017 r.


    Czterech mężczyzn opuściło duże, terenowe auto, które kilka chwil wcześniej zajęło jedno z niewielu wolnych miejsc parkingowych należących do ekskluzywnego hotelu. 
Na twarzach trzech z nich malowały się zawiadackie i szerokie uśmiechy, które powalały żeńską część turystów a ukuwały zazdrością tą męską. Stylowe, przeciwsłoneczne okulary zdobiły ich nosy pozwalając na swobodne przyglądanie się otoczeniu, jednocześnie dodając ich wyglądowi dodatkowego charakteru. Choć wrzesień się kończył, jasne wręcz rażące promienie słońca odbijając się od niewielkiej warstwy białego puchu, który niespodziewanie okrył Innsbruck nie pozwalało na przyglądanie się otoczeniu bez mrużenia powiek.
    Jedyny z tej czwórki, Łukasz Piszczek nie mógł poszczycić się szerokim, prowokującym uśmiechem. On w odróżnieniu od swoich towarzyszy był jakby nieco przygaszony, krążący nieco gdzieś w myślach, owiewających wokół Maciusia, który kolejny raz został pod opieką Joanny. Musiał go z nią zostawić wiedząc, że gdyby odmówił swoim przyjaciołom Ci, nigdy by mu tego nie wybaczyli. Dodatkowo zastanawiał się w jaki sposób odwdzięczy się siostrze Fabiańskiego, która jakby nie patrzeć ustala swoje życie, pod jego potrzeby. Pokazywała mu tym zachowaniem, że jego syn jest dla niej ważny i bez względu na to, co działoby się w jej życiu prywatnym zawsze tak pozostanie. 
-Możesz nie być taki skwaszony, odstraszasz ludzi. - rzucił Jakuba Błaszczykowski wbijając wzrok w swojego najlepszego przyjaciela. Piszczek stojący ramie w ramię z Lewandowskim jedynie prychnął pod nosem, po czym z kieszeni swojej kurtki wyciągnął okulary przeciwsłoneczne ozdabiając nim nonszalancko swój nos. Wyminą swoich przyjaciół i pewnym krokiem skierował się do pięciogwiazdkowego hotelu, ciągnąc za sobą swoją walizkę. Błaszczykowski, Lewandowski i Fabiański wymienili się porozumiewawczymi spojrzeniami, po czym podążyli za Piszczkiem do hotelu, w którym mieli spędzić męski weekend. Przebłyski normalności w obrońcy Borussi Dortmund dawały im nadzieję na to, że stary Łukasz Piszczek jeszcze się odnajdzie i będą mogli bez obaw zostawiać go samego.
     Zameldowali się w hotelu, po czym postanowili przejść się na spacer po malowniczym Innsbrucku. 
Błaszczykowski, Fabiański i Lewandowski chcieli pomóc swojemu przyjacielowi odciąć się od codziennych obowiązków, od żmudnych treningów, całodniowej opieki nad synkiem. Proponując mu ten wyjazd chcieli żeby, choć przez chwilę odetchnął. Oni w odróżnieniu od niego nie zmagali się z problemami codziennego dnia, ciężarem każdego ranka, czy wieczora. Oni mieli swoje żony, które w dużej mierze im pomagały, odciążały i nieraz wyręczały w domowych i rodzinnych obowiązkach.
-Ładnie tu. - zauważył Błaszczykowski uważnie przyglądając się kolejnym budynkom, które mijali. Robert uśmiechnął się lekko wyobrażając sobie jak codziennie mija tę główną ulicę Innsbrucka. 
-Bardzo. - zawtórował mu Fabiański, który tak jak jego koledzy musiał przyznać, że górskie miasto położone w dolinie rzeki Inn zrobiło na nim nie małe wrażenie. Jedynie Piszczek kolejny raz nie zareagował na komentarze swoich przyjaciół. Choć musiał przyznać, że i jemu miasto bardzo się spodobało. Nawet pomyślał, że na urlop zabierze tu swojego synka, o ile wcześniej nie załamie się pod ciężarem piętrzących się problemów, obowiązków i kłód, jakie rzucało mu pod nogi życie. 
 Zajęci podziwianiem widoków, wymienianiem się śmiesznymi uwagami i próbą rozweselenia nadal smutnego piłkarza nie spostrzegli idącej w ich kierunku zawodniczki Borussi Dortmund i reprezentantki Niemiec, Grety Langer, która razem z Mario Götze postanowiła śledzić partnera swojej trenerki. Chciała jej dobra a przystojny dyrektor niemieckiej filii firmy z półwyspu Iberyjskiego wydawał się jej niezbyt czystym mężczyzną. Wolała się upewnić, nawet jeśli miałaby ten weekend spędzić w towarzystwie niskiego dziecka Niemieckiej piłki nożnej. 
