Spojrzenie pierwsze.
Sierpień 2017 r.
Dortmund, Niemcy.
Obudził go głośny płacz dobiegający z jasnego, drewnianego łóżeczka stojącego w drugim kącie pokoju, pod dużą, jasną ścianą. Zerwał się ze swojego łóżka w popłochu, z przerażeniem odbijającym się w jego tęczówkach. Kołdra, którą odrzucił w pośpiechu i w przypływie strachu opadła na drewnianą podłogę, przykrywając swoim delikatnym materiałem leżące na podłodze nieopodal łóżka telefon komórkowy wraz z książką czytaną wieczorem przed oddaniem się w ramiona Morfeusza. Trzydziestodwuletni ojciec odetchnął głęboko biorąc w ramiona swojego ośmiomiesięcznego synka. Kołysał go delikatnie w rytm tylko sobie znanej melodii. Kochał swojego synka najmocniej pod słońcem. Chciał dla niego jak najlepiej, wiedział jednak, że brakuje mu sił, których tak bardzo potrzebował w tamtym momencie. Przymknął delikatnie swoje powieki wsłuchując się w równomierny oddech Maćka, jakiego dźwięk odnotowywały jego uszy. Chłopczyk w ramionach swojego ojca szybko się uspokoił, a Piszczek musiał przyznać przed samym sobą, że jego ramiona są kojące dla jego synka. Był dumny z faktu, że był ojcem. Był wdzięczny rodzicom, przyjaciołom, którzy robią dla niego bardzo wiele. Pomagają mu, wspierają w trudnych chwilach. Robią wszystko aby mógł choć na chwilę zapomnieć o trapiących go problemach. W takich momentach jak ten, w którym trzymał w swoich ramionach swojego synka, brakowało mu Matyldy. Matki małego Maćka, której oddał całego siebie. Niestety życie, los i przeznaczenie dobitnie pokazało mu, że to nie on jest tym, który pisze historię. On jest jedynie aktorem tego teatru, w jakim przyszło mu grać. Po dłuższej chwili uspokajania chłopca, położył go do łóżeczka przykrywając go szczelnie niebieskim kocykiem w kolorowe samochodziki. Uśmiechnął się całując chłopca w ciepłe, ale nie gorące czółko. Odetchnął głęboko wchodząc przez białe drzwi do białej, małej łazienki, która dla niego i jego synka w zupełności wystarczała. Odkręcił kurek z zimną wodą i już po chwili z kranu poleciał duży strumień zimnej, a wręcz lodowatej wody. Oblał nią swoją twarz , co miało mu pomóc odpocząć jego myślą. Chciał dobra swojego synka. Próbował być przy nim, o każdej porze dnia i nocy, jednak wiedział, że to nie zawsze może się ziścić. Joanna Fabiańska, Agata Błaszczykowska i Anna Lewandowska robiły wszystko aby dopasować swój kalendarz pod jego grafik. Opiekowały się małym blondynkiem, zupełnie tak jakby był ich synkiem. Kuba i Robert byli obok niego, Łukasz przyjeżdżał w odwiedziny z Anglii jak mógł najczęściej. Nie zważali na na różnice kilometrów, jakie dzieliły ich czwórkę. Wszyscy ich znajomi byli pod wrażeniem więzi jaka rozciągała się między nimi. Mottem ich przyjaźni było "na dobre i na złe, pomimo wszystko", żaden z nich go nie zapomniał.
Łukasz wytarł twarz w kolorowy ręcznik, po czym uważnie przyjrzał się swojemu odbiciu w okrągłym lustrze znajdującym się tuż nad umywalką. Z każdym kolejnym, ciężkim dniem jego lustrzane odbicie różniło się od tego poprzedniego. Nieznacznie, ale jednak. Na jego twarzy pojawiło się coraz więcej zmarszczek, oczy były coraz bardziej podkrążone. Kochał swojego synka i piłkę nożną. Dwie miłości, które musiał jakoś pogodzić, bo bez którejś z nich nie byłby już tą samą osobą, nie byłby Łukaszem Piszczkiem. Wyszedł z łazienki a trzeźwe myślenie powróciło. Wiele razy łapał się na tym, że myśli o porzuceniu piłki nożnej i całkowitemu oddaniu się swojemu synkowi. Wiedział jednak, że gdyby posunął się do takiego kroku, a jego Maciek dowiedziałby się o takim biegu zdarzeń, miałby mu to za złe. Był silny, choć było to dla niego bardziej niż trudne.
Wrócił do swojej sypialni, podniósł kołdrę z drewnianej podłogi kładąc ją na jednoosobowe łóżko, stojące pod ścianą. Podniósł z podłogi również telefon komórkowy i książkę, kładąc tą drugą na szafkę nocną a telefon przewracał w swojej dłoni. Został powołany na kolejne zgrupowanie i mecze reprezentacji Polski, a co się z tym wiązało, kolejna rozłąka z ukochanym synkiem. Jego mama już obiecała mu, że zajmie się ukochanym wnuczkiem, jednak wolał się upewnić czy aby coś jej nie wypadło. Wybrał dobrze znaną sobie kombinację cyfr, będące numerem telefonu jego mamy. Odebrała od razu, zawsze tak robiła gdy to on dzwonił. Była z niego dumna, tak jak i cała jego rodzina. Był ich prywatnym bohaterem, który zasługiwał na, każdą pomoc nawet jeśliby o nią nie poprosił.
-Cześć synku.
-Nie przeszkadzam, mamuś?
-Ty Łukaszku, nigdy nie przeszkadzasz. - jej głos był delikatny, wręcz jedwabisty, zawsze stonowany i łagodny. Gdyby Piszczek próbował sięgnąć pamięcią do lat dzieciństwa, niczego złego z jej osobą by nie powiązał. Ojciec natomiast trzymał ich krótko, ale dzięki temu, każdy z trójki braci Piszczków wyszedł na ludzi.
-Chciałem się spytać, czy w dalszym ciągu chcecie zająć się małym, jak będę na zgrupowaniu reprezentacji? - spytał.
-No oczywiście. Kochamy go i spotkanie z nim jest dla nas największą radością. Kiedy dokładnie będziesz w Warszawie? - spytała, a on wyobraził sobie, że ta lekko uśmiecha się pod nosem.
-W przyszły wtorek. - odpowiedział.
-To przyjedziemy z ojcem pod wieczór, ma jakieś spotkanie firmowe. - rzuciła mu, za pewne patrząc na jego ojca.
-Dziękuję wam. Nie wiem jak się odwdzięczę. - odpowiedział. Kobieta jedynie westchnęła cicho. Nigdy nie lubiła słów, które wypowiadał jej syn. Jednak była sprawa, w której mógł jej pomóc.
-Znasz jakiegoś ginekologa? - spytała. Ten zmarszczył brwi, zdziwiony słowami kobiety.
-Asia, siostra Łukasza jest ginekologiem. - powiedział. Halina przypomniała sobie właśnie wtedy młodą, bardzo miłą blondynkę, którą już kilkakrotnie miała okazję spotkać. Polubiła ją, i to nawet bardzo.
-A mógłbyś zapytać się jej, czy mogłabym do niej przyjechać. Bo ona tam u Ciebie pracuje? - zamyślił się na krótką chwilę. Słowa jego mamy, dały mu dobitnie do myślenia.
-Tak w Dortmundzie w klinice. Ma dziś przyjść to mogę się jej zapytać, a coś się stało? - spytał, nieco zaniepokojony dziwnymi pytaniami mamy.
-Mój lekarz, chciał żebym skonsultowała się z jakimś dobrym specjalistą. A z tego co wiem od Twoich bratowych to jest dobrym specjalistą. - odpowiedziała, cicho się zaśmiewając. Była dziwnie tajemnicza, a to mu się nie podobało.