-Co ty tu robisz? - spytał Łukasz Piszczek, który jako pierwszy dostrzegł szczupłą, wyjątkowo ładną piłkarkę o figurze, której nie powstydziłaby się nawet najpiękniejsza miss. 
-A postanowiłam spędzić weekend w górach, traf chciał, że wpadłam na Götze. - odpowiedziała, robiąc zabawną minę w momencie wypowiadania nazwiska świetnego, niemieckiego piłkarza.
-Götze, tu jest?! - zapytał rozpromieniony Lewandowski, który już dawno nie widział się z byłym już piłkarzem z klubu z Monachium. Musiał przyznać, że brakowało mu udręczania równie dobrego jak on piłkarz. Wbrew wszystkiemu co o nim mówiono, jego zdaniem Mario był dobrym człowiekiem.
-Tak, podrywa kelnerkę w restauracji za rogiem. - odpowiedziała uśmiechając się do nich lekko. Uśmiech na twarzy Lewandowskiego poszerzył się o połowę. 
-Idę go po wkurzać. Idziemy? - spytał, klepiąc po ramieniu Błaszczykowskiego. Kuba rzucił wymowne spojrzenie w Fabiańskiego, który również chciał spotkać się z niskim piłkarzem. Dawno już nie widział swoich niemieckich kolegów. 
-Dojdę do was. - rzucił Piszczek, uśmiechając się do nich lekko. Trójka piłkarzy polskiej reprezentacji pożegnała się z Langer uśmiechem i skinięciem głowy. Greta odpowiedziała tym samym, a oni musieli przyznać, że była właścicielką wyjątkowo pięknego uśmiechu. Skierowali się do kawiarni, którą im wskazała. Pozostawili ją samą z Piszczkiem na chodniku głównej Innsbruckiej ulicy. 
  Łukasz uważnie ją obserwował, podejrzliwie się jej przyglądając. Znał ją dobrze, w końcu grali razem w klubie. Dodatkowo często gościła w jego domu pod Dortmundem i opiekunką jego synka stąd potrafił wychwycić kiedy dziewczyna mija się z prawdą, albo coś przed nim ukrywa. Greta zdawała sobie sprawę z tego, że choć z trójką Polaków poszło łatwo, z tym tak łatwo nie pójdzie. Choć z drugiej strony wiedza o tym, że Joanna jest dość solidną częścią jego życia zdradzenie swojego planu nie będzie złą decyzją. A może nawet pomoże jej odetchnąć, gdy dowie się prawdy o chłopaku Fabiańskiej.
-A prawdziwy powód Twojej wizyty tu, to? - zapytał opierając się plecami o ceglaną ścianę jednego z budynków. Langer spojrzała na niego niepewnie, po czym westchnęła wbijając swoje spojrzenie w wyłożoną kostką brukową chodnik. Nie wiedziała jak Piszczek zareaguje na powód, jaki przywiał ją w Austriackie góry.
-Jens tu jest. - powiedziała cicho, nie obdarowując go nawet najkrótszym spojrzeniem. Bała się tego jak zareaguje. Bo choć nic nigdy nie mówił, wiedziała, że życie Joanny bardzo go interesuje. Kto wie czy nie bardziej niż wszyscy myślą.
-Śledzisz go? - zapytał, nie ukrywając zaskoczenia. Jej pomysł nie zbyt przypadł mu do gustu, mimo wszystko uważał, że to życie Asi, w które oni nie powinni wchodzić z brudnymi butami.
-Chcesz, żeby Joanna była szczęśliwa? - pytanie, które mu zadała było celowe. Dobrze wiedziała, że uderzyła w czuły punkt. Fabiańska po śmierci Matyldy, była jedyną kobietą, która znaczyła dla niego nad wyraz dużo. Jedyną, której powierzał swoje problemy i jedyną, która go nie zawiodła. Ważną częścią jego życia.
-Chcę. - odpowiedział po chwili namysłu. 
-Trzymajcie się z daleka od Jensa - poprosiła.
-Proszę Cię tylko ...
-Powiem Ci pierwszemu, a ty zdecydujesz co z tym zrobisz. - dodała, lekko chwytając jego dłoń. Zamknęła ją w jej i uśmiechnęła się do niego delikatnie. Joanna robiła dla niej wiele i za swój obowiązek uznała sprawienie, żeby blondynka była szczęśliwa. Fabiańska zasługiwała na uczciwe uczucia, które nigdy jej nie zranią. Co do Jensa pewności mimo wszystko nie miała. 
Greta postanowiła, że wróci do hotelu i obmyśli plan działania.
  Poinformowała Mario, że ten ma zajmować się czwórką z Polski, jednocześnie mając oko na Jensa podczas weekendu, tak aby ona mogła rozeznać się w sytuacji.
 Następnego dnia po śniadaniu, na które udała się w towarzystwie polskich piłkarzy oraz Mario postanowiła udać się na recepcję i pod jakimś pretekstem wypytać w niej o niemieckiego biznesmena. Mario w tym czasie miał zająć się piłkarzami, którzy mogliby sprawić, że ich plan spaliłby na panewce, a tego żadne z nich nie chciało.