-Tak, ma dużo pacjentek. Na pewno wszystko jest w porządku? - spytał kolejny raz. Kolejny raz dostał taką samą odpowiedz. Kobieta po drugiej stronie jedynie zaśmiała się. Sama nie wiedziała o co chodziło jej lekarzowi, chciał żeby zobaczył ją dobry ginekolog, więc spytała o młodszą siostrę jego przyjaciela.
-Synku, na pewno. Ucałuj Maciusia i pozdrów Asię. Trzymaj się. - powiedziała i po chwili usłyszał dźwięk rozłączonego połączenia. Wyczuł coś w głosie swojej mamy, jednak postanowił tego nie komentować. Dowie się w swoim czasie.
Spojrzał na śpiącego w łóżeczku chłopca, po czym wciągnął na nogi szare spodnie dresowe i skierował się do kuchni, która znajdowała się na niższym poziomie mieszkania. Zanim Maciek się obudzi, mógł w towarzystwie swoich myśli zjeść śniadanie i przygotować się do treningu w klubie. Gdy wbijał jajko do małej, czarnej miseczki do drzwi jego średniej wielkości mieszkania rozległo się ciche pukanie. Wytarł nieco wilgotne dłonie o jasną ścierkę kuchenną, po czym skierował się do przedpokoju, aby wpuścić gościa do swojego mieszkania.
Ucieszył się, gdy na progu mieszkania zobaczył siostrę Łukasza Fabiańskiego, Joannę Fabiańską. Wiele dla niego robiła. Pomagała mu zawsze, gdy tylko potrzebował jej jakiejkolwiek pomocy. Zaprzepaszczała nawet swój związek z nieco starszym od niej, synem wpływowego, niemieckiego biznesmena. Obiecała a nawet przyrzekła swojej przyjaciółce, że pomoże Piszczkowi wychować synka i nigdy nie zerwie z nim kontaktów.
-Nie jestem za wcześnie? - spytała, lekko uśmiechając się do piłkarza. Zaprzeczył ruchem głowy, wpuszczając ją do swojego mieszkania. Zdjęła czarny płaszcz, wieszając go w szafie wbudowanej w ścianę.
-Dziękuję, że z nim zostaniesz. Nie mogę opuścić tego treningu. - powiedział, gdy znaleźli się w kuchni. Nalał do kryształowej szklanki, sok pomarańczowy, który kupił wczorajszego popołudnia będąc w odwiedzinach u Lewandowskich, w Monachium.
-Przestań. Przecież wiesz, że spędzanie czasu z Maciusiem jest dla mnie przyjemnością. - zaśmiała się, odbierając od niego szklankę z napojem. Uśmiechnął się lekko.
-Trening mam do czternastej, więc około czwartej będę z powrotem. Masz dziś trening z dziewczynami? - odpowiedziała przecząco kiwając głową. W klinice po dwóch dobach dyżuru miała wolne, w klubie treningi miała w poniedziałki i soboty. Jej partner całe dnie przesiadywał w swojej firmie, a siedzenie w pustym domu, jakoś jej nie służyło.
-Chcesz jajecznicę? - zapytał, gdy odwrócił się do niej. Pokiwała mu przecząco głową, upijając łyk pomarańczowego soku, który kilka minut temu znalazł się w postawionej przed nią szklance.
-Jadłam śniadanie zanim do Ciebie przyjechałam. - powiedziała. Piszczek uśmiechnął się jedynie lekko, po czym zrzucił zawartość jasnej patelni na czarnym talerzu. Zabrał z drewnianej deski do krojenia kromkę ciemnego pieczywa, posmarowaną masłem i usiadł na drewnianym krześle, na przeciwko Joanny.
-Mały śpi? - spytała, na co on odpowiedział jedynie delikatnym skinieniem głowy. Uśmiechnęła się, po czym sięgnęła do swojej dużej, skórzanej torby po służbowy notes z kliniki, w której na co dzień pracuje. Z kalendarza z telefonu zaczęła przepisywać umówione w ciągu zeszłego tygodnia pacjentki. Lubiła swoją pracę zarówno zawodową, jak i tą dodatkową. Miłością do piłki nożnej zaraził ją jej starszy brat Łukasz, za co bardzo mu dziękowała. Jako trenerka żeńskiej drużyny Borussi Dortmund mogła poznać tak wiele pozytywnych ludzi i nie spędzać samotnie popołudni i wieczorów, gdy Jens przebywał dłużej w firmie albo wyjeżdżał w sprawach biznesowych.
Piszczek konsumując przygotowane przez siebie śniadanie, dyskretnie obserwował blondynkę siedzącą na przeciw niego. Siostra jednego z jego przyjaciół, Joanna Fabiańska była dla niego ogromnym wsparciem. To ona była z nim w momencie, w którym umierała Matylda. To ona pomogła mu zaraz po pogrzebie. To ona robiła wszystko, żeby nauczył się obchodzić ze swoim synkiem. To jej zawdzięczał, to w jaki sposób obecnie funkcjonował. Nie wiedział jak miałby jej się odwdzięczyć, wiedział jednak, że będzie musiał coś wymyślić.
Dopiero, gdy ugryzł kawałek kromki chleba przypomniał sobie, że podczas rozmowy telefonicznej mama prosiła go o wizytę u blondynki.
-Asia?
-Yhy. - blondynka nie oderwała wzroku od swojego telefonu i notesu, ale dała mu znak, że go słucha.
-Moja mama dzwoniła i prosiła, żebym umówił ją na konsultację do Ciebie. - podniosła wzrok, słysząc wypowiedziane przez Łukasza zdanie. Zaskoczył ją, swoją wypowiedzią. Miała okazję poznać jego rodziców i uznała, że są dla niego niesamowicie wielkim wsparciem. Zaczęła przeglądać kartki swojego notesu, szukając odpowiedniego terminu, który byłby dla niej dogodny.
-Wiesz co, w poniedziałek jadę na tydzień do Polski, wracam w niedzielę wieczorem. W poniedziałek mam cztery planowe zabiegi, cztery pacjentki. Wtorek to dyżur w szpitalu, ale w środę mam tylko dwie pacjentki, więc może wtedy. Przyjechałaby do Dortmundu? - spytała, wbijając w niego wzrok, bawiąc się dodatkowo długopisem w swojej dłoni. Zdziwił ją, gdy uśmiechnął się do niej, wbijając srebrny widelec w kawałek pomidora, który leżał na jego talerzu.
-Co? - spytała zaskoczona.
-Jesteś tak zaangażowana w to co robisz, że po prostu nie wierzę. - odpowiedział.
-Ty też nie próżnujesz na treningach i meczach, więc mi nie wypominaj. - zauważyła. Łukasz Piszczek jedynie westchnął wiedząc, że Joanna ma dobry kontakt ze Sławkiem Peszko i Arturem Jędrzejczykiem, a to stawia go na straconej pozycji. Spojrzał na zegarek i lekko się spiął. Miał tylko godzinę, żeby się ogarnąć i wyruszyć w drogę do klubu. Wychwyciła to i posłała mu lekki uśmiech.
-Jedź, ja to posprzątam. - powiedziała. Podniósł się szybko z krzesła i wyszedł z kuchni. Wrócił jednak i pochylił się nad blondynką.
-Dziękuję. - powiedział, cmokając ją w policzek. Zaśmiała się, wracając do swoich notatek. Od śmierci Matyldy była najczęstszym gościem w domu Łukasza. Spędzała z nim i jego synkiem naprawdę dużo czasu, ale nigdy nie narzekała. Odkąd kilka lat wcześniej go poznała, bardzo go polubiła. Gdy dowiedziała się, że Matylda się z nim spotyka była naprawdę szczęśliwa. Wiedziała, że to co ich połączyło to prawdziwe uczucie. Teraz, gdy Kwiatkowskiej już nie było wszystko przewróciło się do góry nogami.