 Uśmiech pojawił się na jej twarzy, gdy za drewnianym kontuarem recepcji pięciogwiazdkowego hotelu dostrzegła bardzo znajomą twarz. Odetchnęła z ulgą, gdy okazało się, że bardzo dobrze zna przystojnego recepcjonistę. Zadanie, które sobie postawiła wydawało się być w tym wypadku łatwiejsze, choć wiedziała, że mimo to łatwo nie będzie. 
-Lucas. - oparła łokcie o drewniany kontuar i wbiła w wysokiego szatyna wyjątkowo urocze spojrzenie. Takie, które towarzyszyło mu przez lata, podczas przyjaźni z młodszą od siebie dziewczyną. 
-Greta, jaka niespodzianka! Tyle czasu Cię nie widziałem. - uśmiechnął się do niej szeroko, odkładając na bok papiery, które dotąd pochłaniały jego uwagę. 
Przyjaźnili się kilka lat i za nim dziewczyna odniosła piłkarski sukces często przyjeżdżali do Austrii na krótkie wypady. On w niej został, podczas gdy Greta na dobre odnalazła się w boiskowym świecie. Zawsze dobrze jej życzył i liczył na to, że będzie szczęśliwa. Miał nadzieję, że tak było a to przypadkowe spotkanie sprawi, że urwany kontakt na nowo się odrodzi.
-Stęskniłam się za Tobą. - odpowiedziała zgodnie z prawdą. Lucasa Krügera bardzo jej w życiu brakowało. Nie wiedziała jednak w jaki sposób miałaby go znaleźć. 
-To na kawę wieczorem dasz się wyrwać? - spytał a szatynka odpowiedziała mu lekkim skinieniem głową. Jego propozycja bardzo jej odpowiadała, była ciekawa tego jak potoczyło się jego życie i co ciekawego się w nim wydarzyło. -A co Cię tu sprowadza? Wakacje, sprawy zawodowe, czy może coś innego? - dodał, po chwili w której wspomnienia ich wspólnych chwil opuściły jego umysł. 
-I pierwsze i drugie. I ty możesz mi pomóc. - powiedziała, nadal uśmiechając się do niego szeroko i słodko. Miała nadzieję, że Lucas przekaże jej jakieś ciekawe informacje związane z Jensem.
-Jak? - zapytał nie ukrywając przed nią swojej ciekawości.
-Powiesz mi, w którym pokoju zakwaterował się Jens Schmitt? - spytała. Miała nadzieję, że szatyn nie zada jej dodatkowych pytań.
-W 25, ale razem z żoną gdzieś wyszli jakiś kwadrans temu. - odpowiedział, zaskakują Gretę, która nie dała po sobie nic poznać. Nie chciała, żeby się czegoś domyślił. A wiedziała, że był dość bystrą osobą. 
-Ach tak, ok. Miałam mu podrzucić dokumenty ale może do niego zadzwonię. Dzięki Luca. - powiedziała, po czym cmoknęła wysokiego szatyna w policzek i szybkim krokiem odeszła w kierunku swojego pokoju hotelowego. Nie mogła uwierzyć w to, co od niego usłyszała. Tego po Jensie, mimo wszystko się nie spodziewała. 
-Cześć! - krzyknął za nią, jednak ona była już wtedy na piętrze, kierując się do swojego pokoju z zamiarem sprawdzenia prawdziwości tego faktu. 
W internecie znalazła numer do centrali firmy, której dyrektorem był Schmitt. Zadzwoniła tam i próbowała dowiedzieć się o nim jak najwięcej. Podając się za dziennikarkę, jednego z magazynów wypytała główną sekretarkę o kilka istotnych dla niej rzeczy, w taki sposób aby ta niczego nie podejrzewała. Podczas rozmowy, w duchu dziękowała sobie za to, że pod naciskiem rodziców ostatecznie nauczyła się języka hiszpańskiego, którego znajomość właśnie teraz przydała się jak nigdy wcześniej. Jednak to, co usłyszała od kobiety wbiło ją w fotel, na którym siedziała notując wszystko co, ta jej przekazała. 
Rozłączyła się i jeszcze przez dłuższą chwilę siedziała w takiej pozycji z telefonem przy uchu. Spodziewała się czegoś zupełnie innego. Sądziła, że ten zdradza Asię z asystentką, sekretarką czy masażystką. Nie sądziła, że to Joanna będzie jego kochanką o czym nie będzie miała zielonego pojęcia. Że będzie konkurowała z żoną i dzieckiem, które Jens posiadał. Prowadząc w Hiszpanii drugie życie, które miało o wiele więcej perspektyw niż to, które prowadził w Niemczech.
Wypuściła głośno powietrze, po czym wyklepała krótką wiadomość tekstową do Götze. Wiedziała, że ten razem z czwórką polskich piłkarzy zwiedza Innsbruck. Postanowiła go powiadomić, w sumie to z jego inicjatywy znalazła się w malowniczej, austriackiej miejscowości. Gdy dostała wiadomość zwrotną, że wrócili do hotelu, postanowiła udać się do Piszczka i porozmawiać z nim na temat swojego odkrycia. Była mu to winna. 