-Postaram się wrócić jak najszybciej. - powiedział, gdy po dziesięciu minutach pojawił się w kuchni kolejny raz. Blondynka patrzyła przed siebie w zamyśleniu, nie słysząc nawet wypowiedzianych przez polskiego piłkarza. Zmarszczył brwi, odkładając swoją torbę z klubowym dresem na drewnianą posadzkę korytarza. Podszedł do niej, kucając przy swojej przyjaciółce. Przestraszył ją, gdy położył swoją dłoń na jej ramieniu. Dopiero wtedy kobieta wyrwała się z zamyślenia.
-Mówiłeś coś? - zapytał, gdy zobaczyła go obok siebie. Łukasz uważnie się jej przyjrzał. Czasami miał wrażenie, że coś jest nie tak, jednak Joanna zawsze rozwiewała jego czarne myśli uśmiechając się rozbrajająco i mówiąc, że wszystko jest w należytym porządku. On jednak wolał być czujny.
-Postaram się wrócić jak najszybciej. - powtórzył. Asia uśmiechnęła się delikatnie i pokiwała mu z aprobatą głową. -Wszystko w porządku? - zapytał.
-Wszystko w porządku. - odpowiedziała. -Peter nie będzie szczęśliwy, jak się spóźnisz na trening. - dodała, lekko poklepując go po ramieniu. Piszczek nic nie powiedział, jedynie pokiwał jej delikatnie głową i powolnym krokiem skierował się do przedpokoju, z którego po chwili wyszedł do samochodu stojącego na podjeździe, aby odjechać nim na trening do centrum Dortmundu.
Po skończonym treningu, udanym dla całego zespołu wszyscy udali się do szatni. Z uśmiechami na twarzach zaczęli szperać w swoich szafkach, wdawać w różne rozmowy, opowiadać kawały. Robili wiele, żeby choć przez chwilę zobaczyć na twarzy Piszczka uśmiech, który ich zdaniem potrzebował chwili, oderwania się od piętrzących się obowiązków związanych z jego domem i ośmiomiesięcznym synkiem.
-Piszczu może wpadłbyś do nas na obiad w sobotę? - zapytał Gonzalo Castro. Łukasz, który właśnie zmieniał swoją treningową koszulkę przeniósł wzrok na przyjaciela.
-W sobotę jadę do Polski. - odpowiedział. Castro spojrzał na niego zamyślonym spojrzeniem. Razem z kolegami z drużyny robili wszystko, żeby Piszczek choć na treningach i meczach mógł odetchnąć i zapomnieć o troskach, które spędzały sen z jego powiek. Chcieli mu pomóc i robili wszystko żeby to się udało. Jednak gdy nie chciał przyjąć ich zaproszenia na obiad, czy piwo szanowali jego decyzje.
-To może jak wrócisz? - tym razem pytanie zadał mu Marc Bartra. Łukasz uśmiechnął się do niego, kiwając z aprobatą głową.
Widział jak bardzo wszyscy z drużyny próbują mu pomóc, odciągnąć od codzienności. Doceniał to, cieszył go ten fakt, jednak chciał najpierw sam uporać się z tym wszystkim co od wielu miesięcy przypierało go do muru. Gdy chciał jeszcze coś dopowiedzieć, gdzieś w stercie swoich rzeczy w szafce usłyszał dźwięk dzwoniącego telefonu. Podniósł się szybko z ławki i zaczął szperać w stercie swoich rzeczy. Zawsze, gdy słyszał dzwonek swojego telefonu miał złe przeczucia. Dodatkowo, gdy zobaczył na wyświetlaczu swojego telefonu zdjęcie Joanny, dodatkowo go zaskoczyło ale i nieco przestraszyło.
-Co się dzieję Asia? - zapytał. I choć piłkarze klubu z niemieckiego Dortmundu niezbyt dobrze posługiwali się językiem polskim, zaciekawiła ich rozmowa i fakt, że osobą po drugiej stronie telefonu jest Joanna Fabiańska trenerka w klubie i siostra Łukasza Fabiańskiego. Zawsze ciekawiły ich relacje jakie łączą Piszczka i Fabiańską. Wiedzieli bowiem, że traktują się jak przyjaciele i nikt więcej.