Zawahała się stając przed drzwiami pokoju numer 8. Nabrała powietrza, po czym cicho wypuściła je z płuc. Nie pukała, wiedząc, że Piszczek niezbyt to lubi, choć przed narodzinami Maciusia tak nie było. 
-Sam jesteś? - niepewnie wślizgnęła się do pokoju hotelowego zajmowanego przez Piszczka i Fabiańskiego. Obrońca reprezentacji Polski pokiwał jej lekko głową, po czym ta zamknęła za sobą drzwi i weszła wgłąb w pokoju. Łukasz siedział na swoim łóżku pogrążony dotąd w fabule czytanej książki. Jego przyjaciele wraz z Mario wybrali się na dodatkową rundkę po mieście, mając nadzieję na natrafienie na jakiś trening piłki nożnej, w której razem z dziećmi mogliby potrenować swoje umiejętności. Jemu udało się z tego wymigać, gdy Mario powiedział im, że Langer nie czuła się zbyt dobrze. Oczywiście skłamał, jednak oni o tym nie wiedzieli i nie musieli wiedzieć.
-Dowiedziałaś się czegoś? - zapytał, robiąc miejsce Grecie obok siebie, na hotelowym łóżku. Usiadła, opierając plecy o jasną ścianę i przyciągając swoje nogi do klatki piersiowej. Nie była pewna tego, jak jej informacje przyjmie Piszczek. Miała jedynie nadzieję, że nie zareaguje zbyt gwałtownie.
-Jens ma żonę i syna. - oznajmiła, sprawiając, że na twarzy Piszczka pojawiło się niemałe zaskoczenie. Brał pod uwagę kilka scenariuszy, jednak żaden nie był aż tak niefortunny. Żaden nie zakładał takiej ewentualności.
-Ale jak to ma żonę, przecież ... - urwał, wbijając w nią wyczekujące spojrzenie. 
-Wychodzi na to, że Aśka jest jego kochanką. - powiedziała, niepewnie przenosząc na niego swój wzrok. Jego oczy były smutne, a może wcale nie okazywały żadnych odczuć. 
-Przecież to niemożliwe. Ktoś musiał coś o tym wiedzieć. - po chwili zamyślenia, zmarszczył brwi a jego słowa same opuściły jego krtań. To wszystko było dla niego niepojęte.
-Za nim do Ciebie przyszłam zadzwoniłam do centrali firmy w Madrycie. Jego żona jest Hiszpanką i tam mieszka, jest córką prezesa firmy. - wyjaśniła, wbijając spojrzenie w miejsce, gdzieś przed sobą.
-Sukinsyn. - mruknął, zaciskając dłoń w pięść.
-Powiemy Asi? - zapytała niepewnie, równie niepewnie wbijając w niego swój wzrok.
-Na razie nie. Spróbuję najpierw porozmawiać z Jensem. - powiedział szybko i pewnie. Wiedział, że zbyt pochopne decyzje najbardziej zranią Joannę, która po tak mocnym ciosie mogłaby się nie podnieść. Mimo tego, że była wyjątkowo silną kobietą.
-Pomogę Ci. Możesz na mnie liczyć. Zawsze. - zapewniła go młoda, dobrze zapowiadająca się piłkarka. 
-Jesteś super przyjaciółką. - powiedział, przytulając ją do siebie. -Mówiłaś, że szukasz mieszkania. - dodał po chwili, próbując odsunąć jej myśli od przykrych wiadomości.
-Tak, z tego muszę wynieść się do końca tygodnia. - odpowiedziała, uśmiechając się smutno. W mieszkaniu w centrum Dortmundu dużo przeszła, wiele dobrych chwil zapisała. Niestety musiała je opuścić.
-Mój sąsiad szuka miłej lokatorki, która w zamian za mieszkanie będzie pomagać jego żonie w obowiązkach domowych. To starsi ludzie, którzy robią dla mnie dużo, więc chciałem im się odwdzięczyć znajdując dobrą kandydatkę. - odpowiedział a ciepły uśmiech pojawił się na jego twarzy.
-Ratujesz mi życie, kumplu. - zaśmiała się, uderzając go lekko w ramię. -A co zrobimy z Jensem? - spytała.
-Jeszcze nie wiem, ale Fabiańscy nie mogą się o niczym dowiedzieć. - oznajmił. Wiedział, że Łukasz traktuję Asię jak córkę i dla jej szczęścia zrobiłby wszystko. Zdawał sobie sprawę z tego, że byłby skłonny nawet w przypływie złości zrobić krzywdę Schmittowi. Żona Fabiańskiego, Anna również traktowała Joannę jak córkę i nie dałby głowy za utrzymanie przez nią nerwów na wodzy. O Joannie wolał nie myśleć. Nie zniósłby łez, które zdobiłyby jej policzki, gdyby dowiedziała się o wszystkim bez przygotowania do owej konfrontacji. Najpierw sam postanowił to wszystko przeanalizować i usłyszeć prawdę z ust zainteresowanego.


Dortmund.
Niemcy.
tydzień później.


-I jak badania, kochanieńka? - spytała Halina Piszczek uważnie spoglądając na Joannę Fabiańską, lustrującą leżące na jej biurku dokumenty. Siedziała w gabinecie pani ginekolog od prawie pół godziny, mając nadzieję, że ta rozwieje diagnozę lekarza z Polski. Postanowiła przyjść do niej wiedząc, że ta nic przed nią nie ukryje i zagra w otwarte karty, jak złe by nie były.
-Są nieco niepokojące, ale nie tragiczne. Pani lekarz w Polsce powinien być bardziej profesjonalny i zlecić dodatkowe badania, a nie straszyć Pani nowotworem. - odpowiedziała, podając kobiecie plik kartek opatrzony jej imieniem i nazwiskiem. Wbiła w nią swoje spojrzenie, uśmiechając się do niej ciepło, z otuchą. Bardzo lubiła i szanowała matkę Łukasza i nigdy by jej nie okłamała. 
-Jakieś zalecenia? - spytała kobieta, chowając wyniki badań do brązowej koperty, która natomiast wylądowała w jej dużej torebce. Miała nadzieję, że to jedynie lekarskie niedopatrzenie i diagnoza postawiona przez Polskiego lekarza szybko zostanie podważona przez Joasie. 
-Po pierwsze musi Pani o siebie dbać i się oszczędzać. Nie może Pani dźwigać i jeść ostrych potraw. No i kontrolne badania wykonujemy za trzy tygodnie. Da Pani radę tu przyjechać? - położyła dłonie na drewnianym blacie i wbiła w Halinę wyczekujące spojrzenie. Chciała zająć się jej przypadkiem, wiedząc, że diagnozy nie zawsze są trafne.
-Oczywiście. Miałabym prośbę żebyś nic nie mówiła Łukaszowi. Ma dużo swoich problemów, moich nie chcę mu dokładać. - uśmiech na twarzy pani Piszczek przygasł, gdy w swoich słowach wymieniła imię syna i jego życiowych problemach. 
-Dobrze. Wypiszę Pani receptę z zaleceniem. - powiedziała po chwili ciszy, która zapadła po słowa starszej kobiety.
-A jak Maciuś? - spytała, zaciekawiona tym, co słychać u jej wnuczka. Asia była częstym gościem w domu jej syna, a co za tym szło idealnym źródłem do pozyskania tak kluczowych informacji. 
-Mały świetnie, ale stęsknił się za Łukaszem, który wrócił z wypadu z chłopakami w nieco lepszym humorze. - powiedziała, uśmiechając się do niej lekko. Piszczek wrócił z Innsbruck'a trochę inny niż do niego wyjechał. Ucieszyła się tym faktem. Łukasz był jej najlepszym przyjacielem i bardzo zależało jej na tym, żeby był szczęśliwy. Każdy jego uśmiech był dla niej nadzieją na to, że będzie z  nim dobrze, coraz lepiej. 
-Martwię się o niego. - Halina spojrzała na nią niepewnie. Choć Łukasz nie był jej jedynym synem, to zależało jej na tym, żeby był szczęśliwy. On z całej czwórki jej synów przeszedł w życiu najwięcej i wszyscy chcieli dla niego jak najlepiej. Bolał ją fakt, że była od syna tak daleko wierzyła jednak, że Łukasz pozbiera się po śmierci Matyldy i znajdzie jeszcze szczęście u boku kobiety, która go pokocha i zaakceptuje fakt, że ten ma synka z inną kobietą.
-Mam na niego oko, będzie dobrze. Musi Pani zrozumieć, że po śmierci Matyldy nie było mu łatwo. Po woli się odnajduję i podnosi z ziemi. Po prostu potrzebuje czasu. - powiedziała, delikatnie dotykając jej dłoni. Bardzo była jej wdzięczna za to, co blondynka robiła dla jego syna. Miała nadzieję, że Fabiańska nigdy nie zaprzepaści przyjaźni z Łukaszem.
-Myślisz, że odzyskam swojego dawnego syna? - spytała niepewnym głosem. Joanna uśmiechnęła się nikło. Piszczka znała od wielu lat i dobrze pamiętała tego beztroskiego, ciągle uśmiechniętego piłkarza, który nie wahał się pomagać potrzebującym jego pomocy. Bardzo szybko go polubiła za to jaki był. Matylda się w nim zakochała z wzajemnością. Nie rozumiała więc dlaczego życie spłatało im wszystkim takiego figla. 
-Zobaczy Pani, stary Piszczek wróci szybciej niż nam się wydaje. Ma wsparcie we wszystkich. Moje dziewczyny z drużyny mają na niego oko, gdy ja tego nie mogę robić. Może być Pani o niego spokojna. - cichy, aksamitny głos Joanny dodał otuchy Halinie Piszczek. Wierzyła, że to co ta do niej mówi ziści się szybciej niż wszyscy przeczuwają.
-Dziękuję Ci Asiu za wszystko. - uśmiechnęła się do ginekolog niepewnie. 
-Nie ma za co. Maciuś jest dla mnie bardzo ważny, a z Pani synem się przyjaźnię i są dla mnie jak rodzina. - odpowiedziała jej, a na jej twarzy wciąż gościł lekki uśmiech.
-Przywracasz mi wiarę w ludzi. - skomentowała.
-Odwieść Panią do Łukasza? - spytała, po chwili Asia. 
-Mogłabyś? Już bym go nie fatygowała. 
-Jest Pani dziś moją ostatnią pacjentką. - odpowiedziała Joanna, podnosząc się z wygodnego krzesła w swoim gabinecie.
*