-Zrobiłbyś zakupy jak będziesz wracał z treningu. Chciałam zrobić obiad a w lodówce nie ma nic poza mlekiem i jajkami. - odpowiedziała mu z lekką drwiną, co wychwycił. Westchnął.
-Zrobię. - odpowiedział, zaśmiewając się.
-Ok, to pa. - rzuciła i rozłączyła połączenie. Łukasz zaśmiał się wrzucając do kieszeni spodni swój telefon. Gdy spojrzał w kierunku swoich kolegów dostrzegł ich pytające spojrzenia.
-Co? - zapytał. Marco Reus i Mario Götze wymienili się porozumiewawczymi spojrzeniami, po czym obaj wbili w starszego kolegę swoje wzroki. Nie wiedział o co, może im chodzić.
-Aśka ma kogoś? - spytał Marco.
-A co chciałbyś się zakręcić? - zapytał Bürki. Reus rzucił mu pełne pogardy spojrzenie, ale to jedynie rozbawiło bramkarza reprezentacji Szwajcarii.
-A nawet gdybym chciał to, co masz przeciwko? - spytał Marco z widoczną w oczach złością. Roman jedynie uniósł brwi ku górze, zaskoczony zachowaniem przyjaciela.
-Nie mam nic przeciwko. Co Cię ugryzło? - zapytał Roman uważnie przyglądając się Reusowi.
-Asia ma narzeczonego. - wtrącił Piszczek, dopinając swoją torbę sportową. -To Jens Schmitt. - dodał uśmiechając się lekko. I właśnie wtedy dostrzegł zmianę grymasu twarzy Götze, wtedy nie zwracając na to większej uwagi. -To co spotkamy się za dwa tygodnie. - uśmiechnął się, wykonując pożegnanie z siedzącym najbliżej niego Aubameyangiem. Gabończyk posłał mu równie szczery uśmiech.
-Trzymaj się i wycałuj małego. - powiedział Roman, klepiąc Łukasza po plecach.
-Wycałuje. - odpowiedział. - Na razie! - dorzucił i zniknął za drzwiami szatni, pozostawiając kolegów. Dopiero po kilku minutach Götze westchnął, co zaciekawiło stojącego obok Marco.
-Co jest? - zapytał Reus.
-Asia musi rozstać się z Jensem. - powiedział stanowczo Mario.
-Dlaczego? - zapytał zaciekawiony Bürki. Mina Mario nie mówiła niczego dobrego.
~*~
Witajcie!
Dodaje pierwszy rozdział, pisany na prawdę długo nad czym mocno ubolewam. Niestety dużo nauki na studiach (2 rok), inne obowiązki zabierają mi czas, który chciałabym poświęcić na rozpoczęte historie. Ale mam nadzieję, że uda mi się wszystko pogodzić tak, aby nic nie było pokrzywdzone.
Dziękuję za komentarze pod prologiem.
Pozdrawiam gorąco i czekam na opinie pod tym rozdziałem.
Buziaczki.
Ps. Przepraszam za wszystkie błędy.
Ciekawy rozdział, jednak najbardziej interesuje mnie co takiego ukrywa Mario.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się niedługo i będzie równie ciekawy.
Pozdrawiam. :)
Mario ukrywa mroczne tajemnice ... nie no, nie będzie aż tak źle.
UsuńDzięki wielkie za komentarz.
Buźki.
OHO! Mario chyba ma chytry plan, ale czuje, że może mi się spodobać, bo sama bym chciała zobaczyć Asię i Łukasza razem. :D
OdpowiedzUsuńWeny i do następnego. :)
Czy chytry? I czy w ogóle ma jakiś plan, to się okaże!
UsuńDziękuję za komentarz i Pozdrawiam.