    W domu Łukasza Piszczka, na obrzeżach Dortmundu, trzy uśmiechnięte dziewczyny kończyły usypiać synka mężczyzny, gdy ten w samotności pogrążał się w swoich myślach, dłubiąc dodatkowo pod maską swojego audi. Gdy zawodniczki Borussi godzinę wcześniej pojawiły się na drewnianym ganku jego domu nieco się zdziwił, ale uśmiech pojawił się na jej twarzy. Był im wdzięczny, że mu pomagają nie oczekując od niego nic w zamian.
Nigdy wcześniej nie sądził, że młode dziewczyny będą gościć w jego domu tak często. Zaśmiał się, wycierając brudne od smaru dłonie w wilgotną ścierkę. Postanowił wrócić do domu i wyręczyć koleżanki, które zaoferowały się, że pomogą mu w domowych obowiązkach.
Greta Langer, Julia Wagner i Lea Koch krzątały się po kuchni przygotowując obiad dla Łukasza i zdrowe jedzenie dla jego synka. Gdy Joanna poprosiła je o pomoc nie zawahały się i nie miały zamiaru jej odmówić. Pomagając Piszczkowi czuły się potrzebne i ten fakt je dowartościowywał. Nie miały swoich drugich połówek, więc wolny czas mogły pożytecznie spożytkować a musiały przyznać, że latorośl Piszczka była wyjątkowo urocza.
   Gdy usłyszały dźwięk zamykanych drzwi prowadzących do garażu Greta postanowiła zajrzeć do Piszczka, który pochylał się nad łóżeczkiem swojego synka. Uśmiech wkradł się na jej twarz, gdy zobaczyła ten ckliwy obrazek. Ona, tak jak i jego bliscy znajomi wiedzieli, że jest idealnym ojcem, choć borykającym się ze swoimi problemami. 
-Masz już pomysł, jak rozwiązać tą sprawę z Jensem? - spytała Greta, podchodząc do niego i stając obok. Jej głos był cichy, tak aby nie obudził śpiącego Maćka.
-Nie mam. - odpowiedział niepewnie. Od tygodnia nie dosypiał, błądził myślami wokół Joanny i Jensa. Nie wiedział w jakim sposób miałby rozwiązać ten problem. Nie chciał zranić Asi, która robiła dla niego tak wiele.
-Wiesz, że musimy jej powiedzieć? - Greta od momentu odkrycia prawdy biła się ze swoimi myślami. Z jednej strony chciała powiedzieć wszystko swojej trenerce, z drugiej jednak miała na uwadze fakt, że poznanie prawdy może wyrządzić więcej złego, niż dobrego. 
-Nie chcę, żeby cierpiała. - powiedział smutnym głosem. Wbrew wszystkiemu co sobie wmawiał, Joanna była dla niego kimś więcej niż tylko przyjaciółką wspierającą go w potrzebie.
-Jens nie gra fair. Zostawi ją, gdy zacznie czuć, że grunt pali mu się pod nogami. - stwierdziła Langer uważnie przyglądając się Piszczkowi.
-Wiem, ale ... - urwał, zastanawiając się co powinien odpowiedzieć młodej piłkarce. 
-Musimy coś zrobić za nim ktoś życzliwy zrobi to przed nami. - stwierdziła. Wiedziała, że takiego scenariusza nie można wykluczyć. Gdyby Joasia dowiedziała się, że oni o wszystkim wiedzieli i zataili to przed nią, przyjaźń między nimi zostałaby wystawiona na ciężką próbę. Tego nie chciała, wolała tego uniknąć.
-Dlaczego to wszystko jest tak cholernie skomplikowane? - skierował swoje pytanie do Grety. Ona sama nie znała odpowiedzi na to pytanie.
-Gdzie trzymasz oregano? - spytała w pewnym momencie Lea, wyglądając z kuchni. Odrywając ich tym samym od tego trudnego tematu. 
-Wiesz, że nawet nie wiem. Asia ostatnio używała przypraw. - odpowiedział, zgodnie z prawdą, wbijając w nią swoje spojrzenie. Uśmiechnął się do niej ciepło.
-Boże Łukasz, normalnie nie wierzę. - skomentowała przewracając zabawnie oczami, co sprawiło, że Greta zaśmiała się cicho pod nosem. Łukasz natomiast westchnął. Lubił każdą z nich, ale czasami ich komentarze go rozbrajały. Za pewne, któraś z piłkarek dodałaby coś jeszcze, jednak dzwonek do drzwi im to uniemożliwił.
-To ja pójdę otworzyć drzwi. - powiedział szybko i zniknął w przedpokoju. Z uśmiechem otworzył drzwi i lekko zdziwiony stwierdził, że na ganku stoi jego mama. 
-Mama! Przecież miałaś zadzwonić, odebrałbym Cię. - powiedział, przytulając kobietę do siebie.
-Cześć synku. Asia mnie podrzuciła. - mówiąc to wskazała na blondynkę, która wchodziła na ganek tuż za nią, z jej małą walizką. Blondynka uśmiechnęła się do niego lekko.
-Asia wejdziesz? - spytał. Dziewczyna pokiwała lekko, przecząco głową.
-Nie dziś Jens na mnie czeka. - odpowiedziała. -Z resztą chyba masz dziś owocną pomoc. - dodała, dostrzegając zaglądające do przedpokoju zawodniczki jej drużyny.
-Stoimy na straży. - Lea uśmiechnęła się do niej promiennie.
-Wpadnę jutro po południu. - powiedziała, po czym gestem dłoni pożegnała się z nimi i szybkim krokiem skierowała do swojego auta, stojącego na podjeździe domu Piszczka.
-Głodna jesteś? Zrobiłem obiad. - gdy znaleźli się w przedpokoju z uśmiechem na twarzy pomógł swojej rodzicielce pozbyć się jesiennego płaszcza.
-Ty zrobiłeś? - zapytała Greta, która razem z przyjaciółkami stała przed wejściem do przedpokoju. 
-No dziewczyny mi trochę pomagały. - odpowiedział, pod wpływem wzroku dziewczyn poprawiając swoją wcześniejszą wypowiedz. 
-Chyba ty nam pomagałeś. - poprawiła go Julia. 
- Dobra, dobra niech wam będzie. -skapitulował. -To zjesz? - zapytał, uśmiechając się do mamy wyczekująco.
-No oczywiście. Od przylotu do Dortmundu nic nie jadłam! - odpowiedziała. -A jeśli nie ty robiłeś, to nie ma obaw, że na bawię się rozstroju żołądka. - dodała, sprawiając, że trzy piłkarki parsknęły śmiechem a Piszczek rzucił w matkę nieprzychylnym spojrzeniem.
-Za dużo bab wpuściłem do swojego domu. - skomentował, po czym jako pierwszy opuścił przedpokój kierując się do kuchni, w której dotąd królowały napastniczka, pomocniczką i bramkarka Borussi Dortmund.
-Dziękuję, że z nim jesteście. - powiedziała stając obok nich. Wszystkie trzy spojrzały na nią, uśmiechając się lekko.
-Jest dla nas jak brat. - odpowiedziała jej Julia.
-My będziemy szły Łukasz. - zakomunikowała Lea. Miały zamiar pójść na zakupy i do kina, spędzając ze sobą w końcu czas.
-Wpadniecie w niedzielę? - spytał z nadzieją, że ich odpowiedz go usatysfakcjonuje.
-Zobaczymy. Jak nic nam nie wypadnie to się zjawimy. - obiecała Julia i po chwili cała trójka opuściła mały, ale bardzo przestronny dom Piszczka, pozostawiając go samego ze swoją mamą i synkiem. Wsiadły do samochodu najstarszej z nich, po czym odjechały w kierunku centrum miasta.

*

-Wróciłam! - Asia położyła klucze na jasnej komodzie, zdjęła jesienną kurtkę odwieszając ją uprzednio do wbudowanej w ścianę szafy. Poprawiła rozpuszczone blond włosy, po czym weszła wgłąb mieszkania, które dzieliła ze swoim dwu letnim partnerem. Ostatnio mieli dla siebie mało czasu i miała nadzieję, że choć w ten weekend uda im się spędzić ze sobą trochę czasu.
-W sypialni! - słysząc jego głos, uśmiechnęła się pod nosem, po czym skierowała się metalowymi schodami na piętro domu.
-Pierwszy raz widzę Cię z książką. - zauważyła zaśmiewając się pod nosem. Jens, który siedział na łóżku oparty plecami o ścianę, jedynie spojrzał na nią wymownym spojrzeniem. Lubił, gdy jego partnerka miała dobry humor i nie pytała co robił, gdy nie był z nią. Życie w Niemczech nie było łatwe, ale jak na razie nie mógł narzekać. Póki nikt nie wiedział, było mu łatwo udawać.
-Zmęczona? - zapytał, gdy przysiadła na skraju łóżka. Przymknęła powieki, rozmasowując bolący kark. Schmitt spojrzał na nią, uśmiechając się lekko. Zamknął książkę i przysiadł obok niej, cmoknął ją w czoło, po czym przejechał dłonią po jej ramieniu.
-Zrobię coś do jedzenia, a ty weź relaksującą kąpiel. - powiedział, uśmiechając się do niej lekko przeczesując dłonią jej blond włosy.
-A wina mi nalejesz? - zapytała, poprawiając jego ułożoną fryzurę.
-Popadniesz w alkoholizm. - zauważył, Joanna jedynie rzuciła mu pełne politowania spojrzenie. Takich komentarzy nie lubiła.
-O mnie to ty się nie martw. - zaśmiała się, klepiąc go po policzku. Wyciągnęła z szuflady komody świeże ubrania i skierowała się do dużej łazienki, którą urządziła kilka miesięcy temu z pomocą swoich zawodniczek. Jens natomiast pokręcił zabawnie głową, po czym skierował się do kuchni, żeby przygotować Joannie coś do jedzenia.
Zastanawiał się jak długo uda mu się ciągnąć to podwójne życie. Miał nadzieję, że jak najdłużej. Kochał swoją żonę, jednak Joanna miała coś w sobie, co nie pozwalało mu skończyć tego romansu.

○○○

Znalezione obrazy dla zapytania łukasz piszczek


Znalezione obrazy dla zapytania amine gulse

Podobny obraz


Witajcie!!!

Na samym początku chciałabym przeprosić Was z całego serca za to, że tak długo mnie tutaj nie było. Gdzieś po drodze zgubiłam koncepcje na to opowiadanie, jednak chyba i ta wersja będzie tu odpowiednia. 'Mam nadzieję?'
Może tym czwartym rozdziałem was nie zniechęciłam i będziecie tu zaglądać do samego końca tego opowiadania. 
Dziękuję wam za wszystkie komentarze, które zostawiacie. Bardzo mnie motywują!
Do zobaczenia z następnym rozdziałem!!!
 Pozdrawiam was gorąco.

Ps. Za wszelkie błędy przepraszam. :)

Komentarze

  1. Nareszcie udało mi się znaleźć czas i nadrobić zaległości tutaj.
    Opowiadanie bardzo mi się podoba. Świetnie wykreowani bohaterowi i interesująca fabuła. W dodatku w tle zespół Borusii, który jest mi bardzo bliski.
    Na pewno zostaję tu na dłużej. 😊
    Szkoda mi Łukasza. Spotkała go olbrzymia tragedia. Stracił swoją ukochaną w dodatku sam musi wychować teraz ich syna. Dobrze, że przynajmniej może liczyć na pomoc swoich oddanych przyjaciół i rodziny.
    Joanna także nie ma łatwo. Związek z Jensem prędzej czy później, przyprawi ją o duże cierpienie. Greta ma rację, że powinni jej powiedzieć o jego żonie i dziecku. Inaczej może mieć do nich żal, że zatajali przed nią tę wiedzę. Ona zasługuje a zdecydowanie epssegi partnera.
    Mam nadzieję, że z mamą Łukasza wszystko będzie w porządku i nic poważnego jej nie dolega. Dla niego to byłby okropny cios.
    Czekam na kolejny rozdział i możesz mieć pewność, że będę tutaj stałym bywalcem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że znalazłaś odrobinkę czasu i wpadłaś na to opowiadanie.
      Na początku nie byłam pewna czy ten pomysł się spodoba, ale najwyraźniej niepotrzebnie się martwiłam. :)
      Łukasz próbuje być silny dla swojego synka i przyjaciół, którzy zrobią dla niego wszystko, a to w takich sytuacjach jest najważniejsze.
      Joasia nie widzi dziwnego zachowania partnera przez zakochanie, zapracowanie i Piszczka z synkiem, którzy są dla niej naprawdę bliscy.
      Greta jeszcze nie raz będzie miała rację. ;)
      Dziękuję za komentarz, kochana.
      Pozdrawiam gorąco.

      Usuń
  2. Nareszcie znalazłam czas. Bardzo szkoda mi Łukasza. Stracił ukochaną i musi sam wychowywać Maćka. Na pewno nie jest to łatwe,ale uda mu się. Rozdział bardzo fajny. Pozdrawiam 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że znalazłaś chwilkę czasu aby tu zajrzeć. :) Wiem, że może nie jest to komedia, ale chciałam spróbować czegoś innego. Łukasz choć z problemami to daje radę i się nie poddaje. Najważniejsza jest wiara w siebie.
      Dziękuję za komentarz.
      Pozdrawiam Cię gorąco. :)

      Usuń
  3. Cóż.. Jens to świnia! Naprawdę nie spodziewałam się, że to Aśka może być jego kochanką. Boję się jak na to wszystko zareaguje Polka.
    Cieszę się, że Łukasz wrócił z wypadu trochę odmieniony, oby było tak dalej. Mam też nadzieję, że szybko powie Asi prawdę o jej partnerze, bo jeśli zrobi to ktoś inny.. Może być nieciekawie.
    Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję , że doczekam się go szybko.
    Buźka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. :)
      Mam nadzieję, że co by nie wydarzyło się w kolejnych rozdziałach, to i tak przypadnie Ci do gustu.
      Pozdrawiam Cię gorąco i ja również mam nadzieję, że pojawi się w miarę szybko.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty